– Nie jestem zwolennikiem likwidacji Senatu. Wydaje mi się, że jest to bufor bezpieczeństwa dla Sejmu i procesu legislacyjnego, ponieważ z Sejmu wychodzi mnóstwo ustaw, które są niedopracowane – powiedział w Rozmowie Kontrolowanej poseł Prawa i Sprawiedliwości Maciej Łopiński.
Leszek Schmidke: Dzień dobry Panie pośle.
Maciej Łopiński: Dzień dobry panu, dzień dobry Państwu.
LS: Dlaczego Polacy tak źle oceniają polskich posłów? Według CBOS 3/4 to są opinie negatywne.
MŁ: Przykro mi z tego powodu.
LS: Mi też, ale dlaczego?
MŁ: Mogę panu powiedzieć z perspektywy posła opozycji. Ja sam jestem sfrustrowany tym, że nasze pomysły legislacyjne, czy nasze poprawki nie przechodzą, chociaż są absolutnie merytoryczne. Parę głosowań udało się opozycji wygrać.
MŁ: Ta ocena dotyczy wszystkich posłów. Nie tylko opozycji albo koalicji rządzącej.
ŁS: Dlatego że mam wrażenie, iż Donald Tusk i rząd nie do końca poważnie traktują parlament.
LS: Panie pośle, senat ma już tylko połowę negatywnych ocen. Można powiedzieć, że zdominowaną przez Platformę Obywatelską. Pomijam już zupełnie, że prezydent ma zaledwie 20 procent. Jest bardzo dobrze oceniany.
MŁ: To jest historia, która trwa już od dłuższego czasu. Senat ma zupełnie inny charakter. Tam nie ma bezpośrednich starć politycznych. Izba była pomyślana w ten sposób, przy okrągłym stole, jako taki test. Ten test bezapelacyjnie wygrała Solidarność. Potem mówiło się „izba refleksji”. Prawda jest taka, że rzeczywiście z Sejmu wychodzi wiele ustaw, które nie są dopracowane. Nie jestem zwolennikiem likwidacji Senatu, ponieważ wydaje mi się, że jest to jakiś bufor bezpieczeństwa dla Sejmu i procesu legislacyjnego.
LS: A nie obawia się Pan, że przy najbliższych wyborach parlamentarnych za dwa lata, ta negatywna ocena całego w sumie parlamentu znajdzie swoje odbicie we frekwencji?
MŁ: U nas ta frekwencja jest niewysoka. Najwyższa frekwencja jest w wyborach prezydenckich, które są bardzo spersonalizowane. Jeżeli chciał mnie pan zapytać o kręgi jednomandatowe, nie jestem zwolennikiem okręgów jednomandatowych.
LS: Bardziej o frekwencję. Ledwo przekraczała 30 procent. To też jest świadectwo postaw obywatelskich, chęci angażowania się i zniechęcenia do polityki.
MŁ: Niestety coś, co określamy terminem „społeczeństwo obywatelskie” jest słabe. Ja nad tym boleję. Sam jestem szefem stowarzyszenia i staram się na ile mogę, żeby ludzie, którzy chcą być aktywni publicznie, niekoniecznie w ramach partii politycznych, mieli takie pole do aktywności.
LS: Panie pośle, jak Skarb Państwa ma bronić stoczni gdańskiej? Czy w ogóle ma bronić? Przypomnę, że jest mniejszościowym udziałowcem. 25 procent należy do instytucji państwowej, jaką jest Agencja Rozwoju Przemysłowego.
MŁ: Tak. Moim zdaniem powinien bronić stoczni. Rząd popełnił błąd.
LS: Dlaczego powinien bronić?
MŁ: Dlatego że to są miejsca pracy i dlatego że przemysł okrętowy jest ważną dziedziną polskiej gospodarki. Powinien nią być. Prawo i Sprawiedliwości ma zamiar dokonać reindustrializacji Polski. To, że my nie mamy polityki przemysłowej i że Platforma Obywatelska się niemal szczyci, że nie ma polityki przemysłowej, uważam za wielki błąd. Niemcy ochronili swój przemysł okrętowy.
LS: Niezupełnie.
MŁ: Ale w dużo większym stopni niż my. Poza tym, nie rozumiem dlaczego my mamy bronić banków, a nie bronimy stoczni.
LS: Ale Panie pośle te osoby, większość, które w tej chwili pracują w Stoczni Gdańsk znajdzie pracę w innych stoczniach. Jest duże zapotrzebowanie na pracowników produkcyjnych. Jest sporo innych stoczni, które radzą sobie bardzo dobrze. I wcale nie mam wyłącznie na myśli grup remontowych i stoczni Crist.
MŁ: Grupa Gdańskiej Stoczni Remontowej rzeczywiście jest tym pozytywnym przykładem, że można sobie radzić nawet w trudnych czasach. Pamiętam, że jak był kryzys z opcjami walutowymi, to wtedy stocznia remontowa…
LS: …poradziła sobie bez pomocy państwa.
MŁ: Poradziła sobie. Natomiast mamy upadek stoczni w Szczecinie, upadek stoczni w Gdyni. Sądzę, że Skarb Państwa, Agencja Rozwoju Przemysłu powinna się przyłożyć do tego.
LS: Do ratowania Stoczni Gdańsk?
MŁ: Tak, do ratowania Stoczni Gdańsk.
LS: Agencja Rozwoju Przemysłu buduje swój holding. stoczniowy. Jest tam już kilka podmiotów w Gdańsku, Gdyni i na Pomorzu Zachodnim.
MŁ: Tak, wiem. Nie chce mieszać dwóch porządków, żeby było to jasne. Stocznia gdańska ma jednak inny wymiar poza gospodarką.
LS: Historyczny?
MŁ: Tak. Nie chcę mieszać tych dwóch porządków, ale jest to dla mnie ważne, żeby ta stocznia istniała, przetrwała. Tu chodzi oczywiście, współcześnie, o 1500 osób, które tam pracują. Cześć z nich pewnie znajdzie sobie pracę, ale to, że upadły u nas dwie wielkie stocznie spowodowało też, że upadło wiele innych zakładów, które kooperowały. Stocznia to nie tylko kadłuby. To jest cała sieć różnych powiązań gospodarczych, które dzięki zamówieniom ze stoczni funkcjonowały. To są już wtedy nie tysiące, ale dziesiątki tysięcy miejsc pracy.
LS: Jaki, Pana zdaniem, będzie werdykt Komisji Europejskiej dotyczący pomocy publicznej? Przypomnę, że 550 milionów złotych od 2004 roku. Komisja Europejska będzie musiała zdecydować, czy była dobrze czy źle wykorzystana.
MŁ: Tego nie wiem. Nie chcę prorokować. Nie chcę się bawić w Nostradamusa. Zresztą jego proroctwa nie były zbyt optymistyczne. Uważam, że nasz rząd powinien zrobić wszystko, żeby przekonać Komisję Europejską do tego, że należy to uznać.
LS: Ukraińskiemu właścicielowi zależy, Pana zdaniem, na pomocy stoczni?
MŁ: Mam nadzieję. Tak twierdzą moi koledzy ze Niezależnego i Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność, z którym nadal czuję się związany.
LS: Jeszcze kilka słów na temat dziury budżetowej. Jeżeli wierzyć ministrowi finansów, Marek Belka, Rada Polityki Pieniężnej i zagraniczne wydarzenie są winne dziurze budżetowej. Pan nie wierzy. Co więc zawiniło i jakie wnioski powinien wyciągnąć z tego rząd, jak wybrnąć?
MŁ: To jest dla mnie nie do końca jasne, bo znakomita większość ekonomistów mówiła ze budżet jest nietrafiony. Natomiast pan minister Rostowski w ogóle tego nie słuchał, a był bardzo przekonany do swoich racji. Przedstawiał je w charakterystyczny dla siebie sposób, bardzo autorytatywnie.
LS: Co teraz?
MŁ: Źle policzył.
LS: Komisja? Powinien chyba zostać skarcony? Odebraniem premii?
MŁ: Prawo i Sprawiedliwość składało wniosek konserwatywnego wotum nieufności. To jest w ogóle zły rząd. Nie tylko minister Rostowski jest złym ministrem finansów, ale jego szef jest złym premierem.
LS: Póki co, ciągle jest ten rząd i musi wybrnąć z tej sytuacji.
MŁ: Będzie nowelizacja.
LS: Jak PiS będzie głosował?
MŁ: Zobaczymy jak będzie wyglądała ta nowelizacja. Ja się nie spodziewam niczego dobregopo ministrze Rostowskim.
LS: Jarosław Kaczyński wyciąga rękę do polityków Solidarnej Polski. Rzeczywiście zrobił to na spotkaniu na Jasnej Górze. Natomiast, czy wyciąga rękę do wybranych polityków Solidarnej Polski, czy całej Solidarnej Polski?
MŁ: Myślę, że w Solidarnej Polsce jest część osób, które wróciłyby do Prawa i Sprawiedliwości. Nie sądzę, żeby chciała to zrobić czołówka. Zbigniew Ziobro, czy Jacek Kurski po tym, co mówili na temat Prawa i Sprawiedliwości. Bo jak państwo pamiętacie była pewna ewolucja w poglądach Solidarnej Polski, od drugiego płuca prawicy do radykalnej i fundamentalistycznej krytyki Prawa i Sprawiedliwości. Nie wyobrażam sobie tego, chociaż jestem człowiekiem tolerancyjnym i otwartym. Solidarna Polska nie poparła wniosku o konstruktywne wotum nieufności w związku z tym ponosi część odpowiedzialności.
LS: Ale tego syna marnotrawnego można by było przyjąć z otwartymi ramionami?
MŁ: Jest drugi wątek, który mnie bardzo bulwersuje. Mianowicie stanowisko Solidarnej Polski wobec finansowania partii politycznych. Ja wiem, że to nie jest bardzo popularne w społeczeństwie, ale moim zdaniem finansowanie partii politycznych poprzez budżet znakomicie utrudnia machinacje. To jest przejrzyste.
LS: Mam rozumieć między wierszami, że raczej do wybranych?
MŁ: Ja jestem członkiem klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, nawet jestem jego wiceprzewodniczącym. Natomiast nie jestem członkiem partii Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście utożsamiam się z jej programem, ale w związku z tym nie ja będę o tym decydował.
LS: Ale obserwuje Pan, widzi i słyszy?
MŁ: Myślę, że dla wielu osób z Solidarnej Polski ta droga jest otwarta, ale myślę że nie dla wszystkich.
LS: Jest Pan członkiem klubu parlamentarnego Zespołu Obrońców Języka i Literatury Polskiej?
MŁ: Tak, jestem.
LS: Czytam, że Pana klubowa koleżanka uzasadnia powstanie tego zespołu, że przez media parlamentarzyści wpływają na kulturę językową polaków. Czy nie należy tego szerzej rozumieć, Panie pośle, że akurat w ostatnich tygodniach Piotr Duda stał się takim symbolem pewnych relacji. Czy to taka filozofia Kalego nie występuje w naszej polityce? Jak ja ukraść krowę to dobrze, jak mi ukraść krowę to źle.
MŁ: Pamiętam „W Pustyni i w puszczy”. Ja bym nie odnosił tego do kultury języka. Traktuję raczej dosłownie zadania tego zespołu. Tym bardziej, że w świetle sprawozdania Rady Języka, poziom urzędowej korespondencji bywa dramatycznie niski.
LS: Ale też poziom debat, czy poziom od strony językowej.
MŁ: Jestem z wykształcenia polonistą, ale niepraktykującym, jak widać na załączonym obrazku, ale to się zdarza.
LS: Pana zdaniem, jako posłowie, macie państwo duży wpływ na kulturę języka w całym kraju? Czy nie przeceniacie swoich możliwości?
MŁ: Biorąc pod uwagę to od czego zaczęliśmy, czyli złe oceny parlamentu, a właściwie Sejmu, w opinii publicznej to pewnie nie trzeba przesadzać. Ale jakiś wpływ mamy. Ludzie jednak słuchają i obserwują.
LS: Jakiś mały podręcznik będziecie musieli dla posłów przygotować.
MŁ: Ale tych podręczników jest wiele.
LS: Ale taki bardzo przystępny.
MŁ: Samouczek języka polskiego, to jest dramat.
LS: Dziękuję bardzo.
MŁ: Dziękuję.