„List prezydenta Szczurka to desperacka próba ratowania wizerunku”

– Trudno traktować ten apel na serio. List zaczął się od wysokiego C, nawoływania do obrony naszych interesów narodowych, do narodowego egoizmu w Unii. A potem wyszło, że nie tyle chodzi o egoizm narodowy, co komunalny, gdyński, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Dariusz Szreter z Dziennika Bałtyckiego. – Myślę, że to jest próba ratowania się prezydenta Szczurka, trochę już desperacka przed tym, że całe przedsięwzięcie z lotniskiem nie wyszło, ocenił Tomasz Gawiński z Tygodnika Angora. – Jak rozpoczęto realizację pomysłu, wbijano wszystkim gdynianom do głowy, że to jest nad wyraz słuszna, dobra, korzystna ekonomicznie inwestycja. Nie wiem czy było 70 proc. poparcia dla prezydenta Szczurka, powiedzmy, że było, gdynianie go kochają, ufają mu, więc również i w tym przypadku zaufali. Natomiast ja od razu patrzyłem na to dość sceptycznie.
Dziennikarz nie ukrywa, że od początku nie podobał mu się pomysł nowego lotniska. – Teraz znowu użyto sformułowania „różne analizy”. Rozmawiałem z człowiekiem, który bardzo dobrze zna się na lotnictwie i takich sprawach. Nie chcę wymieniać nazwiska, bo mnie do tego nie upoważniał. On od razu mi powiedział, że jest to poroniony pomysł. Ponieważ, tak jak napisał europoseł Kozłowski, nie buduje się dzisiaj dwóch wielkich lotnisk obok siebie. Nie buduje się lotniska w aglomeracji, gdzie już mamy duży port lotniczy, który jest jeszcze w stadium rozwoju. Gdyby był zakorkowany i nie byłoby miejsca, żeby lądowały samoloty, to w porządku. Ale zobaczmy, co się dzieje w Europie zachodniej. Hiszpania padła na paru lotniskach. Wszyscy chcieli mieć lotniska i doszło do tego, że teraz te lotniska stoją puste, pieniądze poszły w błoto.

Gawiński przyznał jednak, że jest zadowolony z reakcji prezydenta Gdyni. – Podoba mi się postawa prezydenta Szczurka. To, że nareszcie zabrał głos i to na całą Polskę. Oczywiście on grzmi tam, że to jest dla Polski, a to jest tylko dla Gdyni. Dla Polski jest wiele absurdów, które docierają do nas z Unii Europejskiej, typu „kalarepa jest kapustą” czy inne bzdurne rzeczy, i wtedy prezydent Szczurek nie podnosił larum.

W swoim liście prezydent Gdyni zarzuca europosłem, że są „klientami wiszącymi u brukselskiej klamki”. Podobnego zdania jest Gawiński. – Czasami mam wrażenie, że europosłów w ogóle nie ma tam w parlamencie. Są tutaj, a tam jadą po kasę. – Polscy europarlamentarzyści chcą być czasami świętsi od papieża. I w tej części listu zgadzam się, robią wszystko, żeby tylko nie podpaść Unii, dodał Maciej Kosycarz z Agencji KFP.

– Ten list był bardzo zaskakujący, bo zaczął się z wysokiego C, nawoływania do obrony naszych interesów narodowych, do pewnego narodowego egoizmu w Unii. Potem wyszło, że nie tyle chodzi o egoizm narodowy, ale miejski, czy wręcz komunalny, gdyński. Dlatego trudno jest traktować do końca na serio ten apel, tłumaczył Dariusz Szreter.

– Gdyby nie to zakończenie, to pierwsza część listu zawierałaby tezy, które warto podjąć. Bo kwestia egoizmu narodowego to jest coś, co tę Unię właśnie rozsadza. Unia jest miejscem, gdzie pewne rzeczy się dyskutuje, zawiera się sojusze, szuka kompromisu. Natomiast w momencie, gdy zaczniemy mówić o tym, że my jedziemy do Unii po to, żeby reprezentować tylko nasz interes, to jest wbrew tej filozofii, która stała u podstaw
, podsumował Szreter.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj