Krzysztof Skok zasłynął z tego, że gdy wsiadł na rower to od razu pojechał do Pekinu na olimpiadę. Potem była Ziemia Święta i Bałkany. Uczestniczył też w wyprawie do syberyjskiej polskiej wioski Wierszyny. W na Syberii para młodych ludzi ze Śląska zapragnęła wziąć ślub. Pojechali tam na rowerach z księdzem, świadkami i grupą znajomych, wśród nich był też Krzysztof. Teraz Krzysztof Skok wrócił z kolejnej rowerowej eskapady. Tym razem to była Skandynawia. Przejechał 4 tysiące kilometrów, jak opowiada, bez konkretnego planu. Jedynym celem było dotarcie do wioski Świętego Mikołaja. To było dość dziwne, wokół upalne lato, a w klimatyzowanym pomieszczeniu czeka Święty.
Najbardziej nieprawdopodobne jest jednak to, że Krzysztof miał miesiąc wakacji za tysiąc złotych. Tak wyszło, obecnie nie ma pracy. To znaczy jest rolnikiem z trzema hektarami ziemi, ale z tego nie można normalnie żyć. Jest też politologiem, skończył zarządzenie i jakoś nie może dostać pracy w zawodzie. Czy nie lepiej wyjechać do Norwegii na stałe? Może to głupie, ale kocham Polskę mówi Krzysztof i opowiada jak za tysiąc złotych zrobić sobie wakacje pełne wrażeń.
Posłuchaj rozmowy