Były prezes PZPS: Włosi zawsze byli jak piasek w majtkach

– Cały czas „uwierali” polski zespół. Trzeba im jednak oddać, że byli lepsi. Zasłużyli na pierwsze miejsce, pokazują to statystyki, mówił na antenie Radia Gdańsk Janusz Biesiada. Były prezes PZPS skomentował w Radiu Gdańsk ostatnią porażkę polskich siatkarzy w Pucharze Świata. Polacy na razie muszą odłożyć na później marzenia o występie w Rio. Nasza drużyna nie wywalczyła kwalifikacji olimpijskiej w Pucharze Świata, ponieważ w ostatnim meczu turnieju uległa Włochom. Wcześniej biało-czerwoni wygrali dziesięć spotkań pod rząd. Zdaniem Janusza Biesiady, byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Polacy przegrali na własne życzenie.

Mogliśmy zaobserwować pewną prawidłowość. Nasza drużyna często przegrywała pierwszego seta. Możemy teraz gdybać, czy drugie miejsce to wina straty dwóch setów z Iranem, czy to, że praktycznie nie wygrywaliśmy 3:0. Ale to tylko dywagacje. W ostatnim meczu Polska miała wszystko w swoich rękach. Niestety Włosi okazali się lepszą drużyną, mówił Biesiada.

Gość Radia Gdańsk zauważył, że drużyna z Półwyspu Apenińskiego od zawsze była dla Polaków niewygodnym przeciwnikiem. – Cytując ich byłego trenera Mauro Berutto, włoska reprezentacja jest jak piasek w majtkach – uwiera. I tak właśnie uwierali nasz zespół. W każdym elemencie byli lepsi od Polski. Czy to skuteczność ataku czy zagrywka. Te statystyki dowodzą, że Włosi byli lepsi i trzeba im to oddać, opowiadał.

Janusz Biesiada przyznał, że Polacy mogli być już zmęczeni turniejem. W Pucharze Świata rozegrali 11 meczów. – Pod pewnym względem siatkówka zaczęła upodabniać się do piłki nożnej. Długie przygotowania do konkretnych turniejów poszły w niepamięć. Teraz zawodnicy mają niemal nieustające rozgrywki. Trzeba się do tego przyzwyczaić.

Na koniec zwrócił uwagę na przyszłość polskiej siatkówki. – Do porażki podchodzimy krytycznie, ale nie da się wszystkiego wygrywać. Mimo że nasi zawodnicy osiągnęli już wszystko, przed sobą mają świetlaną przyszłość. To wciąż młodzi siatkarze, podsumował gość Radia Gdańsk.

Wiktor Miliszewski/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj