Janusz Kaczmarek, były szef Prokuratury Krajowej

Brak efektów w śledztwie dotyczącym Iwony Wieczorek stawia pytania jak przebiegają poszukiwania innych zaginionych – zastanawiał się w Radiu Gdańsk Janusz Kaczmarek. Były szef Prokuratury Krajowej i były szef MSWiA przypomniał, że w związku z tą sprawą, znowelizowano przepisy dotyczące poszukiwań.

Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie mecenasie, witam.
Janusz Kaczmarek: Dzień dobry pani, dzień dobry Państwu.

AM: Przygląda się Pan czasem sprawie Iwony Wieczorek?
JK: Tak, przyglądam się. Pomijam to, że jest bardzo głośna i medialna, ale chodzi również w moje zainteresowania związane z osobami zaginionymi.

AM: Właśnie jeśli chodzi o zaginięcia, jest chyba jedną z najbardziej nagłośnionych spraw w Polsce. Niech mi Pan powie, Pana zdaniem ta sprawa ma po prostu obiektywnego pecha, czy może być jednak coś w tym, że organy ścigania nie pracują tak jak powinny?
JK: Ja powiem trochę przewrotnie. Ta sprawa przyniosła wiele korzyści społecznych. Co prawda, nadal nie mamy odnalezionej Iwony Wieczorek, ale proszę zwrócić uwagę, że to na kanwie tej sprawy znowelizowano zarządzenie Komendanta Głównego Policji w zakresie poszukiwań osób zaginionych. A w związku z powyższym, ta sprawa ma pozytywny efekt z punktu widzenia społecznego. Te nowe zarządzenie daje policji inne możliwości, bardziej mobilizuje ją do pracy. Daje bezwzględne szanse pozostałym osobom zaginionym poprzez chociażby zintensyfikowanie tych prac przez danie oręża prawnego, ale również faktycznego, bo policja jest zobowiązana w miarę możliwości zabezpieczać monitoring. Wcześniej takiego jednoznacznego zapisu nie było. W związku z powyższym, trzeba doszukiwać się w tej tragedii również pozytywów społecznych.

AM: Pan mówi o czymś, co teoretycznie daje takie możliwości. Ale tak się zastanawiam, czy tak jest w praktyce. Nie jestem taka pewna.
JK: Na pewno jeżeli spojrzymy poprzez pryzmat tej sprawy i jej efektów, to one są bardzo miałkie, ponieważ do tej pory nie znaleziono tej osoby. Mimo takiego nagłośnienia, mimo takich środków i mimo zapewnień, że w tej sprawie zrobiono wszystko i wszystkie wątki są badane, rodzi się pytanie jak zatem jest w innych sprawach, gdzie nie są tak nagłośnione i gdzie nie ma takiej intensyfikacji pracy.

AM: Teraz była rocznica, mama Iwony dużo mówiła. Pana zdaniem, ona pomaga takiej sprawie, czy przeszkadza? Może trochę takie drażnienie organów ścigania ma jakieś znaczenie? Czy może właśnie ma znaczenie przeciw skuteczne?
JK: Niestety w moim przekonaniu, chociaż tak nie powinno być, pomaga tej sprawie. To nagłośnienie w tej sprawie spowodowało, że ta praca została zintensyfikowana. Te wszystkie zmiany, o których przed chwilą powiedziałem są wynikiem tego nagłośnienia, zainteresowania mediów. Ponieważ jak zaznaczyłem, interesuję się tą tematyką, mam kontakt z tymi organizacjami, które zajmują się osobami zaginionymi, porwanymi, miałem okazję napisać do Ministra Spraw Wewnętrznych, wówczas jeszcze Administracji, gdzie zaproponowałem pewne zmiany. One zostały wprowadzone w nowym zarządzeniu, które cały czas oscyluje. Jest nowe i te zmiany powstają. W związku z powyższym, na pewno medialność tej sprawy jej nie zaszkodziła.

AM: W tej sprawie trwa jakaś analiza zespołu analityków Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Myśli Pan, że to daje nadzieję?
JK: Tak, to dobra decyzja. Może przynieść jakieś efekty, bo coś w tej sprawie trzeba robić. Nie może być tak, że przy takiej intensyfikacji pracy nie ma efektów. Chociaż tak jak zaznaczyłem, w Polsce ginie tysiące osób. Nie w każdej sprawie jest taka intensyfikacja czynności.

AM: Tak, ale sprawa jest nagłośniona i wydawałoby się, że szczególnie ta sprawa mogłaby być rozwiązana. Nie mamy zaufania do organów ścigania, bo widzimy na przykład co działo się w sprawie Krzysztofa Olewnika. Pan przygląda się temu śledztwu? Ono strasznie długo trwa, ale co jakiś czas wychodzą informacje, że to gdzieś tam zginęło. Teraz ostatnio czytam, że zginęły jakieś billingi Franiewskiego, czyli tego głównego machera w całej tej sprawie.
JK: To sprawa, która już ciągnie się latami. Raz po raz odkrywa nam pewne nowe okoliczności. Ale ciągle nie zapominajmy, że jednak kilkanaście osób zostało już w tej sprawie skazanych. Za porwanie i za doprowadzenie do zabójstwa Krzysztofa Olewnika. To ciągle nam umyka, bo żyjemy nowymi faktami, nieprawidłowościami w prowadzeniu tego śledztwa. Bo przypomnę, że Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku, która zajmuje się tym wątkiem, skierowała akt oskarżenia w zakresie nieprawidłowości po stronie funkcjonariuszy policji. Zatem nie jest tak, że się prawie nic nie dzieje. Co prawda, szereg tych nieprawidłowości jeszcze przed nami. Jeszcze prowadzony jest wątek związany z tymi nowymi okolicznościami, o których poinformowała Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. A zatem nie jest tak, że nic nie ma w tej sprawie. Co prawda, jest wielka tragedia, są oczekiwania rodziny. Rodzina nie ma już jak gdyby zaufania do organów ścigania. Ale nie można powiedzieć, że w tej sprawie nic się nie dzieje.

AM: A niech mi Pan mecenas w takim razie wytłumaczy jak to jest możliwe, że w środę zapadnie wyrok w sprawie podżegania do zabójstwa byłego Komendanta Policji Marka Papały, kiedy w innej prokuraturze toczy się równoległe śledztwo zupełnie przeciwko innym osobom i jakby z zupełnie inną teorią na zabicie byłego komendanta?
JK: Tego właśnie niestety w żaden sposób nie mogę pojąć. To jest nowa sytuacja.

AM: To się kiedyś zdarzyło? Pamięta Pan z praktyki?
JK: Nie pamiętam czegoś takiego. To sytuacja, w której jedna prokuratura prowadzi w tym samym wątku postępowanie wobec sprawców, którym postawiono zarzuty o zabójstwo, a inna prokuratura oskarżyła innych sprawców o to samo. I za chwilę będziemy mieli wyrok. Ciężki orzech do zgryzienia, jeżeli chodzi o sąd. Teraz moje pytanie brzmi gdzie jest Prokuratura Generalna? Gdzie jest Prokurator Generalny? Przecież właśnie tam w Prokuraturze Generalnej działał zespół nadzorczy, który dokonywał oceny tejże sprawy, jakże ważnej z punktu widzenia polskiej prokuratury, ale nie tylko. Przecież mieliśmy do czynienia z jednym z najgłośniejszych zabójstw byłego Komendanta Głównego policji. W związku z powyższym, sprawa jakże istotna. I teraz się okazuje, że dwa różne śledztwa o to samo. Bym powiedział, że niepojęte.

AM: Sąd może wydać wyrok w takiej sprawie? Może być po prostu głuchy na to co się dzieje? Bo Prokurator Generalny jest teoretycznie trochę głuchy.
JK: Po wpłynięciu aktu oskarżenia, sąd jest zobowiązany przeprowadzić przewód sądowy i zakończyć go wyrokiem. To nie znaczy, że to będzie wyrok skazujący. Może to być również wyrok uniewinniający. Sam jestem ciekaw tego wyroku. Ja sądzę, że sąd, poza tym, że wyda wyrok, również w uzasadnieniu może wskazać na szereg nieprawidłowości. A takie się przecież pojawiły. Przecież rozmawiamy o nich. Na szereg nieprawidłowości, niekonsekwencji działa prokuratury. Tym bardziej, że warszawscy prokuratorzy jednoznacznie wskazują na prawidłowość i rzetelność swojego aktu oskarżenia i materiału dowodowego. A prokuratura w Łodzi na konferencji prasowej skrytykowała tę prokuraturę poprzez przedstawienie swojej wersji.

AM: Pan trzyma z prokuratorami z Warszawy? Bo to jeszcze z Pańskiego okresu, jak Pan był w rządzie.
JK: To nie jest kwestia, czy się było w rządzie, czy nie. Natomiast ja w tamtym czasie byłem Prokuratorem Krajowym. I ta sprawa była również ze mną omawiana. Ona mnie przekonywała, nie tylko ze względu na determinację zespołu prokuratorskiego, ale również materiał dowodowy, który został zgromadzony. Co więcej, świadek koronny, który jest jak gdyby głównym sprawczym tego, co się dzieje w Prokuraturze Apelacyjnej w Łodzi, ma dosyć ciekawą ksywę w środowisku przestępczym, która pokazuje, że jest to człowiek, który może konfabulować i może zmieniać zeznania w zależności od tego co mu jest na rękę.

AM: A jaka to ksywa? Niech Pan powie lub przypomni, bo ja tak w ksywach nie jestem lotna.
JK: Akurat muszę powiedzieć, że umknęło mi w tej rozmowie.

AM: Coś związanego z kłamczuchem, tak?
JK: Tak. Bajerant czy coś takiego. Wiele mówiące pseudo.

AM: Rozumiem. Mówi Pan tutaj, że nie wiadomo gdzie jest Prokurator Generalny. Ale czytał Pan ostatnio, że prokuratura się teraz szkoli z wizerunku i będzie miała lepszy wizerunek? Będzie łatwiej do nas mówiła, może w ogóle coś będzie mówiła.
JK: Ja powiem w ten sposób, że mnie mowy uczono w rodzinie. Następnie w tym zakresie szkoliłem się w szkołach, a na prawie jest taki przedmiot jak retoryka i erystyka.

AM: Panie mecenasie, ale trzeba się uczyć całe życie.
JK: Wiem, ale to pokazuje niedouczenie prokuratorów. Skoro idzie taki komunikat: będziemy teraz uczyć prokuratorów, jak mają występować w mediach i jak mają mówić, żeby przekaz był czytelny i zgodny z językiem polskim, to pokazuje, że do tej pory przekaz był w takim razie nieczytelny. I to ma poprawić wizerunek prokuratury. Mnie się wydaje, że nie tędy droga. Tym bardziej, że te pieniądze można być spożytkować choćby na biegłych w jakichś postępowaniach przygotowawczych, a niekoniecznie na szkolenie wizerunkowe.

AM: Dziękuję bardzo.
JK: Dziękuję również.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj