Artur Dziambor: „Nikt z nas nie dyskutuje o tym, w jakim świecie obudzimy się za cztery dni”

Kończy się rok 2023, który przyniósł w Polsce i w naszej polityce duże zmiany. Czy na lepsze? O to Jarosław Popek zapytał „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, którym był Artur Dziambor z partii Wolnościowcy, były pomorski poseł.

Artur Dziambor podkreślił, że dopiero za jakiś czas zobaczymy, czy obserwowane szczególnie w ostatnim czasie zmiany będą zmianami na lepsze. – Na razie widać, że jest duża nadzieja, że będzie lepiej. Częściowe zapowiedzi nowych władz są tymi, na które czekamy. Mam nadzieję, że w tym roku uda się zrealizować większość z tego, co zostało zadeklarowane. Osobiście będę trzymał kciuki i będę te zmiany wspierał – mówił Artur Dziambor.

Były pomorski poseł zaznaczył, że w kwestii zapowiedzi nowego rządu skupia się na konkretnych tematach, a w kręgu jego zainteresowań znajdują się przedsiębiorcy. – Mowa przede wszystkim o tym, co trzeba było zrobić za czasów Prawa i Sprawiedliwości, a nie zostało zrobione; żeby odrobinę ułatwić życie przedsiębiorcom. Chodzi o te zapowiedzi, które zostały złożone, związane z odciążeniem ich w funkcjonowaniu – tak jak np. kasowy PIT, VAT liczony dopiero od zapłaconej faktury, mniejsza ilość i krótszy czas kontroli Skarbu Państwa czy wakacje ZUS-owskie. Mam nadzieję i będę robił wszystko, żeby zostało to wprowadzone. Będę zachęcał rząd do tego, żeby zrealizował plany, które były zapowiadane w kampanii wyborczej – zapowiedział „Gość Dnia”.

Dodał, że to nie wszystko. – Mamy jeszcze kwestię Nowego Ładu, rozwiązania związane ze składką zdrowotną, bardzo wysoki ZUS od nowego roku – dzięki temu, co zrobiło Prawo i Sprawiedliwość. Nad tym trzeba pracować, bo to sprawia, że dwa tysiące złotych miesięcznie będą płacili ludzie, którzy prowadzą działalności gospodarcze – i to tylko za to, że je prowadzą. Najniższa krajowa rośnie skokowo i to spowoduje też wzrost wszystkich cen od 1 stycznia. O tym w ogóle nie rozmawiamy. Dzisiaj mamy 28 grudnia i nikt z nas nie dyskutuje o tym, w jakim świecie my się obudzimy za cztery dni. A już wtedy bardzo duża część budżetówki będzie musiała dostać skokowe podwyżki, ponieważ wpadnie w pułapkę pensji poniżej najniższej krajowej – tłumaczył.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj