Nie daj się zabić, synku! Wspomnienia Wiesława Wodyka z Grudnia ’70

Demonstracje Grudnia 1970 w Gdyni: Ciało Janka Wiśniewskiego (Zbyszka Godlewskiego) niesione przez demonstrantów (fot. Edmund Pelpliński/Wikimedia Commons)

Widział, co wydarzyło się w Gdańsku i w Gdyni w grudniu 1970 r. Wiesław Wodyk był bowiem studentem studiów wieczorowych na Politechnice Gdańskiej i jednocześnie pracował w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Mimo że upłynęło 55 lat, tragiczne obrazy wciąż są żywe w jego pamięci.

Kiedy 14 grudnia pojechał na zajęcia, dowiedział się, że są odwołane. Z kolegą wybrali się do centrum Gdańska i tam widzieli czołgi, strzały do niewinnych ludzi i rannych. Jednak największe wrażenie zrobił na nim „Czarny czwartek”, czyli 17 grudnia w Gdyni. Tego dnia matka żegnała go idącego do pracy „Nie daj się zabić, synku”.

CZOŁGI NA ULICACH

Protest na ulicach Gdańska wybuchł w wyniku podwyżek cen, które obowiązywały od 13 grudnia 1970 r. Później manifestacje odbywały się także w Gdyni, Szczecinie i Elblągu. Protesty zostały brutalnie stłumione przez wojsko i milicję.

Pojazdy wojskowe stojące na skrzyżowaniu ul. Czerwonych Kosynierów i 10-go Lutego (fot. IPN)

JANEK WIŚNIEWSKI

Na ulice wyjechały czołgi, strzelano w tłumy ludzi z broni maszynowej. Zginęło ponad 40 osób, ponad 1100 zostało rannych. Tysiące aresztowano. Symbolem tragedii na Wybrzeżu stał się „czarny czwartek”, kiedy zabitych Zbigniewa Godlewskiego (zwanego pośmiertnie Jankiem Wiśniewskim zgodnie ze słowami ballady) i Ludwika Piernickiego niesiono na drzwiach.

Posłuchaj dokumentu Marzeny Bakowskiej „Nie daj się zabić, synku!”:

Marzena Bakowska/puch

Przeczytaj też: 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj