– Żeby Stocznia Gdańsk mogła istnieć, potrzebne jest zdecydowane zaangażowanie ze strony ukraińskiego właściciela. Zasilanie stoczni „kroplówkami” tylko odsuwa zagrożenie, ale tak długo się nie da, powiedział w Rozmowie kontrolowanej poseł Platformy Obywatelskiej Tadeusz Aziewicz.
Jacek Naliwajek: Dzień dobry Panie pośle.
Tadeusz Aziewicz: Witam pana, witam radiosłuchaczy.
JN: Stocznia gdańska jest na najlepszej drodze do upadłości?
TA: Stocznia Gdańsk jest w trudnej sytuacji. To nie jest jakieś odkrycie. Problemy trwają od dawna. Mamy kolejny wniosek o upadłość. Trzymam kciuki za stocznię, która walczy. Natomiast wszystko wskazuje na to, że żeby stocznia mogła istnieć w sposób trwały w dłuższym okresie, potrzebne jest zdecydowane zaangażowanie ukraińskiego właściciela, niż takie zasilanie stoczni kroplówkami. Jeżeli jest wniosek o upadłość, to stocznia odsuwa zagrożenie albo…
JN: …dogadamy się z wierzycielem, spłacamy jego dług i wniosek jest wycofany.
TA: Albo pozyskujemy środki na kolejną wypłatę. Tak chyba długo się nie da. Ale póki co, piłka w grze. To tylko wniosek, stocznia walczy.
JN: Ale Panie pośle, jak pamiętam, sprawami stoczni gdańskiej w ostatnich tygodniach zajmowała się i komisja sejmowa, i Minister Skarbu. Pan zapowiadał, że będzie wspólne posiedzenie. I co z tego wynikło?
TA: Było wspólne posiedzenie na temat sytuacji sektora stoczniowego. Celem tego posiedzenia było pozyskanie wiedzy co naprawdę dzieje się w szeroko rozumianym sektorze stoczniowym, bo Stocznia Gdańsk jest jednym z fragmentów tego sektora. Jeżeli chodzi o stocznię gdańską, wiedza, którą pozyskaliśmy jest taka, że właściciel stoczni gdańskiej nie rezygnuje, walczy. Natomiast nie wyłania się jakaś taka poważna wizja wyprowadzenia stoczni na prostą w długim okresie. Ciągle wraca wątek tego, żeby Agencja Rozwoju Przemysłu wspierała stocznię poprzez kupowanie mienia.
JN: Agencja Rozwoju Przemysłu czyli państwowa instytucja?
TA: Kupowanie mienia od stoczni, delikatnie mówiąc, na nierynkowych zasadach. Na to nie ma zgody. Natomiast jest zgoda na większe zaangażowanie Agencji Rozwoju Przemysłu, która jest mniejszościowym właścicielem stoczni gdańskiej, ale proporcjonalnie do ilości posiadanych akcji. Natomiast nie ma takiej decyzji ze strony ukraińskiego właściciela.
JN: Jaka jest, Pana zdaniem, przyszłość stoczni?
TA: Mam swoją ocenę. Natomiast nie chcę oceniać stoczni publicznie jako że piłka w grze. I mówienie o firmie, która walczy o przetrwanie, ocenianie jej kondycji też ma określone skutki gospodarcze, dlatego ja staram się być wstrzemięźliwy w tej materii.
JN: Dzisiaj rozpoczynają się targi morskie Baltexpo. Mówił Pan, że ocenialiście cały przemysł stoczniowy, gospodarkę morską. Jak wygląda ta gospodarka morska?
TA: Nie wygląda źle. Ja zawsze w sytuacjach, kiedy pada to pytanie, przypominam przykład portu w Gdyni, który świetnie się rozwija. Inwestuje setki milionów złotych, ma wizję, powstają nowe przestrzenie. Na najbliższy piątek jestem zaproszony na prezentację kolejnego przedsięwzięcia, na podpisanie kolejnych kontraktów inwestycyjnych ze strony portu gdyńskiego.
JN: Poseł z Gdyni chwali port w Gdyni.
TA: To naturalne. Aczkolwiek Gdańsk też ma potężne szanse rozwojowe przed sobą. Ma nową panią prezes.
JN: Ale rozwija się.
TA: Trzymam kciuki, że tu będzie też widać efekty. Już o niektórych można mówić.
JN: Nie jest źle.
TA: W sektor stoczniowy mocno angażuje się we wspomniana tutaj Agencja Rozwoju Przemysłu. Jest fundusz inwestycyjny MARS, który buduje taki holding stoczniowy. To też wygląda sensownie, są perspektywy, także jestem dobrej myśli.
JN: Panie pośle, Energa, firma z Pomorza zajmująca się produkcją i handlem energią elektryczną będzie w listopadzie na giełdzie. To jest najlepsze rozwiązane dla tej spółki?
TA: Tak mi się wydaje. Zresztą sam publicznie postulowałem takie rozwiązanie w czasie kiedy dominowała koncepcja przejęcia przez Energę SA inną spółkę energetyczną PGE. Wydaje mi się, że jest to rozwiązanie wzmacniające pomorską spółkę, umożliwiające jej pozyskanie środków na bardzo potrzebne inwestycje wobec obszernego programu inwestycyjnego Energa SA. No i dające kontrolę Skarbowi Państwa, bo to wrażliwy sektor. Także wydaje się, że w tym pierwszym etapie jest to najlepsze, najbardziej sensowne rozwiązanie. Cieszę się, że po tym jak Ministrem Skarbu został pan Włodzimierz Karpiński, przyspieszony został proces związany z wprowadzeniem energii na giełdę. Myślę, że ta firma skazana jest na sukces.
JN: A co to oznacza dla nas odbiorców?
TA: Lepiej zarządzana firma, więcej inwestycji, lepsza obsługa konsumenta. O niższych cenach nie mogę powiedzieć, bo to się tak wprost nie przekłada.
JN: W to nikt nie wierzy.
TA: Mamy niższe ceny, jeżeli chodzi o rynek hurtowy. Ten wątek pojawia się w kontekście efektywności inwestycji w sektorach.
JN: Jeśli jesteśmy już przy energii elektrycznej, czy Pana zdaniem w Polsce powstanie elektrownia jądrowa?
TA: Nie wiem. Ja nigdy nie byłem fanem tego przedsięwzięcia.
JN: Jest coraz mniej fanów. Na początku było wielkie hurra, Pańscy ministrowie z Platformy Obywatelskiej mówili, że powstanie już wkrótce, już niebawem, w 2020 roku będziemy mieć ten prąd z elektrowni jądrowej. W tej chwili odbywa się jakieś tajne posiedzenie z udziałem premiera. Nadal nic nie wiadomo. Ta elektrownia będzie czy nie będzie?
TA: Decyzja o budowie elektrowni nie została zmieniona. Trwają prace przygotowawcze. Nie wymieniam nazwiska, ale były Minister Skarbu Grad, który w tej chwili kieruje jedną ze spółek grupy PGE…
JN: …Energetyka Jądrowa jest przeznaczona do budowy?
TA: On bardzo mocno parł do tego, aby taka elektrownia powstała na Pomorzu. I on nadal pracuje. Są prowadzone prace studialne, analizy dotyczące lokalizacji. Zobaczmy co wyjdzie z tych analiz. Ja też nie pochodzę do problemu elektrowni jądrowych dogmatycznie.
JN: Kiedy się dowiemy, czy będzie budowana?
TA: Uważam, że ta decyzja niesie za sobą tak poważne konsekwencje, że lepiej jest poczekać, przeanalizować ze wszystkich możliwych perspektyw, niż popełnić błąd inwestycyjny. Także myślę, że jak rząd będzie dojrzały do podjęcia tej decyzji, to ją podejmie. Z harmonogramu, który znam wynika, że to jest horyzont roku, dwóch lat.
JN: Ale wydawało się, że ta decyzja zapadła wcześniej, że rząd już mówił, już padły deklaracje, kiedy zostanie rozpoczęta budowa, kiedy pierwszy prąd. To co się zmieniło w tym czasie, że nagle rząd mówi: „Nie, musimy się zastanowić”? Pan mówi, że dajcie czasu, trzeba jeszcze przeanalizować.
TA: Sektor energetyczny jest bardzo specyficzny. Uwarunkowania prowadzenia w nim działalności, szczególnie tej związanej z inwestycjami, zmieniły się diametralnie w ciągu ostatnich lat. Projekty inwestycyjne, dotyczące na przykład budowy nowych elektrowni, który były przygotowywane jeszcze dwa, trzy lata temu w sytuacji stosunkowo wysokich cen prądu w hurcie nagle przestały być dobre, przestały się weryfikować ekonomicznie. Mamy potężny problem w kontekście budowy elektrowni w Opolu, która chyba jednak powstanie, wszystko na to wskazuje. Natomiast dotyczy też to elektrowni jądrowej. Zmienia się sytuacja, ciągle trwa dyskusja, nie tylko w Polsce, na temat tzw. miksu energetycznego, czyli prądu z elektrowni węglowych, ile jest odnawialnych źródeł energii, czyli potrzebny nam atom. To ciągle są dyskusyjne kwestie. Wierzę, że rząd podejmie dobrą decyzję i przede wszystkim tego oczekuję od rządu. Ona może być taka albo inna, ale chciałbym mieć pewność, że potężne nakłady inwestycyjne, liczone w miliardach złotych będą ponoszone w pełni roztropnie.
JN: Panie pośle, jedno sprostowanie. Rząd nie podejmie decyzji, tylko ewentualnie ją zmieni. Bo jak rozumiem, rząd podjął decyzję.
TA: Tak, podjął decyzję o realizacji programu.
JN: Panie pośle, jest Pan przewodniczącym polsko-litewskiej grupy parlamentarnej. Wczoraj premier Litwy wyraził sprzeciw wobec dwujęzycznym tablicom z nazwami ulic i miejscowości na Litwie. To uderza w Polaków.
TA: To bardzo zła wiadomość. To pokazuje, że kwestie praw polskiej mniejszości na Litwie są elementem gry politycznej. I to gry w koalicji, w której uczestniczy Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Warto też zauważyć, że minister rządu premiera Butkeviciusa pan Linkeviczius wczoraj odezwał się w zupełnie innym tonie, mówiąc, że w programie rządu kwestia tablic dwujęzycznych jest jako zobowiązanie. I że to będzie uczynione. Także z tego samego rządu mamy dwa głosy. Prawdopodobnie w piątek na Litwie będzie obecny pan minister Sikorski, także jakaś gra się toczy. Widać, że na razie Akcja Wyborcza Polaków na Litwie na razie ostro nie reaguje. Zobaczymy. Nie podoba mi się to. Bardzo pozytywnie przyjmowałem deklaracje strony litewskiej, że jednak jest zainteresowana rozwiązaniem problemów polskiej mniejszości. Mamy zapisy traktatu, który dobrowolnie zawarła Republika Litewska z Polską. Tam też są te kwestie opisane. Także będziemy namawiać naszych litewskich przyjaciół na to, żeby jednak nie schodzili z dobrej drogi.
JN: A co się stało, że te stosunki między Polską a Litwą tak się popsuły w ostatnich latach?
TA: To bardziej skomplikowany problem. Jeżeli chcemy na poważnie rozmawiać o tych stosunkach, to trzeba rzeczywiście sięgnąć wstecz, rozmawiać o historii, o tym, jak Litwa odzyskiwała niepodległość, o różnych napięciach, które promieniują.
JN: Ale jeszcze siedem, pięć, może cztery lata temu wydawało się, że jest wszystko fajnie, że jesteśmy przyjaciółmi.
TA: Tak, był taki lepszy czas. A potem się nagle okazało, że jest bardzo źle.
JN: Nasza wina? Ich wina?
TA: Wina zawsze jest wspólna. Natomiast jeżeli chodzi o zapisy traktatu zawartego dobrowolnie między Polską, a Litwą, punkt ciężkości jest po stronie litewskiej. Dlatego strona polska będzie przypominała o sprawach mniejszości. Ale w tym dialogu musimy też starać się być rzetelnym partnerem i rozumieć Litwinów. Bardzo dużo złego w relacjach polsko-litewskich zrobili polscy kibice.
JN: Nie zwalajmy już wszystkiego na kibiców. Widzę, że to już taka maniera, że nagle kibice są wszystkiemu winni.
TA: Myślę, że to co zrobili kibice z Poznania weszło w zbiorową świadomość na Litwie. Były też bardzo pozytywne reakcje.
JN: Ale oni nie zrobili tego siedem lat temu.
TA: Cała masa ludzi dobrej woli zmobilizowała się, żeby nie psuć stosunków polsko-litewskich i jednak poprawić samopoczucie Litwinów po tym haniebnym zachowaniu poznańskich kibiców. Natomiast oczywiście jeżeli rozmawiamy o wypowiedzi premiera Linkevicziusa, to nie o kibiców chodzi. Widać, że na Litwie ma miejsce jakaś rozgrywka polityczna. Niedobra, bo kosztem praw polskiej mniejszości.
JN: Dziękuję za rozmowę.
TA: Dziękuję pięknie.