„Solidarność” protestuje, ponieważ nie wszyscy pracownicy na froncie walki z koronawirusem zostali przez rząd równo potraktowani w kwestii wynagrodzeń. O sprawie tej w audycji „Głos Pracownika” Olga Zielińska rozmawiała z Mariolą Ochman, przewodniczącą Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”.
– Cieszymy się, że rząd dostrzegł potrzebę wynagrodzenia pracowników za zwiększony wysiłek i za to zagrożenie, które jest w czasie pandemii szczególne. Natomiast popełniono błąd wynikający, tak zakładam, z pośpiechu. Chciano szybko wynagrodzić pracowników, przyznać ten dodatek i zapomniano o całej grupie osób, które pracują przy pacjentach chorych na COVID-19. Ten rejestr jest długi. Chodzi m.in. o sanitariuszki czy salowe. W ogóle pojawiło się takie skrótowe myślenie o służbie zdrowia, że to jest lekarz, pielęgniarka. Teraz dodano ratownika, próbuje się dodawać diagnostę, natomiast zapomina się o innych grupach zawodowych. A tak jak jest pierwsza linia frontu, tak jest też druga linia, równie ważna. To jest to zaplecze, bez którego pierwszy front nie mógłby istnieć. Jako „Solidarność” mamy obowiązek upominać się o wszystkie grupy zawodowe, a przede wszystkim o słabszych, bo silni sobie radzą. Więc my bardzo wyraźnym głosem mówimy i zwracamy się do pana premiera i ministra Niedzielskiego, żeby jak najszybciej naprawili tę omyłkę, wynikającą z pośpiechu – powiedziała Mariola Ochman.
– To ogromna grupa ludzi, która pracuje za niezwykle niskie wynagrodzenie, oscylujące wokół płacy minimalnej. Ci ludzie wykonują najtrudniejszą, najbrudniejszą, najcięższą pracę w szpitalach w warunkach szczególnego zagrożenia. Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj w szpitalach, nie tylko covidowych, bo to oczywista oczywistość, ale też innych, nie ma odwiedzin pacjentów. Nie przychodzą rodziny, osoby bliskie, które często wykonywały część obowiązków pielęgnacyjnych przy pacjencie. Teraz całe to zadanie spoczywa na opiekunkach, na salowych, na sanitariuszkach – zauważyła przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”.
– Ci pracownicy bardzo często odchodzą, bo fizycznie nie są w stanie poradzić sobie, a często również emocjonalnie. Po prostu to jest bardzo ciężka praca, bo pracuje się z człowiekiem, który nie jest nawet w stanie samoobsługiwać się. My tych pracowników stracimy. To są często osoby, które przepracowały w swoich placówkach szmat życia. Czują się rozżalone, że zapomina się o nich – dodała Mariola Ochman.
W dzisiejszej audycji była również mowa o rynku pracy dla osób w wieku powyżej 45-50 lat. Dlaczego ludziom z doświadczeniem obecnie trudno znaleźć pracę? Na ten temat Alicja Samolewicz-Jeglicka rozmawiała z Agnieszką Śladkowską, twórczynią Gorilla Job, firmy wspierającej kandydatów na rynku pracy.
– Pracodawcy, mając tak duży wybór kandydatów, z ich perspektywy, w lepszym wieku, którzy dają większą szansę na uczenie się czy szybkie zdobywanie kompetencji. Pracodawcy wciąż bardzo przykładają wagę do tego, że jak pracownik będzie młody, to będzie bardziej wydajny. To jest oczywiście zupełną bzdurą, ponieważ nie ma takiego jasnego podziału, że jak zatrudniamy osobę, która ma 20 lat, to będzie bardziej wydajna niż ta, która ma 60 lat. Może być dokładnie odwrotnie. Problem polega na tym, że coś jest nie tak w naszym kształceniu rekruterów, którzy nie dostrzegają wartości w dojrzałych pracownikach – powiedziała Agnieszka Śladkowska.
W „Głosie Pracownika” zajęliśmy się również kolejnym zawodem przyszłości. Tym razem chodziło o inżyniera nanomedycyny, który pojawi się wraz z rozwojem nowoczesnych technologii stosowanych w medycynie. Czym taka osoba będzie się zajmować? O tym opowiedziała Iwona Wysocka.