– Amerykanie nie mają interesu w tym, by wojna na Ukrainie zakończyła się szybko – ocenia profesor Grzegorz Górski, prawnik i amerykanista z Kolegium Jagiellońskiego. „Gość Dnia Radia Gdańsk” zaznacza, że „wojna bardzo osłabia Rosję i dzięki temu Rosjanie nie mogą działać agresywnie na żadnym innym odcinku”.
– Nie widać dzisiaj decydującego czynnika, który mógłby spowodować, by strona rosyjska przechyliła rezultat tej wojny na swoją stronę. Czas nie pracuje na korzyść Rosji, ale na korzyść Ukrainy, która jest systematycznie zasilana uzbrojeniem. Nie ma mowy o tym, że w ciągu najbliższych kilkunastu tygodni możliwy jest jakikolwiek przełom – podkreślał.
– Z punktu widzenia amerykańskiego nie ma interesu, by ta wojna skończyła się szybko. Ona istotnie wikła Rosjan, powoduje duże straty i sprawia, że Rosja nie jest w stanie agresywnie oddziaływać na innym odcinku. Osłabia to też agresywność osi rosyjsko-chińskiej. Wojna będzie trwała tak długo, jak Amerykanie będą chcieli ją finansować. A Ukraina bez wsparcia nie jest w stanie kontynuować obrony – mówił prof. Górski.
„Gość Dnia Radia Gdańsk” zwrócił uwagę na to, że obecna sytuacja na rynku surowców w dużej mierze wynika z działań państw Zachodu.
– Niemcy mają pełną świadomość, że muszą wrócić do korzystania z energii pochodzącej z węgla. Za chwilę tego typu procesy myślowe dotrą też do innych przywódców państw. Europa sama wpędziła się w tę sytuację swoim projektem Fit for 55 i bzdurami, które promuje pan Timmermans. To podstawowa przyczyna, dla której mamy kryzys na rynku surowców – powiedział „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Zdaniem prof. Górskiego, ostatnie działania NATO pokazują problem z podejmowaniem decyzji w Sojuszu. Według niego Rosja może wykorzystać te trudności.
– Możemy spodziewać się działań Rosji, które wynikają z widocznej słabości decyzyjnej Paktu Północnoatlantyckiego. Mieliśmy mieć w Madrycie wnioski dotyczące wypowiedzenia umowy NATO-Rosja. To na pewno się nie stanie. Miała być też decyzja o wzmocnieniu realnej obecności sił NATO na Litwie, Łotwie i w Estonii. Tego także nie będzie. Mieliśmy mieć decyzję o przyjęciu Szwecji i Finlandii. Tego także nie będzie na szczycie madryckim – ocenił.
– To bardzo niepokojące sygnały, pokazujące, że NATO nie jest zdolne do szybkiego podejmowania ważkich rozstrzygnięć. Być może Rosjanie będą chcieli wykorzystać tę chwiejność i podjąć działania w obszarze bałtyckim. Będą one wzmacniać sceptyków i wszystkich, którzy drżą na myśl o tym, że mogłoby dojść do kolejnego konfliktu. Rosja podejmuje takie sygnały, paradoksalnie opłaca im się destabilizowanie różnych miejsc. To bardzo niebezpieczne – zaznaczył „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
W ostatnim czasie w mediach pojawiają się informacje, według których Rosja planuje wkrótce zaatakować Mołdawię. Jednak, jak zauważa prawnik i amerykanista z Kolegium Jagiellońskiego, byłoby to trudne do przeprowadzenia.
– Resztka armii, która stacjonuje w Mołdawii, zdaje się konsumować racje żywnościowe sprzed siedmiu lat. Żeby tam dotrzeć, trzeba byłoby sforsować Ukrainę lub Rumunię. Jest to raczej trudne. Można sobie wyobrazić operacje desantowe, ale poza próbą destabilizacji Rosja w tej chwili nie ma istotnych instrumentów, które pozwoliłyby realnie dotknąć tego terytorium. Może jednak wywołać rebelię w Naddniestrzu – wskazał.
Według „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, w najbliższym czasie Polska powinna spodziewać się nacisków ze strony państw Zachodu, które chcą utworzyć Europę federalną i zminimalizować rolę naszego kraju.
– Nie ulega wątpliwości, że będziemy obiektem stałej presji ze strony Berlina, Paryża i Brukseli. Nie ma miękkiej gry. Idzie wojna o nową architekturę europejską i nowe usytuowane, zwłaszcza Międzymorza. Macron podjął próbę rozbicia Międzymorza, pokazuje wyraźnie że nie będzie ani jednego dnia oddechu. Jesteśmy w potężnej konfrontacji o to, czy będziemy wasalem czy państwem suwerennym – mówił.
– Model Europy federalnej, który chcą stworzyć Francuzi i Niemcy, sprowadza się do tego, że Polska będzie wasalem osi Berlin-Paryż i będzie miała przyznaną rolę rynku zbytu. Wrócimy do koncepcji, która była realizowana za czasów rządów SLD i PO. To jest alternatywa, przed którą będziemy stali w ciągu następnego roku. To będzie walka o to, czy chcemy Polski suwerennej – ocenił prof. Górski.
– To, co będzie się działo w Unii Europejskiej, będzie determinowane sytuacją energetyczną oraz na rynku żywności. Wszystkie eksperymenty mają swój kres, wytrzymałość ludzka na Zachodzie jest limitowana. Ludzie mogą słuchać bzdur na temat gender i opowiastek na temat ocieplenia klimatu do pewnego momentu. W momencie, gdy nie będzie ich stać na zapewnienie sobie miski, by się najeść, sytuacja będzie ulegać zmianie – podkreślał.
ua