Jeśli Karnowscy nie ujawnią oryginału zdjęcia, to mamy do czynienia z fotomontażem, uważają komentatorzy RG

– Żyjemy w czasach cyfrowych. Wszystko można zmanipulować – tak Maciej Kosycarz z Agencji Fotograficznej KFP w Komentarzach Radia Gdańsk odniósł się do okładki tygodnika W Sieci. – Być może, to bracia Karnowscy zostali zmanipulowani. Bracia Karnowscy odmówili pokazania oryginału zdjęcia, jakie zamieścili na kontrowersyjnej okładce tygodnika W Sieci. Fotografia przedstawia Tuska i Putina. Jak głosi podpis pod zdjęciem, szczęśliwy premier Donald Tusk, który zaciska pięści i stoi obok uśmiechniętego Putina, został tak sfotografowany „tuż po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity”. Zebrani w studiu Radia Gdańsk komentatorzy zastanawiali się, na ile zdjęcie może być prawdziwe.

Maciej Kosycarz przyznał, że prawdopodobnie mamy do czynienia z fotomontażem. – Mieliśmy takie przypadki i to nie tylko w historii współczesnej, kiedy mamy do czynienia z fotografią cyfrową. Przypomnę słynne zdjęcie żołnierza radzieckiego, który zawieszał flagę na Bramie Brandenburskiej. Z jego ręki usunięto zegarki, których miał chyba pięć. 

Fotoreporter zaznaczył, że manipulacja zdjęciem nie ogranicza się tylko do retuszowania go. – Fotografia przedstawiająca zdobycie przez wojska amerykańskie Guadalcanal była pozowana. O ile dobrze pamiętam, nawet nie wzięli w nim udziału żołnierze, którzy zdobywali tę wyspę. Bohaterami okrzyknięto żołnierzy ze zdjęcia.

– Innym przykładem niech będzie słynne zdjęcie Roberta Capy z wojny domowej w Hiszpanii, kontynuował Kosycarz. – Są podejrzenia, że śmierć jednego z żołnierzy została sfingowana do zdjęcia.

Według fotoreportera, istotny jest też podpis, który często wpływa na interpretację zdjęcia. – Kilka miesięcy temu w mediach omawiano, jak Danuta Wałęsa zachowała się podczas ślubu swojego syna. Pisano, że pokazała środkowy palec. Proszę mi wierzyć, Danuta Wałęsa nie pokazała tego palca w złym geście. Została tak sfotografowana, że to mogło tak wyglądać. Do tego podpis pod zdjęciem wpłynął na jego interpretację, uważa Kosycarz.

– Ale w przypadku zdjęcia, które znalazło się w tygodniku „W sieci”, to jeżeli to zdjęcie rzeczywiście było zrobione w Smoleńsku, to trudno mi sobie wyobrazić jakiś kontekst, który by usprawiedliwiał taki wyraz twarzy premiera, zaciśnięte pięści i figlarny uśmiech w oczach Putina, sprzeciwił się Dariusz Szreter z Polski Dziennika Bałtyckiego.

Jednak zdaniem Kosycarza to, że Karnowscy nie chcą udostępnić oryginału, wzbudza podejrzenia co do wiarygodności zdjęcia i może być dowodem na fotomontaż. – Żyjemy w czasach cyfrowych. Wszystko można zmanipulować. Wystarczy wstawić twarz z innego ujęcia. Na tym zdjęciu, człowiek, który stoi po środku jest wpatrzony w zupełnie inny punkt, jego wzrok idzie gdzieś w dół. Ma zupełnie inny wyraz twarzy niż pozostali, ocenił fotoreporter.

– Bracia Karnowscy mogą udostępnić sam oryginał zdjęcia, bez danych, mówił Kosycarz. Zaznaczył, że można to zrobić w bardzo prosty sposób. – Wystarczy wyczyścić metadane, czyli to, co zawarte jest w każdym zdjęciu, które jest robione aparatem cyfrowym. Powinni to zrobić i poddać to zdjęcie analizie, bo budzi duże wątpliwości.

Podobnego zdania jest Tomasz Gawiński, który przyznał, że jest zszokowany zdjęciem. – Jeżeli z tym zdjęciem jest wszystko ok, to panowie Karnowscy powinni przekazać to zdjęcie, żeby można było stwierdzić, że to nie jest fotomontaż. I jeśli nie jest to fotomontaż, to wtedy możemy dyskutować i zapytać premiera, co w tamtym momencie wyrażał i co chciał powiedzieć.

– Nigdy nie podałbym skąd mam takie zdjęcie, nawet jakby mnie torturowano, mówił Gawiński. – Natomiast, jeśli to zdjęcie jest autentyczne, to trzeba je uwiarygodnić. Komisja Macierewicza też mówi tysiące rzeczy, a potem okazuje się, że powietrze z tego schodzi i nie ma nic. Z tym zdjęciem może być tak samo.

Maciej Kosycarz uważa, że być może bracia Karnowscy sami zostali zmanipulowani i jeśli okaże się, że zdjęcie jest fotomontażem, to oni mogli o tym nie wiedzieć.

– Ale powinni byli to sprawdzić, sprzeciwił się Gawiński. – To tak, jakby Spiegel nie sprawdził, czy pani kanclerz była podsłuchiwana, i puściłby tę informację. Dopóki nie będzie dowodu, że to jest oryginał, możemy wszystko odrzucić.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj