Jan Krzysztof Ardanowski: ludzie umierają z głodu, a UE chce jeszcze ograniczać rolnictwo

– Nie ma istotnych powodów, żeby ceny żywności rosły. Ale chcę też przestrzec, że na pewno nie będzie żadnych istotnych obniżek – powiedział w Radiu Gdańsk Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa i rozwoju wsi. Z Jarosławem Popkiem rozmawiał o powodach takiego stanu rzeczy i problemach, z jakimi muszą mierzyć się rolnicy.

Jan Krzysztof Ardanowski uspokajał, że nie musimy obawiać się dalszego wzrostu cen. – Nie ma istotnych powodów, żeby ceny żywności, bo o nich rozmawiamy, rosły, ale chcę też przestrzec, że na pewno nie będzie żadnych istotnych obniżek. Czas taniej żywności na świecie po prostu się skończył. Przekonuje o tym wojna w Ukrainie, ale też generalnie problemy ludzkości z wyżywieniem, głód na świecie. To zresztą pochodna kosztów w rolnictwie, bo często również moi znajomi, którzy mieszkają w mieście, mówią, że „chłopom poprzewracało się w głowach, będą za dobrze zarabiali”, a to nie są pieniądze, które otrzymuje rolnik. Najbardziej denerwuje mnie fakt, że z ceny finalnej, którą każdy konsument płaci przy kasie w sklepie, tak mało zostaje dla producentów-rolników. To są śladowe ilości. Jako przykład często podawany jest chleb. Cena zboża, czyli tego, co jest zależne od rolnika, to około 15 proc. wartości chleba. Resztę stanowią koszty narastające w łańcuchu dostaw. Tak samo jest z innymi produktami żywnościowymi, więc to nie jest wina rolników – podkreślał.

– Ludzie nie uzmysławiają sobie tego, że rolnictwo jest bardzo energochłonne, że potrzebne jest paliwo do napędu nie samochodów, którymi jeździmy trochę dla przyjemności, tylko do ciągników i kombajnów, że jest potrzebna energia elektryczna, bo przecież urządzenia w budynkach inwentarskich są zasilane prądem, że potrzebujemy gazu, którym są ogrzewane kurniki i część szklarni, oraz węgla, zarówno na potrzeby gospodarstw domowych, bo wieś generalnie jest opalana węglem, ale też do rolnictwa szklarniowego, a przecież chcemy mieć ogórki, pomidory i inne warzywa ze szklarni w okresie, kiedy jeszcze nie ma ich ma polu. Ceny energii, którą Rosja, zastawiając pułapkę na Europę, wywindowała do tak ogromnych poziomów, przekładają się na koszty pośrednie innych produktów: pasze i nawozy, o których było tak głośno – wskazywał.

Jan Krzysztof Ardanowski zwracał uwagę na wpływ wojny w Ukrainie na ceny nawozów. – Przy nawozach wieloskładnikowych dochodzi problem potasu i fosforu, których głównymi eksporterami były Rosja i Białoruś. Natomiast jeśli chodzi o szalenie ważne nawozy azotowe, których zabrakło w tym roku na wiosnę, to chodzi przede wszystkim o energię, bo azot jest pozyskiwany z powietrza, natomiast energia wychwytuje go przy pomocy katalizatorów. To oczywiście złożony proces. Koszty w rolnictwie bardzo wzrosły. Swoje dokłada Unia Europejska. Jej polityka wobec rolnictwa się zmienia. W tej chwili paradygmatem jest tak zwany Zielony Ład. On dotyczy wielu dziedzin gospodarki, ale rolnictwa bardzo mocno, a jego założenia, z którymi głęboko się nie zgadzam, bo uważam, że są utopią, to ograniczenie produkcji żywności w Europie. Na świecie żywności brakuje, ludzie umierają z głodu, FAO i ONZ mówią, że z powodu wojny w Ukrainie około 400 milionów ludzi będzie głodowało oprócz tych, którzy do tej pory pozostają na granicy śmierci głodowej, a Europa chce jeszcze ograniczać produkcję żywności w myśl jakichś utopijnych tez, uważając, że rolnictwo szkodzi klimatowi. Ja uważam, że dobre rolnictwo jest, oprócz leśnictwa, najlepszą odpowiedzią współczesnego człowieka na zmiany klimatyczne – twierdził.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj