– Największym błędem Wałęsy nie jest rok 1970, ale 1992, kiedy mógł się do wszystkiego przyznać, a tego nie zrobił – mówiła w Rozmowie Kontrolowanej Dorota Arciszewska-Mielewczyk.
Z posłanką PiS rozmawiała Agnieszka Michajłow.
– Lech Wałęsa mówi: „nie podpisywałem”, „nie donosiłem”, „nie brałem pieniędzy”, „nie zrobiłem nikomu krzywdy”. Czy Lech Wałęsa kłamie? – pytała prowadząca.
MÓGŁ WALCZYĆ
Zdaniem posłanki Lech Wałęsa ma prawo tak mówić. – Od 2008 roku lat nie było zastrzeżeń co do metodologii zastosowanej przy pisaniu książki na jego temat, między innymi przez pana Cenckiewicza i Gontarczyka. Lech Wałęsa nie oddał historyków do sądu. Miał okazję wejść w polemikę z autorami tejże książki. Już chyba nie ma wątpliwości, kto donosił i kto podpisywał – mówiła.
MARIA KISZCZAK ZASTRASZANA?
Jej zdaniem zachowanie wdowy po generale Kiszczaku może mieć różne przyczyny. – Myślę, że pani Kiszczak mogła to zrobić ze strachu, nie chciała podzielić losu Jaroszewiczów, którzy byli torturowani. Dała więc sygnał, że już nie ma tych dokumentów. Albo rzeczywiście chciała 90 tys. złotych, bo brakowało jej „na chleb”. Chociaż wiemy, że emerytury byłych esbeków i członków rodzin donosicieli rodzin mają się dobrze. Nie wiem do końca, dlaczego to zrobiła – dodała Arciszewska-Mielewczyk.
ŚLEDZTWO ZA PÓŹNO?
Gość Radia Gdańsk uważa, że śledztwo IPN powinno rozpocząć się wcześniej. – Nie jest tajemnicą poliszynela, że IPN przynajmniej przez ostatnie 8 lat mógł to śledztwo rozpocząć, ponieważ sam Kiszczak mówił, że są dokumenty i on jest w ich posiadaniu. Ostrzegał, że niejednemu z tego powodu aureola z głosy spadnie. PO i PSL mógł to wcześniej zrobić, żeby rozwiać wątpliwości i sięgnąć do tych dokumentów. Nie zrobili tego, moim zdaniem świadomie.
WAŻNE, ABY SIĘ PODNIEŚĆ
Lech Wałęsa miał szansę obronić się honorowo, uważa posłanka PiS. – Nie chodzi tu o rok 1970, bo wtedy Wałęsa był młodym chłopakiem, dwudziestolatkiem. System miażdżył ludzi. Pytanie, co robił po 1992 roku. Mógł wstać z kolan. Ludzi, którzy upadają jest bardzo dużo, ale pytanie, jak się podnoszą. Mógł powiedzieć: „dla dobra kraju zrobiłem to, nie zrobiłem tego” – mówiła.
Jej zdaniem Wałęsa mógł zyskać wtedy bardzo dużo. – Zrobiłby coś dla Rzeczypospolitej. A stał się niewolnikiem teczki, o którą sam poprosił i zdekompletowaną oddał. Jest zakładnikiem systemu, którego teraz broni. Tworzono nową historie w oparciu o niewyjaśnione fakty. Zaczął pozwalać na budowę „lewej nogi” – dodała.
– To jest jego wybór, chociaż mógł z tym skończyć. Robił to świadomie. Wielu ludzi takich jak Wyszkowski, Gazdowie, Walentynowicz wiedzieli jak to wszystko wyglądało. Opowiadali różnym dziennikarzom do czego się przyznał, do czego nie. Pani Walentynowicz proponowano wyjazd jako ambasadora do RPA na zasadzie „tylko wyjedź i siedź cicho”. Ludzi, którzy pamiętają co robił Lech Wałęsa próbuje się wykreślić z kart historii – tłumaczyła Arciszewska-Mielewczyk.
NIKOGO NIE PUŚCIŁ W SKARPETKACH
– Pytanie, co było w tych dokumentach, których Wałęsa być może się boi i wywarły wpływ na jego późniejsze życie. Moim zdaniem postkomunistyczny układ może postawić mu pomnik, bo ani nikogo nie puścił w skarpetkach, ani nie rozliczył esbeków, ubeków i wszystkich innych komunistów. On tak naprawdę budował tą „lewą nogę” w tamtych czasach – uważa.
Zdaniem gościa Agnieszki Michajłow Wałęsa nie przestanie być polskim bohaterem. – Niewątpliwie jest symbolem. Ale w walce o wolność było tysiące Polaków, którzy żyją w biedzie – tłumaczyła. – Są osoby, które żyły w tamtych czasach, niczego nie podpisywały i walczyły z systemem. I mimo to są w opozycji do Wałęsy – dodała Dorota Arciszewka-Mielewczyk.
Maria Anuszkiewicz