Pełnomocnik PiS w Gdańsku: „Aleksandra Dulkiewicz jest bardziej influencerem niż prezydentem”

(Fot. Radio Gdańsk)

– Aleksandra Dulkiewicz nie jest prawdziwym prezydentem, który dba o rozwój Gdańska, który bierze odpowiedzialność i zarządza, ale jest bardziej takim influencerem, który „jedzie” na pewnego rodzaju emocjach i te emocje mają zmieniać rzeczywistość. Ale emocje nie zmienią rzeczywistości – mówił na naszej antenie „Gość Dnia Radia Gdańsk” Tomasz Rakowski, pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości w Gdańsku, w rozmowie z Jarosławem Popkiem.

Niedawno zmieniły się zasady funkcjonowania komunikacji miejskiej w Gdańsku. Wielu mieszkańcom się to nie spodobało.

– To jest taki element, który wpisuje się w rzeczywistość, która zaskakuje naszych włodarzy. Zostaje zmieniony układ, rozkłady jazdy, nagle pojawiają się protesty, informacje, że coś działa gorzej niż wcześniej. I przychodzi prezydent Borawski i mówi: „no tak, ale my potrzebujemy trzech, sześciu czy dziewięciu miesięcy, aby to się unormowało, ułożyło, zobaczymy, jak się te strumienie ludzi przesuwają”. My żyjemy w XXI wieku. Są programy, które to symulują. To można zrobić w ciągu tygodnia czy dwóch, przeprowadzić analizę, jak to powinno wyglądać. To nie może wyglądać tak, że za każdym razem, kiedy nasi włodarze, nasza pani prezydent, zrobią ruch, to nagle się okazuje, że ta rzeczywistość ich zaskakuje. Tak samo, jak z drogą przez ulicę Migowską – tu też rzeczywistość ich zaskoczyła. Jest droga osiedlowa, przez którą został puszczony ruch z całej Moreny. I nasz wiceprezydent mówi: „no faktycznie jest to droga osiedlowa, ona nie jest przeznaczona dla takiego ruchu, ale ten ruch mieliśmy tam puścić tylko na kilka tygodni. No pech”. Nagle się okazało, że droga nie wytrzymała. I znów oni są zaskoczeni. „Zobaczymy, co trzeba zrobić”. Nikt nie myśli do przodu. To jest bardzo charakterystyczne dla naszej gdańskiej władzy. Ja to wprost nazywam niekompetencją, bo to jest niekompetencja – podkreślał Tomasz Rakowski.

– Ludzie do wielu rzeczy się przyzwyczajają. Mamy dzielnice południowe, gdzie wciąż, od wielu, wielu lat stoi się w korkach. A co rusz tam powstają jakieś nowe inwestycje, nowe blokowiska. Ostatnio słyszałem i czytałem, że jedno z osiedli tam wybudowanych stoi pod wodą. Ludzie się przyzwyczajają, że stoją w korkach, że jeżdżą po betonowych płytach. Ale to nie na tym polega. Jeśli jestem prezydentem miasta, jestem dobrym gospodarzem, to dbam o to, aby w tym mieście ludziom żyło się lepiej; aby rozwiązywać lokalne problemy, aby podnosić to wszystko do góry, a nie liczyć na to, że ludzie się przyzwyczają. W końcu tak będzie, bo nie będą mieli wyjścia. Jeśli będą musieli jechać pół godziny dłużej, to będą wstawali pół godziny wcześniej, natomiast to nie o to chodzi, żeby przewracać wszystko do góry nogami i mówić, że będziemy czekali pół roku czy dziewięć miesięcy i „zobaczymy, jak to wszystko się ułoży”. Jeszcze raz powtarzam: jest XXI wiek, są symulatory, programy, algorytmy i to można zrobić, żeby wiedzieć to wcześniej. Nie musimy czekać roku. A co, jeśli wyjdzie, że coś jest nie tak? Znów będziemy rok czekać? – pytał retorycznie Gość Dnia Radia Gdańsk.

Jarosław Popek poruszył też kwestię rad nadzorczych miejskich spółek, które są obsadzane wciąż przez te same osoby. – To zaufani pani prezydent. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby można było powiedzieć, że te spółki działają wzorcowo. Ale niestety tak nie jest. Co rusz są jakieś problemy związane z tymi spółkami. Raczej trzeba to potraktować jako bardzo sute dodatki do niemałych wynagrodzeń tych wiceprezydentów i dyrektorów, którzy zasiadają w tych miejskich spółkach. To smutne zjawisko, wpisujące się w tę niekompetencję, w traktowanie Gdańska typowo nie jako projektu, którym trzeba zarządzić z punktu widzenia menedżerskiego, aby go doprowadzić do jakiegoś szczęśliwego punktu, tylko traktowanie jako elementu, z którego tylko czerpie się korzyści. A ten wielki statek, którym jesteśmy, po prostu płynie. Ta maszyna jest rozpędzona, funkcjonuje dzięki tysiącom różnych osób i ona płynie. Ale w jakim kierunku my się poruszamy? Nie mam pojęcia. Co i rusz, każdego dnia, jesteśmy zaskakiwani jakimiś nowymi informacjami, co dziwnego, skandalicznego czy śmiesznego dzieje się w Gdańsku. Ja to oceniam jako szef Prawa i Sprawiedliwości w Gdańsku, czyli jako przedstawiciel opozycji, ale także dokonuję tej oceny jako przedsiębiorca, jako człowiek który od 2006 roku prowadzi własne firmy, ale przede wszystkim jako mieszkaniec Gdańska od urodzenia – zaznaczył Rakowski.

– Polityka władz Gdańska dotyka mnie dosłownie w każdym elemencie. Są to kwestie związane z komunikacją, żłobkami, „zapachami” z Szadółek, ale także ze światopoglądem, z polityką. Gdańsk nie jest miastem neutralnym. Samorząd Gdańska, który powinien być powołany do rozwiązywania lokalnych problemów, wcale się tak nie zachowuje. Pani Dulkiewicz od początku swojej kadencji wciąga Gdańsk albo do bieżącego sporu politycznego, bardzo jasno stojąc przeciwko rządowi Zjednoczonej Prawicy, albo uczestniczy w absurdalnym sporze o Westerplatte, gdzie blokowała badania archeologiczne i dopiero, gdy zostali odnalezieni obrońcy, to spuściła z tonu, albo w kwestiach związanych ze stawaniem po stronie Platformy Obywatelskiej, chociażby w wyborach w 2020 roku. Przecież pani Dulkiewicz, będąc prezydentem Gdańska, co i rusz była w innym mieście z panem Trzaskowskim. Powstała bardzo szeroka koalicja tych włodarzy dużych miast. Czy to jest dobre dla tych miast i ich mieszkańców? Ja uważam, że absolutnie nie. Mało tego – to nie jest spór tylko na terenie Polski, gdzie ona ma i eksponuje określone poglądy polityczne i wykorzystuje miasto do tego, by dawać taką platformę do tego, żeby te spory prowadzić. Ale tam są przecież też jakieś wyjazdy zagraniczne, tam są nagrody dla takich osób, jak Frans Timmermans. Wiadomo, kim jest ten człowiek, co mówił i mówi o Polsce, jak uderzał w polski rząd, jak atakował. Tymczasem w Gdańsku jest nagrodzony. Ale jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której trzeba przypomnieć, bo to jest charakterystyczne. Pani Dulkiewicz jakoś intuicyjnie wyczuwa, że trzeba jakoś zasłużyć na pewne względy, że trzeba się pokazać. Jakiś czas temu pojechała do Niemiec i w niemieckim, publicznym radiu przyrównywała obecną sytuację w Polsce do III Rzeszy. Proszę mi powiedzieć, kto myślący po polsku pojechałby do Niemiec i mówiłby coś takiego. Z jednej strony jest to absolutny pokaz takiego płaszczenia się przed Niemcami, takich wielkich kompleksów wobec Niemiec, tego całego środowiska politycznego. A z drugiej strony jest to wprost takie zagranie tym, aby zaskarbić sobie jakieś względy. Bo to działa, więc „może dzięki temu uda się coś uzyskać dla siebie, personalnie”. A więc Gdańsk jest tu traktowany absolutnie instrumentalnie. Trzeba też wspomnieć o kwestiach związanych ze światopoglądem, przykładowo marsz równości. Pani Dulkiewicz pojawia się na takim marszu razem z nastoletnią córką, a wiadomo, ze na takim wydarzeniu standardowo dochodzi do obscenicznych scen, a niejako przy okazji do obrażania uczuć religijnych, za to nie ma jej na Marszu Życia i Rodziny. W szkołach wpycha na siłę ideologiczne programy seksualizujące, jak Zdrovve Love, które dzięki dużemu oporowi i akcji informacyjnej zbankrutowały, ale tak czy inaczej się je promuje. Bardzo mocno Gdańsk stara się zająć określoną linię, określony front. Wracając do sporów politycznych, to jest karygodne, żeby urzędujący prezydent miasta właściwie autoryzował swoją obecnością i podpisem ten wandalizm, z którym mieliśmy do czynienia pod biurami PiS. Fasady pomazane, poniszczone, padały tam hasła nawołujące do zabijania przeciwników politycznych, a pani prezydent stanęła, robiła sobie fotki. Na urzędzie miasta przez wiele, wiele tygodni był ten wulgarny, obsceniczny napis i nie zamalowywali go, nie przeszkadzał im – wskazywał gdański pełnomocnik PiS.

– Oczywiste jest, że jako opozycja chcemy przejąć tę władzę w mieście, bo to będzie korzystne dla mieszkańców, dla nas wszystkich. Dlaczego? Bo trzeba spróbować dokonać takiej prostej analogii: jak wyglądają rządy Zjednoczonej Prawicy w Polsce od ośmiu lat i z czym to się wiąże w porównaniu do rządów środowiska Platformy Obywatelskiej, bo mówimy o tym samym. Za czasów PO mieliśmy wysokie bezrobocie, absurdalnie niskie stawki godzinowe, minimalne wynagrodzenie na bardzo niskim poziomie, nie było pieniędzy w budżecie, pieniądze z OFE przesunięte do ZUS-u, bo brakowało miliardów. Oni są tak samo słabi w zarządzaniu miastem, tak samo słabi w zarządzaniu na poziomie samorządowym, jak słabi byli w zarządzaniu na szczeblu ogólnokrajowym. Gdy do władzy doszła Zjednoczona Prawica to nagle się okazało, że są pieniądze na 500+, na 300+, na 13. i 14. emeryturę, rewaloryzację, została podniesiona kwota wolna od podatku, obniżone podatki, zmienione progi – generalnie bardzo duża pomoc, bardzo niskie bezrobocie i to w bardzo trudnych czasach. Teraz doszła ogromna pomoc dla Ukrainy. Można o tym opowiadać bardzo długo. I to pokazuje, jak wygląda zderzenie tych dwóch rzeczywistości. Z jednej strony są ludzie, którzy działają i realnie zmieniają rzeczywistość wokół siebie, a z drugiej strony jest po prostu PR. Dlatego ja mówię, że pani Dulkiewicz to nie jest prezydent, który bierze odpowiedzialność i zarządza, ale to jest bardziej influencer, który „jedzie” na pewnego rodzaju emocjach i te emocje mają zmieniać rzeczywistość. Ale emocje nie zmienią rzeczywistości – wskazał Rakowski.

– Kluczowe są wybory do Sejmu, aby mieć większość i kontynuować dobrą zmianę. Natomiast nie martwimy się też Senatem, bo notowania też są dla nas – jeśli chodzi o Pomorze – dobre – podsumował Gość Dnia Radia Gdańsk, pytany o to, które wybory są dla Zjednoczonej Prawicy bardziej istotne.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj