Zachód nie zrezygnuje z rosyjskich surowców. „Zdecydowane działania nie są wygodne dla Niemców”

(fot. RG)

Odcięcie Niemiec od dostaw paliw z Rosji dużo by kosztowało ten kraj. Dlatego Niemcy odkładają tę decyzję – mówił w Radiu Gdańsk Witold Ostant, główny analityk Instytutu Zachodniego ds. bezpieczeństwa i polityki energetycznej Niemiec. Jego zdaniem na razie nasi zachodni sąsiedzi celowo opóźniają ostateczną decyzję.

„Gość Dnia Radia Gdańsk” odniósł się do słów Dmitrija Miedwiediewa, który na jednym z komunikatorów napisał, że celem Rosji jest zbudowanie otwartej Eurazji od Lizbony po Władywostok.

– Jest to propaganda, która ma nas wystraszyć i spowodować dyskomfort. Rosja w tej chwili nie ma potencjału, by jej czołgi mogły zatrzymać się w Paryżu czy na brzegu Kanału La Manche. To gra, która ma pokazać, że Rosja jest nieprzewidywalna, groźna. To ma nas powstrzymać przed wszelkimi próbami neutralizacji jej działań czy w Ukrainie, czy szerzej, w Europie. To gra wojenna, Rosjanie mają bardzo dobrze rozplanowane i przećwiczone chwyty psychologiczne. Ale Rosja nie ma takiego potencjału – podkreślał.

Zdaniem Witolda Ostanta Niemcy nie opowiadają się za daleko idącymi sankcjami wobec Rosji, ponieważ stanowiłoby to duże zagrożenie dla ich zysków.

– Zdecydowane działania nie są wygodne dla Niemców, biorąc pod uwagę ich uzależnienie od węglowodorów z Rosji, koszty ich odcięcia i szukania alternatywnych źródeł. To wpływa na niemiecką gospodarkę. Budżet Niemiec jest potężny, ale nie jest z gumy. Niemcy cały czas działają w lidze globalnej. Zagrożenie dostępu do tanich węglowodorów jest poważnym zagrożeniem dla przewidywalnych zysków – mówił.

Główny analityk Instytutu Zachodniego skomentował również opinie pojawiające się w niemieckiej prasie, która krytykuje rząd federalny za brak zdecydowanych działań.

– To niezwykłe, że prasa niemiecka tak twardym tonem wyrażają swoje opinie i pretensje do rządu federalnego. To bardzo rzadko się zdarza, by był taki bunt dziennikarzy i publicystów w stosunku do polityki niemieckiej. Publicyści mogą sobie na to pozwolić, społeczeństwo też. Niemieccy politycy reagują, nie są oddzielnym bytem od społeczeństwa, są uzależnieni od swoich elektoratów. Nawoływania do zmiany polityki powoli przesiąkają. To, że Niemcy w konsekwencji chcą za kilka lat pozbyć się uzależnienia od Rosji, jest zauważalne – wskazał.

– To będzie proces odrobinę bolesny. Na razie elita niemiecka nie może grać na inną nutę, bo straciłaby twarz. Nikt tego nie chce. Gdybyśmy w Polsce mieli stracić część zasobów, aby opowiedzieć się po właściwej stronie, też ważylibyśmy słowa. Niemcy są tego świadome. Są powściągliwi, bo wiedzą, że jeśli w niemieckiej gospodarce zaczęłaby się recesja, odczułaby to cała Europa, również Polska. Dla nas to byłby poważny problem ekonomiczny – zaznaczył Witold Ostant.

Zdaniem eksperta Niemcy do końca tego roku mogłyby całkowicie odciąć się od rosyjskiego węgla i ropy, ale proces rezygnacji z importu gazu musiałby dłużej.

– Niemcy sprowadzają z Federacji Rosyjskiej około 55% swojego gazu. W infrastrukturze i przygotowaniu Niemiec było wiele zaniechań. Nie było gazoportu. Jeśli bardzo by się pospieszyli, są w stanie w ciągu 18 miesięcy coś postawić, ale szacunki ekspertów mówią, że dywersyfikować od gazu w Niemczech można się do 2024 roku. Jeśli chodzi o węgiel, prawdopodobnie do końca roku. Do końca roku można by też odciąć ropę. Dlaczego Niemcy tego nie robią? Liczą pieniądze, nie chcą tego zrobić. To, że Niemcy nie sygnalizują gwałtownego odcięcia od Federacji Rosyjskiej w interesach, jest symptomatyczne – komentował.

– Niemcy przez niemal 50 lat nastawiali się na tę współpracę. To, co stało się w Ukrainie, to dla nich zaskoczenie. Im więcej będzie tego typu masakr ludności, tym szybciej niemiecka elita w pewnym momencie opowie się za gwałtownym odcięciem. Nie liczmy na to, że ze wszystkim poradzą sobie do końca roku, bo nie ma takiej możliwości. Teraz mogą obciąć z Rosji import węgla i ropy, ale dopiero do 2024 mogą dywersyfikować się od gazu – podkreślał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Według Witolda Ostanta, państwa Zachodu będą chciały powrócić do interesów z Rosją tak szybko, jak to tylko możliwe.

– Trzymamy kciuki za Ukraińców, to dla nas naturalne. Ale czy Ukraina wygra? Tu jest wielki znak zapytania. Biorąc pod uwagę różnicę potencjału, wszystko leży w głowach przywódców Kremla: jak długo ta wojna potrwa i ile ofiar ona przyniesie. Jeżeli Władimir Putin zostanie odsunięty od władzy, państwa zachodnie będą robić wszystko, by porozumieć się z nowymi władzami Kremla i przejść do porządku dziennego. To będzie trwało, będzie to proces roku, dwóch, trzech. Ale nikomu nie zależy, by Rosję całkowicie zostawić w objęciach Chin – mówił.

Jak ocenił, w obliczu wojny nadal nie można spodziewać się odejścia od polityki zielonej i transformacji energetycznej, która była oparta na rosyjskim gazie.

– Frans Timmermans trzyma się swoich pomysłów jak pijany płotu. Strategia UE to w tej chwili strategia szamana afrykańskiego. Jeśli zarazić wszystkich chorobą, choroba sama się wyleczy. Może się nie zmniejszyć presja ekonomiczna. Obciążenia związane z produkcją energii opartej na węglu będą utrzymane. To zaszło za daleko. Powoli wywiad brytyjski publikuje dokumenty, mówiące że część organizacji ekologicznych przez lata była wspomagana przez rosyjskie służby. To wszystko się dzieje, dopiero pewne karty będą odkrywane – wskazał.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj