Natalia Partyka, mistrzyni paraolimpijska

Sytuacja niepełnosprawnych sportowców i problemy, z którymi muszą się zmagać, były tematami Rozmowy kontrolowanej w Radiu Gdańsk. Gościem Włodzimierza Machnikowskiego była mistrzyni paraolimpijska w tenisie stołowym Natalia Partyka.

Włodzimierz Machnikowski: No i pograłaś sobie Natalko. Wiadomo, że jak stajesz przy stole, to atakujesz. Teraz stanęłaś przed kasą i zdaje się, zaatakowałaś. O co w tym wszystkim chodzi i czy nie masz tego dosyć? Czy nie żałujesz tego, że rozpętałaś burzę?
Natalia Partyka: Przy stole rzeczywiście atakuję, aczkolwiek tutaj, to chyba nie był atak z mojej strony. To po prostu była chęć wyjaśnienia całej zaistniałej sytuacji. Nie spodziewałam się, że rozpęta się aż tak wielka, ogólnopolska burza. Jednak, jeśli to przyczyni się do zmiany pewnych uchwał, to myślę, że warto było ten temat ruszyć.

WM: Czyli jednak świadome działanie? Wczoraj wydałaś oświadczenie, w którym piszesz „Mam nadzieję, że aktualna dyskusja medialna przyczyni się do zmiany statusu sportowców niepełnosprawnych w świadomości miejskich urzędników.” Kryje się tu pewien zarzut. „A ty samym spowoduje zmianę w regulaminach przyznawania sportowych stypendiów tak, aby również oni mogli być beneficjentami takiej formy wsparcia.” Czyli jednak działanie świadome, zmierzające do konkretnego celu?
NP: To że nie dostałam stypendium, ta informacja pojawiła się już jakiś czas temu. Jednak nic z tym nie robiliśmy, ponieważ chcieliśmy to wyjaśnić, dowiedzieć się dlaczego tak się stało, w inny sposób. Jednak nam się nie udało, dlatego to troszeczkę rozdmuchaliśmy. Głównym celem tej całej afery jest właśnie to, żeby chociażby w przyszłości, sportowcy niepełnosprawni byli traktowani łatwiej. To już nie chodzi o mnie, lecz o wszystkich paraolimpijczyków. Ja teraz jestem w Gdańsku. Mam nadzieję, że będę jak najdłużej. Ale być może też w przyszłości pojawią się inni medaliści paraolimpijscy i fajnie by było, gdyby byli tak samodoceniani jak olimpijczycy. To jest główny cel i teraz już myślę, że się dużo dzieje. To oświadczenie z mojej strony jest, ponieważ nie chcę, aby wywoływała się jakaś dodatkowa burza na różne, niepotrzebne tematy.

WM: Cel zdaje się osiągnęłaś. Od tego zaczynasz swoje oświadczenie. „W związku z coraz liczniejszymi komentarzami dotyczącymi decyzji władz miasta Gdańska o nieprzyznaniu mi stypendium sportowego miasta Gdańska na rok 2013, pragnę poinformować, że w zaistniałej sytuacji nie będę podejmowała jakichkolwiek działań formalnych celem zmiany decyzji kompetentnego organu Urzędu Miasta Gdańska.” Sprawę uznajesz za zamkniętą?
NP: Tak, osobiście, ze swojej strony sprawę uznaję za zamkniętą. Decyzja miasta jest taka, jaka jest. Według nich, nie zakwalifikowałam się do tego, aby otrzymać stypendium sportowe. Rozumiem to, będę trenować dalej i jeszcze mocniej, aby być może w przyszłości spełnić te kryteria. Wywołała się dyskusja, więc tylko i wyłącznie chyba o to nam w tym wszystkim chodziło. Aby coś się ruszyło, aby pomóc innym niepełnosprawnym sportowcom.

WM: Ruszyło, bo sprawa ma już kontekst polityczny. Między innymi jeden z radnych miasta Gdańska wystosował i upublicznił otwarty list do pana prezydenta. „Drogi Pawle, proszę o inicjatywę uchwałodawczą, która zmieni dotychczasowy regulamin, a tym samym umożliwi takim osobom, jak Natalia Partyka ubieganie się o stypendium. Jednocześnie proszę o przyznanie Natalii indywidualnego stypendium Prezydenta Miasta Gdańska.” Proszę bardzo, politycy już o Ciebie walczą. Być może walczą o siebie, a korzystają ze sposobności, że mamy głośną sprawę.
NP: Rzeczywiście sporo ludzi ze świata polityki też bierze w tym aktywny udział. Akurat w to ja już bym się nie chciała angażować, bo to nie jest do końca temat, w którym się czuję bardzo dobrze. Polityka mnie tak do końca nie interesuje, więc to trzeba pozostawić politykom. Oni to będą załatwiać między sobą. Co z tego wyniknie, zobaczymy. Czas pokaże, jakie decyzje zostaną podjęte. Myślę, że będę spokojnie sobie śledzić tę sprawę. Zobaczymy.

WM: Nie boisz się, że możesz na tym stracić ? „Natalia Partyka, doceniana przez prezydenta miasta Gdańska”, krzyczy tytuł, „od listopada 2008 roku otrzymała ponad 98 tysięcy złotych w formie nagród i stypendiów.”
NP: Nie boję się. Poruszenie tego tematu to była moja świadoma decyzja. Jest wiele artykułów w internecie. Właściwie wszystkie media od dwóch dni huczą tylko i wyłącznie o jednym. Jest wiele artykułów, jak i opinii pozytywnych, ale też pojawiają się negatywne. Myślę, że artykuł, który ma Pan przed oczami jest bardziej stawiający mnie w troszeczkę negatywnym, a miasto w pozytywnym. Można to interpretować wszystko na swój własny sposób. Nigdy nie ukrywałam, że od miasta Gdańsk dostawałam pomoc, nagrody finansowe. To jest oczywiście prawda. Jednak trzeba przede wszystkim rozróżnić to, że nagroda finansowa to jest jedno, a stypendium sportowe to jest drugie. I to są dwie zupełnie różne rzeczy. Trzeba o tym po prostu pamiętać.

WM: Ale podobno o stypendium w 2012 roku się nie ubiegałaś. Zapomniałaś?
NP: Tak, w 2012 roku o stypendium rzeczywiście się nie ubiegałam. Jednak to dlaczego i z jakich względów, to trzeba by się było spytać prezesa mojego gdańskiego klubu. Jednak rok 2012 to już przeszłość, to już za nami. Nie o ten rok w tym wszystkim chodzi. Tutaj chodzi o rok 2013.

WM: Jesteś gdańszczanką? Wyjaśnijmy.
NP: Oczywiście, że jestem gdańszczanką. W Gdańsku się urodziłam, cały czas tu mieszkam, trenuję i też od 2009 reprezentuję barwy gdańskiego klubu Szansa Start Gdańsk. Wiem, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że również jestem reprezentantką gdańskiego klubu.

WM: A w sporcie zawodowym jesteś reprezentantką klubu SKTS Sochaczew i tam podobno też Ci płacą za sławienie miasta.
NP: Zgadza się. W tenisie zawodowym wśród osób pełnosprawnych jestem zawodniczką sochaczewskiego klubu tenisa sportowego i tam od bodajże dwóch lat również dostaję wsparcie od władz miasta. Ale to są też dwie zupełnie różne rzeczy i to też trzeba rozdzielać.

WM: To wyjaśnijmy w takim razie, dlaczego nie grasz dla Gdańska.
NP: Nie gram dla Gdańska z bardzo prostego powodu. Ponieważ na dzień dzisiejszy w Trójmieście nie ma klubu, który jest w najwyższej grupie rozrywkowej, w ekstraklasie, czyli na tym poziomie, na którym ja obecnie gram. Nie ukrywam, że zaczynałam swoją przygodę z tenisem w Gdańsku i bardzo chciałabym w Trójmieście grać, przed gdańskimi kibicami. Jednak nie ma takiej możliwości. Mam nadzieję, że te drużyny, które teraz są, a są w pierwszej lidze, podniosą swój poziom i być może w przyszłości awansują do ekstraklasy. Bardzo bym chciała wrócić tutaj do Trójmiasta.

WM: A póki co czujesz się niedowartościowana, obrażona, rozżalona? Jakie uczucia Tobą targają?
NP: Myślę, że chyba jestem troszeczkę rozżalona. Chociaż nie wiem, czy to jest do końca może prawdziwe określenie. Akceptuję to wszystko w takim stanie, jakim jest.

WM: I masz tego wszystkiego dosyć już pewnie?
NP: Nie ukrywam, że troszeczkę tak, bo nie spodziewałam się, że to będzie aż na taką skalę. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że mogę wykorzystać jakąś swoją pozycję do tego, aby coś wywalczyć dla sportowców niepełnosprawnych. Jeśli teraz nie zrobię tego ja, to być może w przyszłości nikomu się tego nie uda zrobić. Pomimo tego, że mam tego wszystkiego dosyć, że jest ciężko, dobrze się stało, że ten temat został poruszony. Trzeba zachować odpowiednie proporcje i dystans w tym wszystkim. Wtedy będzie bardzo fajnie.

WM: Mam wrażenie, że największy problem z Tobą jest taki, że Ty, jak na sportowca niepełnosprawnego jesteś za dobra i w związku z tym rywalizujesz jak równa z równymi ze sportowcami pełnosprawnymi. Zresztą, jesteś rakietą numer jeden w Polsce w tej chwili, jeśli chodzi o tenis stołowy. Więc sama sobie poniekąd jesteś winna.
NP: Wychodzi na to, że ciężko mnie gdzieś tam zlokalizować. Nie wiadomo dokładnie, do którego worka mnie włożyć.

WM: Myślę, że tak. Tak interpretowali tę sytuację urzędnicy.
NP: Być może rzeczywiście jest to problem. Jednak na pewno będę robić w życiu wszystko, będę się starać jak najbardziej. Taki problem zawsze wszystkim towarzyszył. To będzie wtedy oznaczało, że pod względem sportowym się rozwijam i że jestem coraz lepszą zawodniczką.

WM: Paradoksalne jest to, że Ty – najlepszy sportowiec Gdańska 2012r. nie otrzymałaś stypendium Prezydenta Miasta Gdańska.
NP: Tak, rzeczywiście. To było fajne wyróżnienie. Dokładnie tak jak mówiłam wcześniej, trzeba to rozdzielić. Tamten czas był naprawdę bardzo pozytywny. Wszystko fajnie się układało, nie mam nic do zarzucenia. Teraz mamy nowy rozdział i nowe problemy.

WM: Nie obawiasz się, że Ty rozżalona, a prezydent to nawet się obrazi w całym tym zamieszaniu?
NP: Mam nadzieję, że tutaj się nikt nie obrazi na nikogo. To nie o to w tym wszystkim chodzi. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, spokojnie usiąść, przeanalizować i zastanowić się nad sytuacją. To się dotyczy chyba każdej ze stron. Nie ma miejsca na jakieś obrażanie. Trzeba pamiętać o tym, żeby sportowcy przede wszystkim mieli jak najlepiej, aby mieli stworzone idealne warunki do rozwoju.

WM: Fajnie by było nie dyskutować za pośrednictwem mediów, tylko po prostu się spotkać. Czy rozważasz taką możliwość, żeby zaprosić prezydenta na kawę czy wprosić się do jego gabinetu? Przedyskutować to, spojrzeć sobie w oczy, dojść do jakiegoś porozumienia…
NP: Nie, myślę, że czegoś takiego nie będzie. Ja nie będę wychodzić z taką inicjatywą. Dla mnie ten temat jest już zamknięty. Jest oświadczenie, które myślę, że wiele wyjaśnia. Zostawiam te sprawy innym ludziom, odpowiedzialnym za to i zobaczymy, jakie podejmą decyzje. Ja dalej muszę robić swoje, czyli chodzić na treningi, pracować na sto procent. Taka jest moja praca i rola.

WM: Za chwilę do pracy jedziesz, zdaje się?
NP: Dokładnie tak. Jadę do pracy. Już w sobotę czeka mnie przedostatni mecz ligowy. Bardzo ważny, bo zadecyduje o tym, czy znajdziemy się w fazie play off i czy będziemy walczyć o medale.

WM: Jeszcze jedno pytanie na zakończenie. Może grasz w niewłaściwego tenisa? Bo gdybyś wzięła dużą rakietę, wyszła na kort i osiągała podobne sukcesy jak Agnieszka Radwańska, to byś śmiała się z tych 98 tysięcy czy tych 20 tysięcy brutto, które otrzymałaś za osiągnięcia sportowe. Czy te 10 tysięcy za to, że byłaś najlepszym sportowcem i medalistą paraolimpiady.
NP: Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne, że gdyby rakieta była inna, to też problemy byłyby inne. Jednak rakietkę mam mniejszą, piłeczkę mam mniejszą, więc mówimy też o mniejszych sumach pieniędzy. Może też o teoretycznie mniejszych problemach. Ale przyznam szczerze, że nie zamieniłabym tego na nic innego, bo jest dobrze, tak jak jest.

WM: Niezależnie o tego, że nie otrzymałaś stypendium, masz z czego żyć?
NP: Oczywiście. Nie chcę, żeby to zabrzmiało właśnie tak, że przez to, że nie otrzymałam stypendium nie mam pieniędzy na życie. Ja sobie bez tego stypendium jestem w stanie poradzić. To jest proste. Im będę lepiej grała, tym tych pieniędzy potencjalnie może być więcej. Więc sobie naprawdę poradzę. Tak jak już mówiłam wcześniej, tu chodzi o ten sam fakt, aby sportowcy paraolimpijscy też mieli pełne prawo do tego, aby otrzymywać stypendium.

WM: My zgłaszamy w takim razie inicjatywę, żeby zorganizować na poziomie ekstraligowym zespół tenisistek stołowych. Rozumiem, że z Twojej strony gotowość do reprezentowania barw, nie wiem, MRKS czy pod jakimkolwiek innym szyldem ta drużyna występowała, jest?
NP: Jasne, wchodzę w to w stu procentach. Już mogę zacząć pracować na formą.

WM: To na razie życzymy sukcesów w karierze sportowej, a potem żebyś to wszystko czyniła jeszcze ku chwale Gdańska. Dziękuję bardzo.
NP: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj