Gdańsk nie chce się pozbyć symbolu rosyjskiego imperializmu. Rabenda: nie rozumiem oporu miasta

Car stawiał cerkwie, Stalin stawiał czołgi i pomniki. To miało zaznaczyć, gdzie jest władza – mówił Karol Rabenda, który był „Gościem Dnia Radia Gdańsk”. Jego zdaniem z Alei Zwycięstwa w Gdańsku powinien zniknąć pancerz radzieckiego czołgu. Proponuje miastu, by jedna ze spółek Skarbu Państwa zajęła się remontem pomnika, przez co zniknąłby na jakiś czas z przestrzeni publicznej. 

– To nie jest nowy postulat. Moje środowisko lokalne apelowało o to już dziewięć lat temu. Wówczas była słynna akcja z pomnikiem gwałconej kobiety, który miał przypominać, czym było tzw. wyzwolenie Gdańska przez Armię Czerwoną. Proponowaliśmy wtedy, by podjąć tę dyskusję na nowo. Teraz, w związku z wydarzeniami w Ukrainie, chcieliśmy przypomnieć, że to jest problem. To jest problem pamięci historycznej w Gdańsku i tego, jak my postrzegamy historię – mówił Karol Rabenda.

„Gość Dnia Radia Gdańsk” zwrócił uwagę na to, że miasto nie jest otwarte na dyskusję na temat usunięcia czołgu, który jego zdaniem jest symbolem rosyjskiego imperializmu.

– Na poprzedniej sesji, miesiąc temu, można było rozmawiać. Widziałem chęć po stronie miasta, by zmieniać symbolikę, mówiliśmy o Centrum Rosyjskim na Długiej. Miasto mówiło, że chce to usunąć, ale zasłaniało się decyzją MSZ. Kiedy otrzymano zgodę, umowa na Centrum Rosyjskie na Długim Targu nie została przedłużona. My już na poprzedniej sesji mówiliśmy o czołgu, że to też jest problem, to element symboliki rosyjskiego imperializmu. Car stawiał cerkwie, Stalin stawiał czołgi i pomniki. To miało zaznaczyć, gdzie jest władza. Dzisiaj Putin chyba też ma ochotę postawić trochę nowych post-radzieckich pomników – wyjaśniał wiceminister.

– Padają argumenty historyczne, że to czołg pierwszej brygady. Nie o tym mówimy. Każdego zabytku historycznego można użyć jako elementu polityki historycznej. Chodzi o kontekst, w jakim on się znajduje i co niesie za sobą. Tutaj istotny jest aspekt dominacji rosyjskiej. Tam zatrzymywały się pochody pierwszomajowe, tam były przemówienia. To jest wpisane w historię miasta i tę historię powinniśmy już dawno zakończyć. Nie rozumiem oporu miasta – podkreślał.

Karol Rabenda zaproponował miastu, by czołg przyjęła do remontu jedna ze spółek Skarbu Państwa. Dzięki temu rozwiązaniu problematyczny czołg mógłby zniknąć z Alei Zwycięstwa.

– W jednym z programów rozmawialiśmy o tym pomniku i przypomniała mi się poprzednia sytuacja którejś rocznicy tzw. wyzwolenia, gdzie apelowaliśmy o usunięcie tablicy z Dworu Artusa. Miasto zastosowało fortel i nie usunęło tej tablicy, tylko wzięło ją do remontu. Jeśli pani prezydent potrzebuje dodatkowego powodu, by pozbyć się czołgu z tego miejsca, mogę poprosić którąś ze spółek Skarbu Państwa, czy nie chciałaby wziąć tego czołgu do remontu. Cokolwiek, żeby on zniknął z przestrzeni publicznej. Nie chodzi o to, że ten czołg jest sam w sobie zły. Mógłby być w muzeum. Tylko żeby nie stał w miejscu tak eksponowanym, jak stoi dzisiaj – apelował.

Zdaniem „Gościa Dnia Radia Gdańsk” w miejscu czołgu powinien stanąć pomnik poświęcony kobietom „Solidarności”. – Aleja Zwycięstwa to miejsce reprezentacyjne. Ta ulica jest niedaleko Stoczni Gdańskiej. Zaproponowaliśmy, by w tym miejscu powstał pomnik upamiętniający rolę kobiet w „Solidarności”. Mamy wielkie postaci, jak Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska, Joanna Duda, Ewa Ossowska, które brały czynny udział w decydujących momentach strajku ’80. Mamy też tysiące bohaterów „Solidarności”, czyli kobiet, które opiekowały się dziećmi czy wspierały modlitwą i dobrym słowem, gdy ich mężowie protestowali. To był akt odwagi, by przeciwstawić się władzy komunistycznej. Kobiety nie wiedziały, co się stanie z ich mężami w stoczni – proponuje wiceminister.

W rozmowie Karol Rabenda odniósł się także do wypowiedzi marszałka senatu, Tomasza Grodzkiego, który w orędziu do narodu ukraińskiego zarzucił polskiemu rządowi, że ten finansuje zbrodniczy reżim w Rosji.

– To słowa skandaliczne. W ogóle nie powinny paść. W czwartek słyszałem wypowiedzi przedstawicieli PO, którzy twierdzą, że w zasadzie nic wielkiego się nie stało, że marszałek powiedział prawdę. To jest kłamstwo i atak nie tylko na rząd. W sytuacji, gdy mamy wojnę u naszego sąsiada, całe społeczeństwo się mobilizuje i jesteśmy krajem, który graniczy z agresorem, taki atak na władzę i społeczeństwo, to coś niewyobrażalnego. Powinno się to spotkać z infamią. Pan Grodzki nie powinien już występować na scenie politycznej – mówił.

Polska atakowana jest przez przedstawicieli Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych, którzy zarzucają Polsce rzekome łamanie praw człowieka, w tym także uchodźców. Raport komisji skomentował wiceminister.

– W Parlamencie Europejskim i szeroko pojętej Brukseli jest część polityków, którzy mają obsesję na punkcie osób, które nie mają lewicowych poglądów. Parę lat temu obrali sobie Polskę jako kraj, w którym mogą sobie robić politykę, podejrzewam, że wewnętrzną. Przechylenie w stronę lewicową w krajach starej Unii jest dosyć silne i niektórzy chcą sobie robić popularność tym, że przyjadą do Polski, by ją atakować. To aspekt polityczny. Merytorycznie nie ma co się odnosić. Zarzucano nam, że nie chcemy przyjmować kwot imigrantów, że nie chcemy przyjmować imigrantów przywiezionych przez Łukaszenkę. To bzdura, bo polskie społeczeństwo jest otwarte i bardzo przyjazne. Pokazaliśmy, że można przyjąć dużą grupę uchodźców wojennych i nie trzeba ich trzymać w obozach – zaznaczył.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj