Mobilizacja w Rosji. Marek Rutka: to kamień, który poruszy lawinę, tego już nic nie zatrzyma

(fot. archiwum RG)

Zachód powinien wykorzystać sytuację na Ukrainie i zwiększyć wsparcie militarne dla tego kraju – uważa pomorski poseł Nowej Lewicy Marek Rutka. Jego zdaniem kontrofensywa Ukraińców oraz protesty społeczne w Rosji w związku z częściową mobilizacją mogą doprowadzić do przesilenia.

Mobilizacja w Rosji przebiega chaotycznie i bez planu, jest masowa; władze wysyłają karty mobilizacyjne nieżyjącym, a zmobilizowanych siłą odcinają od świata zewnętrznego i pozbawiają kontaktu z bliskimi – informuje na Telegramie niezależny kanał Możem Objasnit. W regionie Buriacja wezwania wysłano do nieżyjących od dawna osób.

– Dla nas oznacza to na pewno duży niepokój. Ogłoszona przez Putina mobilizacja jest oczywiście efektem klęsk, które ponosi armia rosyjska i ogromnej liczby ofiar. Trzeba pamiętać, że zginęło już pięćdziesiąt tysięcy osób. Dla porównania w dziesięcioletniej wojnie w Afganistanie było to „zaledwie” piętnaście tysięcy. W związku z tym te straty są naprawdę olbrzymie. Dla nas ważnym sygnałem jest to, co dzieje się w Kaliningradzie czy w obwodzie kaliningradzkim, znajdującym się tuż obok nas. Stamtąd coraz więcej młodych ludzi ucieka. To są potencjalni dezerterzy z armii rosyjskiej, oni nie chcą umierać za tę fanatyczną politykę, którą prowadzi Putin – mówił Marek Rutka.

– Widzimy te tłumy nie tylko na granicy w obwodzie kaliningradzkim, ale też na granicach z Gruzją czy na lotniskach w oczekiwaniu na samoloty do Turcji czy Armenii. Czy to może być takie przesilenie wewnątrz Rosji, że tam może się coś zmienić? – pytał Jarosław Popek.

– Wydaje się, że to wszystko to są takie elementy czy kamienie, które mogą poruszyć lawinę. Rosyjskie społeczeństwo jest przyzwyczajone do wyrzeczeń i do ponoszenia ofiar. Ale rozmawiałem z politykami oraz oficerami armii ukraińskiej, dziesięć dni temu byłem w Kijowie, odwiedziłem między innymi te miejsca zbiorowych mordów w Buczy i w Irpieniu. Ukraińcy mówią coś takiego o Rosjanach: jeśli ich dzieci, synowie, mężowie zaczną wracać w trumnach do Petersburga, do Kaliningradu, do Moskwy, to rosyjskie kobiety, rosyjskie matki będą protestowały. I tego już nic nie zatrzyma. Dzisiaj większość ofiar wśród rosyjskich żołnierzy to mieszkańcy wschodnich terenów Rosji, bardzo biednych. Są słabo wykształceni, słabo wyszkoleni, większość to ludzie, którzy nigdy nie byli za granicą i nie widzieli świata zachodniego. Znaczna ich część nawet nigdy nie była w Moskwie, nie zna więc świata bardziej cywilizowanego. A dziś, jeśli najpopularniejszym terminem wyszukiwania w internecie po ogłoszeniu mobilizacji przez Putina było „jak złamać sobie rękę w warunkach domowych” i taka usługa kosztuje dziś w granicach około 150 złotych, tylko po to, aby uniknąć poboru, to jest to coś nienormalnego. Gdy rozmawiałem w Ukrainie z tamtejszymi politykami to opowiadali, że w Rosji dochodzi do takich sytuacji, że ojciec odwozi swoją córkę do przedszkola, a żandarmi rosyjscy stoją za rogiem i go zgarniają do jednostki wojskowej. Tak to wygląda – wyrażał swoje zdanie Marek Rutka.

– Czy zatem Zachód powinien wykorzystać tę sytuację i jeszcze zwiększyć wsparcie militarne dla Ukrainy? – dopytywał prowadzący rozmowę.

– Na pewno tak, bo to jest wyraźny i czytelny punkt zwrotny świadczący o tym, że armia rosyjska nie tylko straciła impet, ale jeszcze oddaje te tereny, które anektowała kilka tygodni czy miesięcy temu. Na pewno taki bardzo czytelny sygnał wsparcia militarnego i technicznego dla armii ukraińskiej jest bardzo, bardzo potrzebny – wskazywał Rutka.

– W tle wojny w Ukrainie mamy kryzys energetyczny, który dotknie wszystkich Europejczyków. Czy jesteśmy w stanie w ogóle sobie z tym poradzić, czy tylko ewentualnie zmniejszyć skutki? – zapytał swojego gościa Jarosław Popek.

– To jest bardzo trudne pytanie, bo dużo zależy od tego, jaka będzie ta zima. Powinniśmy modlić się o to, żeby była jak najłagodniejsza i jak najcieplejsza. Jestem od dwudziestu lat przewodniczącym wspólnoty mieszkaniowej i akurat wczoraj otrzymaliśmy kalkulację ceny GJ z 70 zł na ponad 300 zł brutto; to wzrost o 405 proc. I szczerze mówiąc nie wiem, jak my tę zimę ekonomicznie przeżyjemy. Dziś te wszystkie kroki to tylko jakieś łatanie, nie widzę żadnych rozwiązań systemowych. Błędy zostały popełnione przez rząd na samym początku. Wprowadzenie embarga na import węgla z Rosji w momencie, gdy place składowe w Polsce były puste, było błędem. I widać dziś konflikt w rządzie pomiędzy premierem Morawieckim a wicepremierem Sasinem, to takie przerzucanie się odpowiedzialnością. Zabrakło tej wyobraźni, dziś można tylko apelować o oszczędność energii, ale to jest wszystko bardzo późno – mówił Marek Rutka.

Przypomnijmy, że polski rząd deklaruje, że węgla nie zabraknie i oferuje wsparcie nie tylko dla tych, którzy ogrzewają domy węglem, ale też dla korzystających z innych źródeł ogrzewania.

– Ale ten węgiel, który przypływa z drugiego końca świata, często jest kiepskiej jakości i nie nadaje się do użycia w domowych piecach, co najwyżej w energociepłowniach. Gdyby „zielona polityka” była wprowadzona wcześniej, chociażby pozyskiwanie energii ze słońca czy z wiatru, to nie potrzebowalibyśmy tak wielu tych konwencjonalnych źródeł, czyli gazu czy węgla. My bardzo dużo, jako Polska, przespaliśmy. Zmarnowaliśmy sporo czasu. Miejmy nadzieję, że wszyscy, jako Europa, wyciągniemy z tego wnioski, że nie można uzależniać się od dostaw relatywnie taniej energii czy tanich surowców energetycznych z krajów, które są nieprzewidywalne i które stosują terroryzm – argumentował Marek Rutka.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj