Lucyna Bierut Mazurek zakochała się w gongach i misach już dawno. Poszła na pierwszy koncert i wyszła zauroczona. – Intuicyjnie wiedziałam, że to będzie moja droga. Dopiero po roku od tego doznania kupiła swoje piwerwsze trzy misy i zaczęła grać. Robi to intuicyjnie, podobno ma do tego naturalny talent. Zaczęła z grania żyć.
Robi koncerty grupowe, przychodzą do niej ludzie na indywidualne masaże dźwiękiem. Często spotyka sceptyków, uważających że to mało prawdopodobne żeby jakieś miski leczyły duszę. Takich lubi najbardziej, bo równie często po koncertach przyznają, że coś w tym jest. Dla niej gra na misach i gongach to coś więcej niż odprężające wibracje to życie w innych sferach bytu.
Lucyna Bierut Mazurek
Włodzimierz Raszkiewicz