Groźba wojny Rosji z Ukrainą coraz bardziej realna. Marcin Horała: celem jest przetestowanie jedności Zachodu i jej rozbicie

Rosja nie zrezygnuje ze swojej strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej – mówił w Radiu Gdańsk pomorski poseł PiS, wiceminister infrastruktury Marcin Horała. Jego zdaniem nie wiadomo, czy dojdzie do starć zbrojnych, ale wojna hybrydowa już trwa. Jej elementem była próba przerzucenia migrantów przez granicę polsko-białoruską. Marcin Horała dodał, że to też próba przetestowania jedności krajów europejskich.

– Wojna to polityka zagraniczna prowadzona innymi metodami. Od momentu, kiedy wojna hybrydowa została oficjalną doktryną Federacji Rosyjskiej, możemy powiedzieć, że już od dawna się toczy. To, czy będzie tak zwana część kinetyczna starcia, czyli wjadą czołgi, to jeden z wielu wariantów rozwoju sytuacji. Musimy się z tym liczyć, a Zachód powinien temu zapobiec i zniechęcić agresora. Ale tak naprawdę w doktrynie państwowej Rosji jest podbój i podporządkowanie sobie wszystkich państw Europy Środkowo-Wschodniej. Rosjanie uważają, że to jest ich strefa wpływów i nie ma tam prawa być państw niepodległych. Konflikt jest nieunikniony, ale dobrze, żeby nie wyeskalował do najbardziej drastycznych form – powiedział Horała.

– Jednym z głównych celów zaostrzenia sytuacji ze strony Rosji, jest przetestowanie jedności Zachodu i być może jej rozbicie. Sygnały są różne. Są takie, które budzą optymizm, chociażby wspólne deklaracje NATO, podwyższenie stanu gotowości wojsk szybkiego reagowania NATO, przebazowanie i pokazanie, że angażują się też państwa bardziej oddalone od tego terenu działań. Są też złe. Poważne wątpliwości budzi postawa Niemiec. Deklaracje, że Ukraina zostanie wsparta szpitalem polowym, są dosyć groteskowe – uznał.

– Postawa Niemiec nie jest w tej sprawie jednoznaczna, to granie na kilku fortepianach. To wpisuje się w politykę pewnego projektu geopolitycznego wybicia się Europy, ale Niemcy przez Europę rozumieją wyłącznie siebie, na niepodległość wobec USA. Po kilkudziesięciu latach po II wojnie światowej, kiedy Niemcy zajmowały pozycję mniejszą niż ich zdaniem się im należała, chcą sobie tę pozycję wywalczyć. Jedną z metod, która wydaje im się dobra, jest lewarowanie się na lepszych niż reszta świata Zachodu w kontaktach z Rosją. To polityka błędna i krótkowzroczna – podsumował wiceminister.

Część państw Zachodu rozpoczęła wycofywanie obsady swoich placówek dyplomatycznych na terenie Ukrainy. Prezydent Andrzej Duda na piątek zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego.

Marcin Horała komentował także sprawę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Przypomnijmy, chodzi o wyrok w sprawie mechanizmu warunkowości, który został zaskarżony do TSUE przez rządy Polski i Węgier. Zostanie on ogłoszony 16 lutego. Poinformował o tym we wtorek na Twitterze Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Złożone przez rządy Polski i Węgier skargi do TSUE dotyczą decyzji z grudnia 2020 roku. Liderzy państw UE porozumieli się wtedy w sprawie wieloletniego budżetu, funduszu odbudowy oraz mechanizmu warunkowości. Według Polski rozporządzenie dotyczące mechanizmu warunkowości wprowadza polityczną ocenę państw członkowskich na podstawie nieskonkretyzowanych zasad i nie określa żadnych mierzalnych kryteriów spełnienia warunków państwa prawnego.

– W normalnym świecie spodziewałbym się wyroku, który sprecyzuje tę zasadę zgodnie z konkluzjami Rady Europejskiej. Jest rzeczą oczywistą, że jak państwo dostaje środki na budowę dróg, a przeznacza je na coś innego, to te środki mogą być wstrzymane. Zupełnie czym innym jest ten mechanizm tak, jak chciałaby go widzieć część europejskich elit. To znaczy, że jakieś struktury europejskie uważają, że jakaś praworządność jest naruszana i jeśli tak jest w ich mniemaniu, to mogą sobie te środki blokować. To jest działanie w skrajnej sprzeczności z traktatami europejskimi, które mówią wprost, jakie kompetencje zostały przyznane instytucjom europejskim – powiedział.

– Ze strony instytucji europejskich od dawna są próby zagarniania sobie większych kompetencji. W wielu państwach spotykały się one z jednoznacznym odporem. W przypadku Polski duża część polskiej klasy politycznej mówi „tak, to racja, zabierzcie te kompetencje, bo ten rząd jest zły”. Niestety te instytucje w swoim naturalnym dążeniu do zagarniania coraz większej władzy ośmieliły się i te działania nabrały większego tempa. Wpływ polskiej opozycji jest nie do pominięcia – dodał.

 

„Gość Dnia Radia Gdańsk” skomentował też najnowsze doniesienia w sprawie szczegółów aktu oskarżenia wobec byłego ministra transportu w rządzie Donalda Tuska Sławomira Nowaka. Za pieniądze z łapówek kupował obrazy, licytując je przez szyfrowany komunikator. Szczegóły interesów omawiał na jachcie u wybrzeży Turcji.

– Podstawowe pytanie jest takie, czy pan Sławomir Nowak pójdzie na współpracę z organami wymiaru sprawiedliwości, będąc zagrożonym poważnymi zarzutami i silnymi dowodami. W różnych organizacjach jest taki etos, żeby na współpracę nie iść. Czy uzna, że nie będzie na siebie wszystkiego brać, pójdzie na współpracę i wyda wspólników swojego procederu? Mam nadzieję, że tak się stanie, bo sprawiedliwości wtedy stałoby się zadość w większym wymiarze – przyznał Horała.

Na koniec odniósł się do ostatnich fałszywych doniesień medialnych w sprawie zmniejszenia rządowych środków na  finansowanie nauki języka kaszubskiego.

– Rozmawiałem wczoraj z ministrem Czarnkiem. Od wielu lat Niemcy odmawiają uznania samego faktu, że jest coś takiego jak polska mniejszość narodowa w Niemczech, podczas gdy niemiecka mniejszość w Polsce cieszy się szeregiem przywilejów. Zgodnie z podstawową zasadą wzajemności uznaliśmy, że dosyć tej sytuacji. Dopóki mniejszość polska nie będzie miała analogicznych przywilejów, jak mniejszość niemiecka w Polsce, będziemy te stany prawne wyrównywać odwrotną metodą, w tym ograniczeniem środków na nauczanie języka niemieckiego w Polsce. Tylko o to chodzi. Jeśli ktoś obawia się, że przy okazji do jednej puli załapią się wszelkie inne języki nauczane w Polsce, to mogę uspokoić, że nie taka jest intencja. Nie poprzemy wniosku opozycji, bo to oznaczałoby przywrócenie również tego finansowania mniejszości niemieckiej w Polsce, które jest niesprawiedliwe. Jeśli będzie taka potrzeba, będzie szybka zmiana rozporządzenia przez Ministerstwo Edukacji i Nauki – podsumował.

 

ua/mk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj