– Mieszkańcy docenili to, że pracowałem dla gminy przez wiele lat. Jeżdżę sam na zebrania wiejskie, nie biorę urzędników. Spotykam się z mieszkańcami. Przyznam, że obawiam się, że gdyby kontrkandydat był młodszy (ale nie rok młodszy, tylko jakoś znacząco) to miałbym problem z wygraniem tych wyborów – mówił na antenie Radia Gdańsk Adam Śliwicki, wójt gminy Krokowa.
W środę „Gościem Dnia Radia Gdańsk” był Adam Śliwicki, wójt gminy Krokowa. Jakub Kaługa rozmawiał z nim o powyborczej sytuacji (nie tylko w gminie), zmieniającym się charakterze Krokowej i wyzwaniach, jakie niosą ze sobą plany budowy w okolicy elektrowni atomowej.
– Co zaważyło na tym, że pan wygrał? – zaczął rozmowę prowadzący program.
– To subiektywne odczucia. Wydaje mi się, że mieszkańcy docenili to, że pracowałem dla gminy przez wiele lat. Jeżdżę sam na zebrania wiejskie, nie biorę urzędników. Spotykam się z mieszkańcami. Myślę też, że gdyby kontrkandydat był młodszy (ale nie rok młodszy, tylko znacząco), to miałbym problem z wygraniem ostatnich wyborów samorządowych. Czuję zmianę pokoleń w gminie. Trzeba pamiętać, że polityka nie jest dana raz na zawsze – mówił Śliwicki.
Dzisiejszy „Gość Dnia Radia Gdańsk” przyjechał do naszej redakcji z półtoragodzinnym wyprzedzeniem. Dlaczego zwracamy na to uwagę? Ano dlatego, że korki i nieprzewidywalność czasu dojazdu dotyczy całego Pomorza. I był to jeden z tematów, poruszonych podczas rozmowy.
– Wyjechałem znacznie wcześniej, gdyż obawiałem się tego ruchu drogowego. Trwają np. poważne roboty drogowe na odcinku Rumia – Gdynia. Z tego, co wczoraj usłyszałem od koleżanki z pracy, jadąc samochodem lepiej omijać ten obszar. Pojechałem S6-ką i dojechałem sporo wcześniej – wyjaśniał wójt.
– Czy zatem korki i problemy z dojazdem to codzienność mieszkańców gminy? Trzeba aż tak dużą poprawkę brać, żeby zdążyć na czas do stolicy województwa? – dopytywał Jakub Kaługa.
– Aż tak to nie, ja jeździłem 19 lat do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa i dawało się dotrzeć. A potem do instytucji, które powstały z jej przekształcenia, czyli było to 19 lat dojazdu do Pruszcza Gdańska. I bardzo źle nie było. Nie powiem zatem, żeby było to jakieś bardzo kłopotliwe. Natomiast dzisiaj wolałem być wcześniej; gdy się umawiam gdzieś, to staram się dotrzymać słowa i być punktualnie – wyjaśniał Gość Dnia Radia Gdańsk.
W rozmowie poruszono też kwestie powyborczej rzeczywistości – głównie w gminie Krokowa, ale nie tylko. Czy wójt jest zadowolony z wyniku, jaki uzyskał?
– Oj, trzeba mieć zawsze w sobie pokorę. Ale też trzeba mieć nadzieję i wiarę. Ja, jeżeli chodzi o politykę i o samorząd, to od 1989 roku (a nawet nieco wcześniej) funkcjonuję tutaj w tej naszym pomorskiej społeczności samorządowców, polityków. I zawsze z pokorą podchodziłem i do wyborów, i do pracy. Ostatecznie na najbliższą kadencję jestem wójtem, zdobyłem 207 głosów więcej, gratuluję oczywiście też mojemu kontrkandydatowi. Bo ta różnica pomiędzy nami była tak naprawdę niewielka – wskazywał Śliwicki.
– Szyld Prawa i Sprawiedliwości pomagał panu, czy raczej ciążył w tych wyborach? – dopytywał prowadzący.
– Tu znowu jest moje subiektywne odczucie. Prawo i Sprawiedliwość w wyborach do parlamentu dostało w gminie Krokowa 2100 głosów, ja dostałem ponad 2400. Do tego trzeba dodać jeszcze Konfederację, która nie wystawiała kandydata. Ale ja bym tak tego nie upraszczał. Kontrkandydat nie był z partii politycznej. Nie można przekładać wyborów partyjnych, wyborów parlamentarnych, na wybory samorządowe gdzie pojawiają się kandydaci, którzy nie są w żadnej partii politycznej. Ludzie głosują na mnie z tego względu, że jestem prawicowcem, konserwatystą i mam swoje poglądy od 1989 roku niezmienione. Natomiast część wyborców na pewno głosuje dla mnie dlatego, że mnie zna i uważa, że warto postawić na człowieka, który oddłużył gminę i stara się w niej inwestować. Jeśli chodzi o przynależność wójtów czy burmistrzów do danej partii, to ja jestem takim rodzynkiem na Pomorzu. Tu Platforma Obywatelska ma większą siłę przebicia, ale nie tylko, bo są też koledzy bezpartyjni. To osoby, które doskonale znam. Pamiętam, jak uczyliśmy się demokracji i marzyliśmy, żeby ludzie wybierali mieszkańców tu, na dole. To się stało, z tego należy być dumnym i należy się cieszyć – mówił Adam Śliwicki.
– Jak duże zmiany czekają w przyszłości gminę Krokowa w kontekście budowy elektrowni jądrowej? To ogromna i strategiczna inwestycja – pytał Jakub Kaługa.
– Elektrownia nie stanie na terenie gminy Krokowa, tylko w gminie Choczewo, ale jednak jest to bezpośrednie sąsiedztwo. Na pewno ta elektrownia powstanie, bo jest potrzebna Polsce i Polakom. Jest nam potrzebna tania energia elektryczna. Wszyscy to czujemy, wiemy, jakie problemy spowodowały wysokie ceny energii: wpłynęły na pracę zakładów komunalnych, na podwyżki cen wody i ścieków oraz wielu innych towarów i usług. To wszystko się bezpośrednio przekłada na gospodarkę. Dlatego ta energia tania i stabilna jest potrzebna i realizacja tej inwestycji musi dojść do skutku. W ogóle, jeżeli chodzi o strategię energetyczną tego kraju, to trzeba zwyczajnie się dogadać i ją realizować. Niektórzy z mieszkańców gminy Krokowa oczywiście obawiają się tej elektrowni, uważają, ze może ona spowodować odpływ turystów. Natomiast ja, patrząc na to wszystko, uspokajam ich, bo biorąc za przykład inne miasta (czy to w Wielkiej Brytanii, czy w Hiszpanii), gdzie ta turystyka się rozwija pomimo tego, że obok są elektrownie jądrowe, to widać wyraźnie, że obecność elektrowni nie przeszkadza – wskazywał wójt gm. Krokowa.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY:
puch/raf