Chrzan: „Dostrzegam wielką wartość przemysłu”

Półtora tysiąca ludzi zagrożonych utratą pracy w Stoczni Gdańskiej, co trzeba zrobić by uratować zakład, który jest jednym z największych pracodawców, zastanawiali się komentatorzy w Radiu Gdańsk. Tomasz Strug z portalu Stara Oliwa uważa, że obecny zarząd zakładu źle nim kieruje i stąd biorą się kłopoty. – Każdy inny podmiot, który rozpoczyna działalność stoczniową jakoś sobie radzi i biznes ten przynosi zyski, tylko Ukraińcom się to nie udaje, mówił Strug.

– Mimo pomocy publicznej i 150 mln złotych – czego się stocznia nie tknie, nie ma zysku. A np. jeśli są jakieś puste pochylnie, ktoś je przejmuje to one natychmiast zaczynają pracować pod innym gospodarzem.

Zdaniem Struga inni przejmując tereny po Stoczni Gdańsk natychmiast zaczynają na nich pracować i wytwarzać zysk. – Natomiast pod tym zarządem wszystko jest w cenie złomu, nie rozumiem zupełnie dlaczego. Myślę, że nie ma sensu, żeby taka firma dalej istniała. Stoczniowcy spokojnie znajdą pracę w innych przedsiębiorstwach.

Mikołaj Chrzan, z którym łączyliśmy się przez Skypa, nie zgodził się z tą opinią. – Dostrzegam wielką wartość przemysłu, mówił dziennikarz Gazety Wyborczej.
– Pamiętajmy, że tzw. pomoc publiczna nie została stworzona w Polsce na potrzeby stoczni. To nie jest jedyny zakład, który taką pomoc otrzymał i nie widzę w tym żadnego skandalu.

Dziennikarz przyznał jednak, że nie wie, czy zakład mimo to uda się uratować. – To, że część stoczniowców znajdzie pracę w przypadku upadłości, o tym jestem przekonany. Natomiast więcej spodziewałem się po tym inwestorze z Ukrainy. Spodziewałem się, że będzie w stanie zrobić z niej zakład bardziej kompaktowy, zmniejszyć teren…Plany wydawały się całkiem rozsądne, kiedy inwestor przejmował zakład.

Więcej na ten temat oglądaj w Komentarzach Radia Gdańsk, które prowadził Marek Lesiński.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj