„Solidarność” chce przywrócenia ławników w sądach pracy. „Ich obecność wpływa na to, aby orzecznictwo było bliższe ludziom”

Jaką rolę pełnią ławnicy i dlaczego powinni ponownie znaleźć się w składach sądów pracy? Co jest powodem, że obecnie nie sprawują swojej funkcji? Dlaczego ich obecność jest tak istotna w kontekście obrony praw pracowniczych? Między innymi na te pytania w audycji „Głos Pracownika” Oldze Zielińskiej odpowiedział Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

 

NSZZ „Solidarność” zwróciła się do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o przywrócenie ławników do składów sądów pracy. Dlaczego ich obecność w składach jest potrzebna?

– Jest to dość oczywiste, ale warto przypomnieć dwa podstawowe argumenty, które za tym przemawiają. Pierwszy i najważniejszy jest taki: sędzia jest przygotowany merytorycznie, po studiach prawniczych, zna wszystko od strony formalnej (możne rzec „papierowej”); natomiast ławnicy to są ludzie, którzy mają doświadczenie życiowe. To osoby, które swoją obecnością pozwalają spojrzeć sądowi z zupełnie innej perspektywy, bardzo często z perspektywy strony słabszej, czyli pracownika. Natomiast druga niezwykle ważna rzecz, która jest bardzo często przywoływana, a niestety okazuje się fikcyjna, to społeczna kontrola nad sądami. Obecność ławników z jednej strony pozwala w skrajnych sytuacjach – bo przecież nieraz słyszymy o dość zaskakujących czy jawnie niesprawiedliwych wyrokach – temperować tego typu praktyki. Ponadto umożliwia w sytuacjach bardzo ewidentnych reagować, a czasem wpływać na to, aby orzecznictwo było bliższe ludziom i bardziej racjonalne – wyjaśniał Marek Lewandowski.

BRAK ŁAWNIKÓW SPOWODOWANY PANDEMIĄ

Dlaczego zatem w sądach pracy nie ma ławników?

– Przede wszystkim ze względu na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa. Wprowadzono specustawy, które wywróciły do góry nogami nasze życie. Trwa to już niemal drugi rok. Spowodowało to, że te „protezy” czyli rozwiązania zastępcze, niestety są przedłużane. Tego się wszyscy obawialiśmy: że łatwo wprowadzić różne ograniczenia, natomiast trudniej się z nich później wycofywać – tłumaczył Marek Lewandowski.

ZWOLNIENIE OSÓB POD SZCZEGÓLNĄ OCHRONĄ DOPIERO PO WYROKU

Kolejnym tematem rozmowy była chęć wprowadzenia przez „Solidarność” zabezpieczenia przed zwolnieniem osób znajdujących się pod szczególną ochroną do czasu prawomocnego zakończenia postępowania. O jakich pracowników i jakie zabezpieczenia chodzi? Kto miałby być chroniony w ten szczególny sposób?

– Chodzi o osoby będące pod szczególną ochroną, takie jak radni czy liderzy związkowi. Teoretycznie ustawa o związkach zawodowych chroni ich przed zwolnieniem. Ale ponieważ taka osoba bardzo często prowadzi z pracodawcą w imieniu członków związku, w imieniu pracowników, trudne negocjacje – na przykład płacowe albo w sytuacjach, gdy mamy do czynienia z konfliktami w zakładzie pracy, czy to w formie sporu zbiorowego, czy nawet strajku – ustawodawca wprowadził do ustawy o związkach zawodowych, ale też do innych ustaw zabezpieczenie, że takiej osoby nie można zwolnić. Ale pracodawcy, ewidentnie łamiąc prawo, zwalniają ich, wiedząc, że zanim w sądzie pracy rozpocznie się rozprawa, to mija wiele miesięcy. Potem ta rozprawa może trwać wiele kolejnych miesięcy, potem jest druga instancja, odwołania… i bardzo często takie sprawy ciągną się półtora roku, czasem dwa lata, a są przypadki, gdy tego rodzaju sprawy trwały nawet sześć czy osiem lat. W tym czasie taki człowiek jest wyrzucony z pracy, nie zarabia, a organizacja, której przewodził, najczęściej się rozsypuje. A więc to zabezpieczenie jest fikcyjne. Natomiast my się domagamy, i to od wielu lat, aby takie zwolnienie mogło nastąpić dopiero po prawomocnym wyroku sądu – wyjaśnił Marek Lewandowski.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj