Władysław Kosiniak-Kamysz: „Wyścig wyborczy to maraton, a nie sprint. Nie wszyscy wytrzymali”

Głośny start Rafała Trzaskowskiego wybił z sondażowego podium Władysława Kosiniaka-Kamysza. Kandydat na prezydenta i prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego do tych wyników podchodzi z dystansem, nie zamierza zmieniać swojej taktyki i wciąż liczy na dobry rezultat. O tym, co wydarzy się w nadchodzących tygodniach i kiedy jego zdaniem odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich Gość Dnia Radia Gdańsk opowiedział Arturowi Kiełbasińskiemu. – Ja się czuję trochę jak maratończyk i weteran wyborczy. Swoją prekampanię zacząłem najszybciej ze wszystkich kandydatów, bo już 3 listopada zeszłego roku. Niektórzy nie dotrwali do końca, musieli przekazać pałeczkę. Rozumiem to, to jest maraton, bieg z przeszkodami, a nie sprint. Ja mam siły, energię i dalszą chęć do walki o lepszą Polskę, swoje idee i ideały – zaznaczał Władysław Kosiniak-Kamysz.

Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślał, że z dużym dystansem traktuje pierwsze sondażowe wyniki Rafała Trzaskowskiego. – Nie pierwszy raz obserwuję taką sytuację, że nowa gwiazda, która się pojawia i dopiero zaczyna świecić, budzi zainteresowanie. Ale ostatnie doświadczenia z Małgorzatą Kidawą-Błońską pokazuję, że może mieć 25 procent, a nawet prawie 30 procent poparcia i za chwilę przestać być kandydatem. To wszystko tak szybko przemija, jak ktoś chce w tak jaskrawy sposób wedrzeć się na scenę, to może szybko z niej zejść – mówił prezes PSL w Radiu Gdańsk.

– Oczywiście, że do sondaży podchodzę z szacunkiem. Nie rozpaczam, kiedy są gorsze, nie skaczę do góry, kiedy są bardzo dobre. Wiem, że wszystko przed nami. Ostatnie dwa tygodnie kampanii będą kluczowe. Trzeba dobrze rozłożyć akcenty, pokazać, co się chce zrobić, a nie tylko rzucać hasła. Ja mam zaprezentowany pakiet ustaw – choćby emerytura bez podatku, sędziowie pokoju, sprawa funduszu płynności wynagrodzeń. Jestem gotowy do realizacji programu z dnia na dzień. Nie będę musiał tego programu zmieniać, czy dostosowywać pod kolejne otwarcia – podkreślał kandydat na prezydenta.

Artur Kiełbasiński dopytywał, czy Władysław Kosiniak-Kamysz zamierza zaostrzyć język swojej kampanii, żeby dotrzeć do większej liczby Polaków. – Jestem przekonany, że państwo może być tylko bezpieczne, a jego obywatele szczęśliwi, jeżeli szukają tego, co ich łączy, a nie tego, co ich dzieli. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych to jest mało wystrzałowe. Tylko że jeżeli fajerwerki będą szły od świtu do nocy, to naprawdę uszy puchną, głowa boli i odechciewa nam się być w takim miejscu – mówił szef PSL. – Polska potrzebuje prezydenta roztropnego, który będzie szukał tego, co łączy, a nie utwierdzał podziały i budował coraz większe mury pomiędzy nami – dodał.

Władysław Kosiniak-Kamysz uznał, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. – Ja już o tym mówiłem tydzień temu, po pierwszym spotkaniu wszystkich ugrupowań w Parlamencie. Wtedy na moje pytanie, na kiedy mają się przygotowywać kandydaci i wyborcy, usłyszałem odpowiedź, że ostatni możliwy termin, żeby nie doszło do opróżnienia urzędu prezydenta, to jest 28 czerwca. Także szykujmy się na tę datę – zapowiedział.
 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj