W jakiej kondycji znajduje się polski i europejski przemysł stoczniowy? Dlaczego przegrywa konkurencję ze stoczniami z Dalekiego Wschodu i jak na te wyzwania odpowiada Komisja Europejska? Co robi, by ratować branżę i jakie polskie propozycje bierze pod uwagę? O tym Iwona Wysocka rozmawiała z Ireneuszem Karaśkiewiczem, dyrektorem biura Związku Pracodawców Forum Okrętowe.
Ireneusz Karaśkiewicz w rozmowie przedstawił krótką diagnozę stanu przemysłu stoczniowego po ponad 30 latach globalizacji – od czasu upadku komunizmu i otwarcia granic handlowych.
– Przez wiele lat w Europie dominowało horyzontalne podejście do gospodarki – wszystkie obszary rozwijały się bez specjalnych preferencji. Jedynym wymiernym czynnikiem określającym dany sektor gospodarki była rentowność. Teraz to, co się nie opłaca – niech ta produkcja idzie do Chin, do Wietnamu, a to, co się opłaca – niech zostanie w Europie. Tą metodą Europa właśnie pozbyła się wielu kluczowych dla jej bezpieczeństwa gałęzi przemysłu. Między innymi bardzo mocno został zredukowany przemysł stoczniowy. Na początku lat 90. udział Europy w produkcji okrętowej wynosił około 40 procent, a dziś to około 6 procent. Produkcja niemal wszystkich statków – z wyjątkiem cruiserów i zaawansowanych technicznie jednostek, między innymi do obsługi pól wydobywczych – poszła do Azji. Jesteśmy w tej chwili całkowicie – jeżeli chodzi na przykład o jednostki transportowe – uzależnieni od Chin, a w pewnym zakresie także od Korei Południowej – mówił.
Posłuchaj całej rozmowy:
aKa





