– Zdaję sobie sprawę, że promocja kosztuje i w Londynie o Gdańsku nie usłyszymy, dlatego ja niedopłatnie promuję to miasto – tak o swojej działalności mówi Ewa Kowalska, blogerka i wielbicielka Grodu nad Motławą. Autorka iBedeker.pl została nagrodzona Nagrodą Miasta Gdańska im. Marcina Optiza.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry. Witam.
Ewa Kowalska: Dzień dobry.
AM: Nie będziemy ukrywać, że się znamy, bo przecież często jesteś gościem Komentarzy, więc pozwolą Państwo, że nie będę mówić na Pani. Kolejna nagroda, tym razem za promocję Gdańska. Całkiem niedawno była nagroda za promocję…
EK: …też Gdańska i Pomorza.
AM: Gdańska i Pomorza. To porozmawiajmy o Gdańsku. Powiedz mi, co ma Gdańsk czego nie mają inne miasta, a czego my nie mamy co inni mają? Czego im czasem zazdrościmy?
EK: Ja myślę, że to jest chyba wszystko. Gdańsk ma wodę, Gdańsk ma las, wzgórza, równiny, Gdańsk ma fajnych ludzi i Gdańsk ma ten klimat, który stwarza jego wielkość. Dla mnie Gdańsk jest miastem, które jest uszyte na moją miarę. To nie jest miasto za wielkie, w którym ja np., jak w Warszawie, się gubię, czuję się zupełnie anonimowa i taka naprawdę zagubiona. Natomiast to jest miasto, w którym można oddychać.
AM: My, gdańszczanie to wiemy?
EK: Ja myślę, że jest ogromna liczba ludzi, którzy kochają to miasto i doceniają. Ale równie duża grupa, jak nie większa, jest tych, którzy są troszeczkę na nie. I to mnie akurat boli. Którzy też miasta zresztą nie znają. I to jest też mój pomysł na moją działalność.
AM: No właśnie ty organizujesz takie spacery po mieście. Też sobie kiedyś pomyślałam, że w gruncie rzeczy to ja nie znam tego miasta. Ja je znam, ale nie znam właściwie.
EK: Tak, rzeczywiście potrzeba Gdańszczan do poznawania jest wspaniała i dlatego ja jestem zachwycona, że mi te spacery wyszły. Nie dlatego, że to ja i te spacery tak fantastycznie funkcjonują. Tylko w ogóle jest potrzeba spacerowania.
AM: Ja przypomnę, że pierwszy taki spacer i 300 osób.
EK: Jak zaczynałam. W Nowym Porcie było 480 osób. Naprawdę 480. Moim wzorcem do naśladowania jest to Nadbałtyckie Centrum Kultury. To oni zaczęli tak naprawdę pierwsze takie spacery, ale oni robią to raz w roku. Ja robię to znacznie częściej. I rzeczywiście potrzeba jest ogromna. Taki miód na serce wylał mi ostatnio mieszkaniec Nowego Portu, który podszedł do mnie po zakończonej wycieczce, podał mi rękę. No cóż, twarzy nie miał raczej skażonej inteligencją, za to alkoholem i owszem. I powiedział, że w tej wycieczce brał udział przez przypadek, bo akurat przechodził i się przyłączył. Półtorej godziny z nami był i na zakończenie zapytał mnie czy mogłabym mu przypomnieć tytuł książki, o której wspominał przewodnik. Bo on ma zamiar tę książkę przeczytać. I to jest to co mnie raduje.
AM: No właśnie, Nowy Port. Mnie się wydaje, tak jak bywam tam, a bywam bardzo rzadko, że to jest piękna dzielnica. Ale troszkę zapomniana przez Boga i ludzi. Przez władze miasta, tak mi się wydaje.
EK: Wydawałoby się, że w momencie kiedy powstała PGE Arena, taki był pomysł, że ta część miasta ożyje. Też mam pewne wątpliwości. Bardzo dużo się mówi w tej chwili o Wajdeloty czy o Dolnym Mieście. Natomiast o dzielnicy Nowy Port troszeczkę jakby mniej. Ale widzę, że ludzie darzą ogromnym sentymentem. Ja zresztą zapraszam na kolejny spacer. 23 czerwca odbędzie się trzecia i ostatnia część spaceru po Nowym Porcie. I ludzie znają, coraz częściej przyjeżdżają. Przyjeżdżają np. do latarni morskiej, która też jest hitem ostatnich lat.
AM: Mówisz o Wrzeszczu i Wajdeloty. Ostatnio byłam tam kilka razy. Wszystko jest rozkopane. Teraz jest tam mała masakra. Natomiast pomyślałam sobie „w końcu”. To jest tak piękne miejsce. Trochę późno, ale w końcu.
EK: No widzisz, to jest tak, że tam jest silne lobby. Bo to też zależy od ludzi. Tam się zebrała spora grupa ludzi bardzo aktywnych, którzy prawdopodobnie przyczynili się do tego, że to rzeczywiście te pieniądze przyszły. Tak samo jest z Dolnym Miastem. Opowiadacze historii robią fantastyczną rzecz na rzecz promocji tej części miasta. Tam się coś dzieje. W Nowym Porcie ja znam akurat ogrom ludzi sympatycznych i aktywnych. Natomiast niestety najwyraźniej mają niewielką siłę przebicia.
AM: Chyba podobnie jest trochę na Stogach.
EK: Stogi to są, szczerze powiem, mi zupełnie obce tereny. Ja tam jeżdżę na plażę…
AM: Też mi się wydaje, że to mogłoby być piękne miejsce. Właśnie ponieważ to jest droga na plażę. A tak się nie dzieje. Ty nie ukrywasz jak bardzo kochasz Trójmiasto. Powiedz mi czy ty uważasz, że ono się rozwija, tak jak powinno? I w stronę, i w tempie. Malkontentów nie brakuje, wiem.
EK: Nie brakuje.
AM: Ale czy to jest dobry rozwój? Na przykład budowa wielkiego ECS? Budowa, chociażby, PGE Areny? Czy to są inwestycje, które…
EK: Czy są potrzebne?
AM: Nie chcę powiedzieć „Czy nam się zwrócą?” Czy one są i będą magnesem?
EK: Ja mam nadzieję, że tak. Jak wiesz, jestem związana np. z PGE Areną Gdańsk, ponieważ ten stadion w pewnym sensie budowałam. Przez 3 i pół roku tworzyłam pamiętnik budowy stadionu. I rzeczywiście patrzę na ten obiekt z pewnego rodzaju miłością. Chociaż jest to miłość pewnie do ludzi, których tam spotkałam. Ja jestem przekonana, że takie obiekty są potrzebne, żebyśmy właśnie się promowali. Muzeum II Wojny Światowej i ECS – dla mnie są to obiekty absolutnie bezwzględne i potrzebne. Osobiście nigdy nie mówię niczego na temat Teatru Szekspirowskiego. Bo każdy coś bardziej lubi, coś mniej.
AM: Że za duża bryła w tym miejscu?
EK: Obrazu nie można oceniać, póki on nie jest skończony. W tej chwili przejeżdżam Podwalem Przedmiejskim i jestem załamana jak wygląda ta betonowa ściana, która zasłania.
AM: Też mnie to trochę przeraża.
EK: Natomiast ECS… Ja wiem, że to też niepopularne, bo nie wszyscy kocham ECS. Tak samo jak nie wszyscy kochamy stadion. Mi się osobiście ECS po prostu podoba. Czekam na jego zakończenie i z bólem odebrałam wiadomość, że współprojektant Piotr Mazur odszedł.
AM: Czego temu miastu potrzeba najbardziej?
EK: Uśmiechu.
AM: No dobrze, to się będziemy uśmiechać. A jak jest teraz taka akcja dziennikarska „Uwolnić Targ Węglowy” dla pieszych. Uwolnić, czyli jak rozumiem zrobić coś z Placem Wałowym w Gdańsku. Bo Plac Wałowy to jest niesamowite miejsce.
EK: Ale o Wałowym czy Węglowym mówisz?
AM: Mówię i o Węglowym, żeby uwolnić od samochodów, bo przecież to jest jeden wielki parking. Ale mówię też o Wałowym, żeby coś z nim zrobić.
EK: Tak, ja też jestem zdecydowanie za oddaniem tego Głównego Miasta pieszym. Chociaż sama jestem kierowcą. Mieszkam za obwodnicą, więc trudno żebym była osobą pieszą. Nie jestem w stanie do centrum Gdańska, przy mojej potrzebie bycia w różnych miejscach, dojeżdżać komunikacją miejską i potem spacerować. Natomiast zdecydowanie jestem za tym, żeby to centrum przeznaczyć mieszkańcom na deptaki. Dla pieszych oddać. Ale tu zatrzymujemy się na parkingach. Te parkingi muszą powstać. Ja bardzo liczę na to, że parkingi powstaną na Podwalu Przedmiejskim. Nie będę słyszała więcej o tym, że jest problem z budowaniem parkingu, ponieważ tam jest wysoko woda. Przepraszam, ale stadion PGE Arena powstał prawie na bagnie. I stoi. I nic złego z nim się nie dzieje. Zresztą na Wyspie Spichrzów też mają powstać przecież podziemne parkingi. Także w XXI w. myślę, że to nie jest żaden problem.
AM: Powiedz mi jak ty oceniasz promocję miasta? Czy jest taka jakaś zwarta wizja promocji wewnętrznej i zewnętrznej miasta? Ostatnio Mateusz Kusznierewicz został prezesem Fundacji Gdańskiej. On jest też ambasadorem. Czy to jest wartość dodana?
EK: Ta promocja jest na pewno wielowątkowa. Natomiast ja np. dowiaduję się od ludzi żyjących za granicą, że my jesteśmy bardzo słabo promowani za granicą. My jako Gdańsk. Słyszałam, że np. Maroko… W okolicach Londynu jeżdżą autobusy miejskie z logiem Maroko. Gdańska w tym Londynie podobno nie widać. Mi tego brakuje. Natomiast jakby zdaję sobie sprawę, wracamy jakby do tych obiektów, które są tworzone, że to jest wszystko kwestia pieniędzy. Ale ponieważ promocja wymaga wielkich pieniędzy, na które nie zawsze Gdańsk stać, dlatego ja właśnie promuję ten Gdańsk na swoją własną rękę i bezpłatnie.
AM: A jakie jest najpiękniejsze miejsce w Gdańsku?
EK: Ja zawsze powtarzam i zawsze wszystkich moich gości prowadzę na opływ Motławy. Może to akurat jest przykre w związku z wczorajszym wypadkiem. Tam znaleziono jakieś ciało. Ja to miejsce upodobałam sobie w sposób szczególny. Oczywiście, że Droga Królewska to jest piękne miejsce. Kocham widok z Ratusza Staromiejskiego. Widok bardzo mało wypromowany, bo my znamy widoki wszystkie inne, ale akurat nie z tego miejsca. I oczywiście przychodzę z gośćmi na Drogę Królewską i też kocham absolutnie to miejsce. Natomiast moim takim ulubionym miejscem, w którym nie ma turystów, w którym mogę rzeczywiście odpocząć, aczkolwiek tam jest za mało ławek, więc troszeczkę utrudnienie, jest zdecydowanie opływ Motławy.
AM: Przed nami święto Gdańska. Święto nas, gdańszczan.
EK: Oby była ładna pogoda.
AM: Za oknem na razie słabo. Jakoś się w to angażujesz?
EK: Angażuję się oczywiście. Ogarniam Ogarną. Jeszcze miesiąc temu byłam teoretycznie mieszkanką Ogarnej. Byłam tam zameldowana od ślubu. Także czuję się tam mocno związana.
AM: Taki parking trochę, zaplecze Długiej.
EK: Mam nadzieję, że mieszkańcy będą na tyle rozsądni i pozwolą nam przeprowadzić to święto, usuną samochody. Ale jest to rzeczywiście troszeczkę szara ulica, smutna. Natomiast widzę, że jest ze strony miasta, kilku radnych taka potrzeba zwrócenia uwagi na tę ulicę. Natomiast ja w ogóle bym na tej i na każdej innej ulicy Głównego Miasta pomyślała jeszcze o czym innym. Brakuje mi kwiatów w oknach mieszkań. I powiem, że nie bardzo rozumiem dlaczego ich nie ma. Bo mówienie, że klimat, niejednokrotnie słyszę, że mamy niewłaściwy. Ja mam kwiaty na balkonie i rosną świetnie.
AM: Może tam niewiele osób mieszka?
EK: Znaczy tam mieszkają na pewno starsi ludzie.
AM: Dużo mieszkań jest pod wynajem.
EK: Z jednym z radnych na przyszły rok właśnie szykujemy taką akcję, której celem będzie zachęcenie i podarowanie… Nie ja osobiście, mam nadzieję, że miastu się uda. Zorganizowanie skrzynek i kwiatów. A czy babcie, bo to głównie babcie tam mieszkają, będą podlewały? Mam nadzieję, że tak.
AM: A gdzie byś się wprowadziła, gdybyś nie mieszkała w Gdańsku?
EK: Nie ma takiej opcji. Ja miałam wielokrotnie możliwość przeprowadzenia się do Warszawy, pojechania tzw. za mężem. Ale w ogóle się nie zastanawiam. Kompletnie, naprawdę.
AM: Dziękuję bardzo.
EK: Dziękuję.