– Wspaniała, podniosła uroczystość. Była taka jaka powinna być. Wreszcie jako państwo i wspólnota spłacamy dług w stosunku do bohaterów – mówił o pogrzebie „Inki” i „Zagończyka” Marcin Horała, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Audycję prowadziła Agnieszka Michajłow.
PO LATACH NIEDOSYTU I ZAŻENOWANIA
Uroczystości pogrzebowe żołnierzy wyklętych Danuty Siedzikówny i Feliksa Selmanowicza odbyły się w niedzielę w Bazylice Mariackiej i na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku.
– Nie ma się z czego cieszyć, tego rodzaju uroczystości powinny odbywać się w pierwszej połowie lat 90. Po ostatnich latach niedosytu i zażenowania, mam wrażenie, że w końcu spłaciliśmy ten dług. To jednak gorzka satysfakcja i o wiele lat spóźniona – przekonywał polityk.
POWRÓT DO CIEMNYCH CZASÓW?
Gość Rozmowy Kontrolowanej uważa, że to, co powinno robić w sprawie pochówku bohaterów państwo, robili pasjonaci.
– Brakowało poczucia dumy i oddawania hołdu żołnierzom. Panowało przeświadczenie, że naród polski zamrożony w czasach komunizmu, jeśli pozwolić mu na odzyskanie dumy, powróci do ciemnych czasów antysemityzmu. Pewnej grupie intelektualistów tak się wlaśnie polskość kojarzy. Niestety do pewnego momentu byli w stanie swoje urazy i wizje przekładać na rzeczywistość. Te czasy już się skończyły – twierdził Horała.
ZBYT RESTRYKCYJNE PRZEPISY
W czasie niedzielnego meczu Lechii Gdańsk kibice uczcili pamięć bohaterów wywieszając na trybunach wielką płachtę z podobizną „Inki” oraz jej cytatem. Odpalili także biało-czerwone race. Dziennikarka zauważyła, że jest to nielegalne.
– Przepisy dotyczące odpalania rac są zbyt restrykcyjne. Ich odpalanie jest domeną imprez na całym świcie. Każdy przepis pozostawia pole do interpretacji. Race mają znikomą szkodliwość społeczną i nie stwarzają zagrożenia. Ja sam chodzę ze swoimi dziećmi na takie mecze bez obaw – przekonywał poseł.
Anna Moczydłowska