Pomorscy strażacy z pomocą na południu Polski. „Dosłownie wszystko jest pozalewane”

Park miejski we Wrocławiu. Kompania Specjalna Gryf przygotowuje obronę przestrzeni miejskich (Fot. KW PSP Gdańsk)

Strażacy z Pomorza pojechali na południe Polski pomagać w walce ze skutkami powodzi. – Niestety, jest to tragedia dla tych mieszkańców, dosłownie wszystko jest pozalewane. Wszędzie jest błoto, ludzie płaczą. Woda dzisiaj opadła, znajduje się w korycie, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa i czy się utrzyma. Próbujemy jakoś pomóc – mówił na antenie Radia Gdańsk kapitan Damian Miklis, dowodzący jedną z grup strażaków.

– Widzieliśmy, jak to wszystko wygląda na żywo. Niestety, jest to tragedia dla tych mieszkańców, dosłownie wszystko jest pozalewane. Wszędzie jest błoto, ludzie płaczą. Woda dzisiaj opadła, znajduje się w korycie, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa i czy się utrzyma. Każdy widział w telewizji, co się działo, ale inaczej widzi się to na żywo. Skala tego wszystkiego jest nie do opisania. To jest żywioł, trzeba uważać. Prądy są silne, każdy nieprzemyślany ruch stwarza zagrożenie. Przede wszystkim bezpieczeństwo. Jest to tragedia dla tych ludzi, współczuję im i próbujemy jakoś pomóc – mówił kapitan Miklis.

NIEKTÓRZY Z EWAKUOWANYCH SĄ RANNI

Obecnie strażacy pracują w punkcie ewakuacyjnym w Kłodzku na ulicy Jana Pawła II 4.

– Tutaj znajduje się punkt ewakuacyjny, do którego dostarczane są środki, żywność przeznaczona dla osób ewakuowanych ze śmigłowców. Niektórzy z nich są wychłodzeni, przeziębieni, niektórzy są ranni i musimy ich opatrywać. Zdarzają się także osoby niepełnosprawne – wyjaśnił kapitan Miklis.

„MAMY NADZIEJĘ, ŻE NAJGORSZE JUŻ ZA NAMI”

Kompania kapitana Miklisa to pluton H2, który jest podzielony na dwie grupy.

– Jedna odpoczywa, druga pracuje. Zależy nam, żeby każdy miał możliwość na regenerację. Czasami mamy chwilę przerwy, pijemy szybką kawę i dalej działamy. Znów zaczyna padać, jest zimno, warunki są niesprzyjające, ale mamy nadzieję, że najgorsze już za nami – mówił strażak.

NIEKTÓRZY NIE CHCIELI SIĘ EWAKUOWAĆ…

Nasz rozmówca jest w stałym kontakcie z komendantami z Kłodzka i z informacji, które posiada wynika, że rzeczywiście część ludzi nie chciała opuszczać swoich domów.

– Nie zdawali sobie sprawy z alertów, z zagrożeń, jakie mogą ich napotkać. Niestety później przyszła fala, ludzie zostali odcięci. Część mieszkańców przyszła do nas, wskazywała adresy, pod którymi znajdują się osoby starsze, które nie potrafią wezwać pomocy, które nie mogą nawet wyjść do okna. Takie informacje przekazywaliśmy na bieżąco do komendantów, ale każdy musi poczekać, jest tyle ludzi do ewakuacji, że nie sposób każdego od razu uratować – tłumaczył.

Do punktu ewakuacyjnego cały czas napływają ocalali.

Posłuchaj całej rozmowy:

Czytaj też: Strażacy z Pomorza zostali skierowani do pomocy w walce z powodzią na Dolnym Śląsku

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj