Ta inicjatywa nie ma szans – tak o rezolucji Parlamentu Europejskiego, w której wzywa on Radę Europejską do zmiany traktatów i zwiększenia wpływu wspólnoty na politykę w poszczególnych krajach mówi eurodeputowany PiS, prof. Ryszard Legutko. Miałaby być także zniesiona zasada jednomyślności w głosowaniach. – To długi proces, ale mechanizm został uruchomiony – dodaje profesor Ryszard Legutko.
– Parlament nie decyduje, ale mechanizm został uruchomiony. Tam są też inne pomysły, na przykład listy transnarodowe. To znaczy, że na listach do Parlamentu Europejskiej w jednym okręgu będą znajdować się kandydaci z różnych krajów. Parlament będzie mieć też inicjatywę ustawodawczą. Te postulaty pojawiły się po tzw. konferencji o przyszłości Europy, która była przedsięwzięciem skrajnie nieuczciwym i sterowanym odgórnie. To miał być głos europejskich obywateli, a tak naprawdę to program przygotowany dużo wcześniej. Sterowano tym tak, żeby na końcu wyszło to, co ustalono na początku – podkreślał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Zdaniem współprzewodniczącego Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, zlikwidowanie zasady jednomyślności w głosowaniach oznaczałoby dla Polski utratę suwerenności. Jednak według niego obecne prawo właściwie uniemożliwia wprowadzenie tego typu zmiany.
– To proces, który ma kilka etapów. Kolejnym może być zwołanie konwentu, czyli ciała, które będzie debatować nad zmianą traktatów. Do zwołania konwentu potrzeba zwykłej większości, czyli wystarczy 14 państw. 13 państw podpisało deklarację, że nie chce żadnych zmian w traktatach. Kiedy powstanie konwent, zaczną się targi. Teoretycznie ta inicjatywa nie ma szans, bo żeby dokonać zmiany w traktatach, potrzebna jest jednomyślność. Wszystkie kraje muszą zagłosować za, ale znamy rzeczywistość. Zaczną się naciski, szantaże i przeciągania – ocenił.
– Gdyby to wszystko przeszło, oznaczałoby to utratę suwerenności. Oznaczało to, że polski Sejm i rząd to atrapa. Wszystkie decyzje będą podejmowane poza nami, przez większość, którą trudno jest zablokować. Duzi będą mieli znacznie więcej władzy niż teraz, a mali jeszcze mniej, praktycznie w ogóle. 30 lat po odzyskaniu niepodległości znów staniemy przed wizją Finis Poloniae – przestrzegł prof. Legutko.
– Są w kraju ludzie, którzy o niczym innym nie marzą, jak tylko o tym, aby Polska była zarządzana z Brukseli, Berlina czy Paryża. Myślę jednak, że to nie jest zdrowe. Ludzie w Paryżu, Berlinie i Brukseli wcale nie chcą, aby rządziła nimi Warszawa. Wiele kryzysów wynika z błędnej polityki. Do uzależniania się energetycznego od Rosji przyczyniała się UE. Podobnie było w przypadku COVID-19. Każdy kryzys jest wykorzystywany przez eurokratów do zwiększania władzy instytucji europejskich, metodą faktów dokonanych. Tak jest też tym razem. Im więcej Europy, tym więcej problemów i wpadek – zaznaczył.
Eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości odniósł się także do ostatnich słów Ursuli von der Leyen. Z jednej strony publicznie informowała ona, że polski Krajowy Plan Odbudowy został zaakceptowany, z drugiej zaś stwierdziła że nie oznacza to realnego przekazania nam pieniędzy.
– Pozycja Ursuli von der Leyen jest słaba. Musi się podlizywać lewicy, co też robi. Na pewno chce być wybrana na kolejną kadencję, więc już musi szykować zastępy ludzi, którzy będą na nią głosować. Została ostro zaatakowana za podpisanie z Polską porozumienia w sprawie KPO, więc poniekąd musiała się tłumaczyć. Ursula von der Leyen jest typową przedstawicielką współczesnej eurokracji i osobą o bardzo zdogmatyzowanej umysłowości. Dla niej, podobnie jak dla innych przedstawicieli komisji, Polska pod rządami konserwatywnymi jest zagrożeniem i ciałem obcym. Priorytet jest taki, aby utrudniać temu rządowi życie, a najlepiej go obalić. Celem komisji nie jest pomoc Polsce, ale utrudnienie jej życia – mówił.
– To jest właśnie Unia. Słabszych traktuje się arogancko, językiem który zawiera elementy szantażu. Oni mówią, co musi zrobić polski Sejm czy Trybunał Konstytucyjny. Kim oni są, by mówić, że my coś musimy zrobić? To ludzie, którzy nie mają żadnej legitymacji demokratycznej – zauważył „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Eurodeputowani odrzucili sprawozdanie o rewizji unijnego systemu handlu emisjami. W efekcie trzy projekty wchodzące w skład pakietu Fit for 55 zostały odesłane do komisji i prace nad nimi będą musiały rozpocząć się od zera. Jak ocenił eurodeputowany, wydarzenie to było zaskoczeniem.
– To że sprawozdanie o tzw. ETSie padło, to był szok dla wielu osób. Teraz rozpoczynają się negocjacje za zamkniętymi drzwiami. Z tego, co wiem, lewica bardzo chce przeforsować wersję radykalną. Druga strona, do której należymy, może drugi raz zagłosować tak samo i obalić ten projekt, a przyjąć wersję z poprawkami. Jest pewna szansa, ale to trudne negocjacje – zaznaczył.
– Złamanie monopolu lewicowo-liberalnego to jedyny sposób uzdrowienia Unii. Inaczej będziemy się staczać, instytucje UE będą się degenerować. Wszystkie instytucje się degenerują, kiedy są rządzone monopolistycznie. To nie jest jednak takie proste, bo lewica w krajach Zachodu ma przewagę. Nie wszędzie jest ona wyraźna, ale póki co jest. Liczę, że w przyszłym rozdaniu europejskim dojdzie do wzmocnienia prawej strony – wyraził nadzieję prof. Legutko.
ua