Gdyby pracownicy mogli poprosić szefa o cokolwiek, 73 proc. zwróciłoby się o podwyżkę, a 63 proc. – o premię finansową. Takie wnioski wypływają z badań „Barometru Polskiego Rynku Pracy”. Na trzecim miejscu najbardziej oczekiwanych korzyści znalazł się czterodniowy tydzień pracy.
Gościem Tomasza Sosnowskiego w audycji „Głos Pracownika” był Przemysław Kitowski z Mudity, który zajmuje się między innymi analizami rynku pracy.
30 proc. polskich pracowników pracowników otrzymuje dodatki pozapłacowe. Najczęściej przybierają one postać różnego rodzaju bonów i rabatów, pakietów prywatnej opieki medycznej, paczek na święta oraz imprez integracyjnych. Gdyby podwładni mogli poprosić swojego pracodawcę o cokolwiek, najchętniej zwróciliby się o podwyżkę wynagrodzenia.
– To logiczne, że chcemy zarabiać jak najwięcej pieniędzy. Gdybyśmy jednak spojrzeli na obie strony, to z jednej mamy pracownika, który chciałby zarabiać jak najlepiej, bo wszystko dookoła drożeje, a skoro tak się dzieje, powinniśmy dostawać takie pieniądze, żeby tak zwana wartość naszej pracy w jakimś stopniu wystarczyła nam na to, co chcemy kupić. Jeżeli w tamtym roku za swoją pensję byłem w stanie kupić, przykładowo, dziesięć tysięcy bochenków chleba, w tym roku chciałbym nabyć tyle samo, a chleb zdrożał. Z drugiej strony mamy pracodawcę, którego firma musi więcej zarobić, aby móc wypłacić takie pieniądze – wyjaśniał Kitowski.
– Tutaj pojawia się mentalny problem, bowiem pracodawca, który więcej zarabia, też chciałby dać więcej pieniędzy pracownikowi, ale gdyby pracownik spojrzał w swój budżet domowy, okazuje się, że są takie pozycje, jak jedzenie: ja mogę przykładowo dać 1000 złotych dodatkowo i on może to wydać właśnie na jedzenie, bo i tak musi to zrobić, tylko, że to, co mu daję, to tak zwane brutto brutto z mojego punktu widzenia. Pracownik dostanie netto, to, co widzimy na umowie, to brutto, a to, co płaci pracodawca, nazywamy właśnie brutto brutto – dodaje ekspert.
Posłuchaj całej audycji:
Tomasz Sosnowski/pb