Iwona Kinda, matka Iwony Wieczorek

– W tej chwili bardziej wierzę w grupę powołanych przez prokuraturę trzech analityków, niż jakąkolwiek informację, że Iwona gdzieś jest. Nie może tak być, że o nowych wątkach w sprawie dowiaduję się z gazet – powiedziała w Radiu Gdańsk matka Iwony Wieczorek, Iwona Kinda.

Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Pani Iwono, witam.

Iwona Kinda: Dzień dobry.

AM: Wczoraj „Polityka” napisała, że analitycy z biura kryminalnego Komendy Głównej Policji, dokonali analizy bilingów telefonicznych tych przyjaciół, znajomych Pani córki w tę noc kiedy ona zaginęła z której wynika, że jakby ktoś ciągle był w okolicy Iwony. Którego komórka się tam logowała i kontaktował się z tym chłopakiem, z którym Iwona była na tej dyskotece. To nawet nazwano jakąś tam „tożsamością równoległą” czy jakoś tak. Czy Panią zaskoczyła ta informacja? W tym artykule jest sugestia, że nie potraktowano tego poważnie, że policja za bardzo tego nie zbadała.
IK: Tak. Ja w ogóle byłam zszokowana tą informacją. Nie wiedziałam od policji, że wokół Iwony w trakcie przejścia jest jakiś numer, który wielokrotnie pojawia się w obrębie zaginięcia.

AM: To jest dziewczyna, bo to jest konkretna osoba.
IK: Tak, to dziewczyna. Wczoraj, nie ukrywam, miałam straszną złość, bo nie mogłam się dodzwonić na policję. Chciałam sama to zweryfikować.

AM: To jest tak, że za każdym razem, jak się coś pojawia, Pani dzwoni?
IK: Tak, ale jakoś tak bezskutecznie. Jestem taka zdenerwowana i dosyć impulsywna. I zawsze jak coś mi nie odpowiada, wykonuję telefon na policję. Ale niestety ostatnio nie jest mi dane porozmawiać wtedy kiedy ja dzwonię.

AM: A policja w ogóle dzwoni?
IK: Nie, nie dzwoni.

AM: Ma Pani jakieś konkretne numery? Oni nie odbierają, bo już nie mają Pani nic do powiedzenia, czy jak to wygląda?
IK: Mam dwa numery. Jeden telefon jest na telefon stacjonarny tzw. biurko, a drugi mam telefon komórkowy, który przeważnie jest wyłączony. Wracając do tych billingów, i do tego konkretnego telefonu, i dziewczyny, nie wiem dlaczego wcześniej się jakoś o tym nie mówiło. Dlaczego policja mnie o tym nie poinformowała.

AM: Ale w ogóle w toku śledztwa informowano Panią o wszystkim?
IK: Absolutnie nie. Jeśli ja się pytałam, co w tej sprawie się robi dalej, to przez cały czas: „Pani Iwono, robimy wszystko. Zapewniamy Panią, że wszystkie tropy są sprawdzane.”

AM: Takie słowa też jest w tej sprawie. Wczoraj ukazało się oświadczenie zastępcy komendanta wojewódzkiego, że te tropy zostały sprawdzone i że to się nie potwierdziło. Wczoraj na święcie policji w Gdyni pan komendant wojewódzki wypowiedział się, że w tej sprawie jest wiele mitów. I to też jest jakiś taki kolejny mit, że to jest fakt, który ma przeważyć w tej sprawie. A do Pani to nie dociera?
IK: Trudno też mówić o zaginięciu mojej córki, o tym co się wokół dzieje w formie mitu. Z tym trochę się nie zgadzam. To, że jest dużo wersji i dużo rzeczy policja sprawdziła, nie wiadomo po jakim czasie, bo tutaj akurat bardzo się zbulwersowałam, że dopiero po półtorej roku zaczęły być analizowane billingi. Na to jestem zła. To, że dziewczyna rozmawiała z chłopakiem kilkaset razy, to mnie tak bardzo nie dziwi. Bo wiadomą rzeczą było, że będą ze sobą rozmawiać, się kontaktować, będą do siebie dzwonić. W takim przypadku na samym początku wydawało się, że swoje numery, które podali, te telefony będą na podsłuchu, że policja tak jakoś bardziej zajmie się tą sprawą. Przynajmniej ja miałam troszeczkę inną wizję na temat pracy policji. Ale niestety tutaj tak nie było. Także ogromne moje zdziwienie.

AM: Jak wczoraj kontaktowaliśmy się w tej sprawie, prokuratura mówiła, że jeszcze raz przyjrzy się sprawie, przeanalizuje ją. To daje jakąś nadzieję, czy nie?
IK: Oczywiście, że tak. W tej chwili bardziej wierzę w tę grupę trzech powołanych analityków, niż w jakąkolwiek informację, że Iwona gdzieś jest, że coś w końcu znajdą. To są trzy lata. Ja nie mogę żyć jak do tej pory, żebym ja nie wiedziała, co stało się z moim dzieckiem. Ja nie mogę otwierać gazet i z mediów dowiadywać się, co się zrobiło w sprawie poszukiwania Iwony, a czego się nie zrobiło, jakie są uchybienia.

AM: A tak to jest?
IK: A tak to po prostu wtedy wygląda.

AM: Dostała Pani jakiś numer na policję. Ma Pani takie poczucie, że policjanci nie chcą z Panią rozmawiać, bo nie mają nic do przekazania? A może po prostu im się nie podoba, że Pani niezbyt pozytywnie się wypowiada? O co chodzi? Taka głośna sprawa.
IK: Wydaje mi się, że chyba tutaj nie powinno być żadnej złości na mnie ze strony policji. Ja, jak każdy rodzic, jak każdy polski obywatel, chcę wiedzieć co stało się z moim dzieckiem. A że oni mają taką pracę, a nie inną, to po prostu muszą się z tym liczyć. Ja jestem matką i ja mam prawo zadzwonić na policję i dowiedzieć się co się robi w tej sprawie. A to, że od roku ten kontakt jest taki trochę urwany, to myślę, że po prostu nie chcą już ze mną rozmawiać. W tym sensie, bo nie mają mi nic do przekazania. Ja sama mówię: „Panie Januszu” czy „Panie Darku”, w zależności od tego z kim rozmawiam. I mówię „Niech pan chociaż powie mi inne zdanie, a nie to samo, które mi pan mówi od trzech lat, że pani Iwono, jak coś się wydarzy, pierwsza się pani o tym dowie, zadzwonimy do pani. Proszę się nie denerwować.” Ja już rozmawiam z nimi w tej formie.

AM: Pani Iwono, jeśli pojawiają się jakieś nowe wątki, one dotyczą tej grupy znajomych Iwony. Grupy znajomych, wokół których wciąż są jakieś podejrzenia, ale tak nie do końca jest to sprawdzone. Pani ma jakiś jaśniejszy obraz w tej sprawie jak to mogło być, co się właściwie wydarzyło? Jaka jest rola Pawła, z którym Iwona się tam spotkała? Jaka jest rola tej dziewczyny, byłej dziewczyny Pawła, który z nią wielokrotnie rozmawiał? Która była ze swoją komórką zarówno w tym lokalu, w którym była Iwona, jak i tam gdzieś w jej okolicy? Co się właściwie mogło wydarzyć?
IK: Teorii na temat co się mogło wydarzyć tak naprawdę jest bardzo dużo. Bo ja tak naprawdę do dzisiejszego dnia nie wiem o co oni się pokłócili.

AM: A policja wie?
IK: Może to jest pytanie do strony policji.

AM: Tak, postaram się je zadać. Ale właśnie to mnie zadziwia. Jest grupa jakichś ludzi i o coś się kłócą. Nawet jeśli ktoś nie słyszał, to chyba nie jest taki problem, żeby wyciągnąć od nich informacje o co wam poszło. Czy o jakąś bzdurę, tak jak sugerują, czy o coś poważniejszego?
IK: Tak, ale to była poważna bzdura, skoro Iwona zachowała się, tak jak się zachowała. Odwróciła się na pięcie i po prostu opuściła towarzystwo. Coś się tam wydarzyło.

AM: To może być naprawdę klu.
IK: Tak, o co poszło. Poza tym dla mnie dziwną rzeczą jest, że czwórka młodych ludzi idzie na dyskotekę, Iwona sama oddala się do domu, a następnego dnia, czyli w sobotę rano o godz. 7 na telefon stacjonarny do domu, ja odbieram telefon: „Czy Iwona jest w domu?” Zaczynają jej szukać. Przecież tak naprawdę nikt z nas, który przebywa w jakimś tam towarzystwie czy na imprezie nie robi tego.

AM: Ewentualnie może o 17.
IK: Tak, może o 17. „Wyspałaś się? Jak się czujesz? Na imprezie było fajnie.” A tutaj reakcja ze strony młodzieży była od godz. 7 rano.

AM: Pani Iwono, skoro to jest dla nas tak oczywiste, że to jest wątpliwe i podejrzane, to przecież chyba nie sposób myśleć, że policja tego nie sprawdzała. Wydaje mi się to tak nieprawdopodobne, że aż niemożliwe.
IK: Ja, tak jak już wcześniej wspomniałam, mam trochę inną wizję na temat pracy policji. Mi się wydaje, że jak była taka sytuacja od razu przy samym zgłoszeniu, czyli 17 lipca 2010r., ta cała czwórka następnego dnia albo jeszcze następnego dnia powinna zostać przesłuchana.

AM: Oni byli przesłuchiwani. Może nie od razu, ale w ogóle byli.
IK: Po trzech miesiącach.

AM: Czyli za późno.
IK: Tak mi się wydaje, że za późno. Można było ustalić pewne rzeczy, fakty. Ja oczywiście nie obwiniam tutaj nikogo, bo nie mnie osądzać kto zrobił krzywdę Iwonie. Czy ta czwórka, czy osoba przypadkowa, czy ten pan z ręcznikiem. Tylko po prostu jak każdy rodzic, jak każda matka uważam, że ta czwórka od razu powinna być przesłuchana. Cokolwiek by się nie stało.

AM: Znajomi Iwony w ogóle się z Panią jakoś kontaktują?
IK: Absolutnie nie. Rzeczywiście jakiś czas bardzo mi pomagali w tym zaginięciu. Młodzież się zbierała u mnie w domu. Wspominam ten czas na miarę jakiejś tam pomocy od nich. Później nastąpił taki moment, że jednego dnia jakby wszyscy się odcięli. Tak jak po trzech czy czterech miesiącach zaczęły się przesłuchania, moje pytania. I w to wszystko zaangażowały się media. Także tutaj jakby się troszeczkę przestraszyli i całkowicie się ode mnie odcięli. Nie mam z nimi żadnego kontaktu.

AM: Ale wciąż są ludzie, którzy jednak się angażują. Ostatnio była rocznica zaginięcia Iwony. Wiem, że byliście w Sopocie, rozdawaliście ulotki. Jest jednak jakaś grupa osób, która Panią wspiera czy nie?
IK: Oczywiście, że tak. Jest to pewna grupa internautów, bo nie mówimy tutaj o wszystkich, bo wiadomo, że są ludzie tacy i tacy. Razem coś robimy, staramy się. Ja tutaj muszę coś zrobić, bo właśnie przy okazji przypomnienia o zaginięciu Iwony pojawiają się takie artykuły jaki się ukazał wczoraj. Gdyby nie rocznica, gdyby nie przypomnienie o zaginięciu Iwony i pozostałych osób, w ogóle o problemie osób zaginionych w Polsce, to podejrzewam, że nikt nie interesowałby się tą sprawą. Taki artykuł by się nie ukazał. Przecież pani, która napisała ten artykuł miała oczywiście wybiórczy, ale wgląd do akt. Przeanalizowała, zrobiła to sama. Nie jest specjalistą w tej dziedzinie.

AM: Wczoraj nie dodzwoniła się Pani na policję. Jakie jest Pani oczekiwanie? Może tu, za pośrednictwem radia, zaapelujemy do tego, kto nie odbiera od Pani tego telefonu? Czy nie ma Pani już oczekiwań?
IK: Oczywiście ja systematycznie tam dzwonię. I mam nadzieję, że któregoś dnia się dodzwonię. Albo pan do mnie zadzwoni i powie: „Pani Iwono, to jest nowy telefon przypisany do pani. Będzie miała pani jakiś problem czy wiadomość, proszę do nas zadzwonić.” Wie pani, tak się wczoraj nawet zastanawiałam. Oczywiście to jest w tej chwili w sferze hipotetycznej, ale gdyby taka sytuacja się zdarzyła, gdyby Iwona rzeczywiście do mnie zadzwoniła na ten telefon, w co oczywiście nie wierzę, to gdzie ja mam dzwonić? Na telefon 997, gdzie ja muszę się tłumaczyć, mówić kim ja jestem, zgłaszać. Ja powinnam mieć taki telefon, tak jak mówią procedury, że jest przeznaczony telefon i ta osoba go odbiera. Tak to sobie przynajmniej wyobrażałam w takiej poważnej sprawie. Bo policja i prokuratura przez cały czas mnie zapewniają, że Iwona jest priorytetową zaginioną. Jak jest priorytetową zaginioną, to chyba powinno to jakoś wyglądać.

AM: Pani Iwono, co się stało z Pani życiem w ciągu tych trzech lat?
IK: Bardzo się zmieniło. Nie jest już takie same jak było, jak była Iwona.

AM: Ale ma Pani jeszcze córkę?
IK: Tak, mam.

AM: Wspiera Pani ją. A kto w ogóle Panią wspiera? Widzę, że policja tak nie za bardzo wspiera.
IK: Wspiera mnie rodzina. Na kogo można liczyć? W tym momencie tylko oni mi pozostali. Oczywiście całe rzesze znajomych, przyjaciół. Ale przede wszystkim rodzina.

AM: To stąd ta siła, żeby ciągle walczyć, żeby chociażby przyjść do radia i o tym rozmawiać?
IK: Wie pani, sama tak się czasem zastanawiam skąd mam tyle siły. Wszyscy mnie podziwiają. Moja mama mówi: „Daj sobie spokój. Masz tyle siły. Skąd ty to bierzesz?” Ale myśl o Iwonie, że ja mogę do końca życia nie dowiedzieć się co się z nią stało, daje mi taką energię. Wstaję rano i idę dzisiaj tutaj do tego radia z myślą „Może chociaż po tym programie? Może te 15 minut dadzą coś co będzie przełomem w tej sprawie i Iwona się odnajdzie?”

AM: Nie przyjmuje pani myśli, że do końca Pani życia niczego się Pani nie dowie?
IK: Absolutnie nie. Myślę, że to będzie w miarę możliwości jak najszybciej. Oczywiście ja się pogodziłam z pewnymi rzeczami.

AM: Czyli z czym?
IK: Z taką myślą, że Iwony może nie być wśród nas, wśród żywych. Jest to bardzo trudne. Mam oczywiście takie swoje zmienne nastroje. Czasami myślę, że nie żyje, czasami, że żyje. Ale jak nie żyje, to ja po prostu muszę znaleźć jej ciało, zrobić jej grób. Ja muszę wiedzieć, gdzie ona jest. To jest w tej chwili celem mojego życia. A jeśli ona żyje, co też oczywiście zakładam, bo jak pojawił się wątek Paryża…

AM: Że ktoś ją widział w McDonaldzie.
IK: Tak, to rzeczywiście jest możliwa sytuacja. Ale pod warunkiem, że Iwona uległa jakiemuś wypadkowi, nie jest świadoma kim jest.

AM: Dziękuję bardzo i trzymam kciuki, żeby Pani miała tę siłę.
IK: Dziękuję bardzo.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj