Obrońca Wybrzeża, który przeszedł do historii w miesiąc. „Pułkownik Stanisław Dąbek to niezwykły człowiek”

Przez najbliższe kilka tygodni w „Co za Historia” będziemy mówili o wydarzeniach z 1939 roku. Przed 1 września Gdynia była symbolem II RP, którego należało bronić.

Gośćmi Wojciecha Sulecińskiego byli Tomasz Miegoń i Aleksander Gosk z Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.

– Zdania były różne. Sztab główny myślał głównie o Kępie Oksywskiej, aby osłaniać od południa Hel. Gdynia była spisana na straty, bo tzw. „korytarz polski” był nie do obrony. Wybrzeże było niedozbrojone. Pułkownik Dąbek dopiero w lipcu otrzymał decyzję o tym, że przejmuje obronę Gdyni i Kępy Oksywskiej. Gdyby nie ogromna determinacja i olbrzymi wysiłek, to wszystko załamałoby się bardzo szybko – powiedział Tomasz Miegoń.

– Cała obrona naszego staniu posiadania nad Bałtykiem, która przetrwała w naszej świadomości do dzisiaj to kilka punktów np. Westerplatte. W Gdyni takim miejscem jest Kępa Oksywska, zaś najmocniejszym punktem jest sam pułkownik Dąbek. Patrząc na przebieg służby tego oficera trzeba powiedzieć, że on przeszedł do historii w ciągu miesiąca. To była jego walka życia, zakończona samobójczą śmiercią. Kampania na Wybrzeżu miała momentami elementy takiego rycerskiego honoru z czasów dawno minionych. To może być szabla majora Sucharskiego. To także jest polecenie godnego uhonorowania pułkownika Dąbka przez Niemców, bo w jego pogrzebie uczestniczyli oficerowie wroga. To był ostatni moment przed wojną totalną, którą ten konflikt się stał – tłumaczył Aleksander Gosk.

POCZĄTEK KOSZMARU

Nikt nie spodziewał się, że wojna potrwa aż 5 lat i będzie tak krwawa. Jej początkiem były wysiedlenia i morderstwa mieszkańców Pomorza. Próba budowania mitu nowego niemieckiego miasta była wymierzona przeciwko Gdyni.

– We wrześniu 1939 roku pierwsze symptomy tej brutalizacji były widoczne np. w Wejherowie. Po wkroczeniu do miasta Niemców bojówka SA wyprowadziła celnika, policjanta i dyrygenta miejscowej orkiestry. Zaprowadzono ich na rynek i rozpoczął się lincz. Część mieszkańców Wejherowa, Niemcy zadeklarowani oczywiście, była tym widokiem rozradowana i żądała śmierci. Policjant został odprowadzony do więzienia i tam prawdopodobnie zamordowany. Z inicjatywy właścicielki fabryki obuwia w Wejherowie pozostali zostali uratowani. Jak widać, nie wszyscy Niemcy byli tacy sami – przypomniał Tomasz Miegoń.

– Pułkownik Stanisław Dąbek to niezwykły człowiek. Po wielu nieprzespanych nocach, obciążony fizycznie i psychicznie jeszcze 19 września próbował kontratakować. Nie było artylerii, nie było łączności. Został on sami z kilkunastoma oficerami, podoficerami i szeregowymi żołnierzami. Walczyli do końca. Myślę, że chciał zginąć i liczył się z tym. Nawet jak został ranny, to obsługiwał dalej francuską armatę. Później wydał dyspozycje i się zastrzelił. On wiedział o co się bije. Był pierwszym żołnierzem września 1939 roku – dodał.

 

(Fot. Centralne Archiwum Państwowe)

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj