Budżet obywatelski pokazuje, że potrzeby mieszkańców różnią się od wizji urzędników

– To będzie bardzo interesujący test, czy idziemy w kierunku społeczeństwa obywatelskiego. Dzielnica i najbliższe otoczenie, to z punktu widzenia obywatelskiego niezmiernie ważny sektor, gdzie można zrobić coś mądrego bardzo tanim kosztem. To dotyczy rzeczy, które są widoczne z poziomu szarego obywatela, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Marek Ponikowski z TVP Gdańsk. Zdaniem prowadzącego Komentarze Jacka Naliwajka budżet obywatelski to ważny element codziennego patriotyzmu. – Nie wymaga się od nas we współczesnym świecie wielkich czynów, oddania życia, zdrowia czy poświęcenia ojczyźnie całego majątku, ale takich małych, mrówczych zadań do wykonania.

Dziennikarz Radia Gdańsk już zagłosował. Wybrał projekty ze swojego otoczenia. – Zagłosowałem wczoraj. Oddałem głos na pięć projektów, bo na tyle można. Patrzyłem pod kątem „koszula bliższa ciału”, czyli co ciekawego chce się zrealizować za pieniądze gminy na Morenie, gdzie mieszkam i we Wrzeszczu, bo tam pracuję.

Michał Stąporek z portalu trojmiasto.pl przyznał, że w wyborze projektów kierował się tym samym. – Przejrzałem wczoraj te projekty, 150, czyli połowę z tych, które wymyślili gdańszczanie. Wybrałem te dzielnice, w których kiedyś mieszkałem. Urodziłem się i przez pewien czas mieszkałem na Zaspie, potem na Ujeścisku a teraz we Wrzeszczu, i to na projekty związane z tymi miejscami zagłosowałem.

– Analiza tych projektów ma blaski i cienie. Blaski są ewidentne – to fantastyczne, że tak dużemu gronu gdańszczan chciało się zaangażować w sprawy swojego osiedla czy dzielnicy. Wymyślenie tych projektów nie było proste, bo wymagało oszacowania kosztów wykonania, przygotowania dokumentów, przekonania miejskich urzędników, że dany projekt warto wpisać, mówił Stąporek.

W opinii redaktora portalu trojmiasto.pl, w budżecie obywatelskim znalazły się projekty lepsze i gorsze. – Lepsze dotyczą szerszej grupy, dotkną większego grona mieszkańców. Wśród tych gorszych jest np. projekt wymiany parkietu w siedzibie stowarzyszenia we Wrzeszczu, którego nazwy nie wymienię. To jest jedno pomieszczenie, na którym skorzysta kilka osób. Natomiast na ustawieniu dziesięciu ławek np. we wrzeszczańskim parku skorzysta wiele osób, ocenił Stąporek.

Podobnego zdania był Naliwajek, który zgodził się, że projekty są różne. Przyznał też, że obawia się niewielkiego zainteresowania projektami ze strony gdańszczan. – Pytanie czy nie będzie tak, jak w przypadku zebrań, na których dzieli się fundusz sołecki, na które przychodzi niewiele osób i niewielkie jest zainteresowanie podziałem podziałem pieniędzy, o których można decydować, zastanawiał się dziennikarz.

Roman Daszczyński z Gazety Wyborczej Trójmiasto przekonywał, że frekwencja zależy przede wszystkim od nagłośnienia sprawy. – Dużo jest w rękach mediów. Potrzeba mądrej zachęty. To jest dosyć świeży mechanizm. Co roku zyskuje coraz większe zainteresowanie. Jako pierwsze polskie miasto zastosował to Sopot w 2011 roku i rok po roku to się fantastycznie rozwija.

– Szacuje się, że jeśli 10 proc. wyborców będzie uczestniczyło w tym głosowaniu, to już jest sukces. A w Zielonej Górze już ponad 30 proc. zagłosowało. Myślę, że to jest dobra droga, żeby reaktywować mechanizmy demokratyczne w samorządzie. Żeby to nie było tak, że głosujemy raz na cztery lata, potem ci, których wybraliśmy, robią co chcą, a potem ewentualnie za karę nie zostają wybrani, tłumaczył Daszczyński.

– To będzie bardzo interesujący test, czy idziemy w kierunku społeczeństwa obywatelskiego, skomentował Marek Ponikowski. – To jest niezmiernie ważny sektor tej aktywności – dzielnica, najbliższe otoczenie. Tam, gdzie z punktu widzenia obywatelskiego można zrobić coś mądrego bardzo tanim kosztem, bo wystarczy zagłosować w internecie lub wybrać się do punktu głosowania. I to są rzeczy, które są widoczne z poziomu szarego obywatela.

Jacek Naliwajek zwrócił też uwagę na to, że potrzeby mieszkańców bardzo różnią się od wizji urzędników. – Zastanawialiśmy się z Michałem na ile gdańscy urzędnicy nie widzą krzywych chodników. A bardzo dużo projektów w tym budżecie obywatelskim dotyczy np. wyprostowania chodników. Rzeczy, na którą zwracają uwagę mieszkańcy, skoro wpłynęło tyle projektów. Jest też wniosek o wymianę płytek w szkole podstawowej na Morenie. Przecież to jest oczywiste, że należy to zrobić.

Tego samego zdania był Stąporek, który przyznał, że część zgłoszonych projektów dotyczy spraw, które nie powinny być przedmiotem rozważań dopiero po interwencji mieszkańców. – Wśród tych są też takie, które mnie zakuły w serce. Co do których miałem żal, że to mieszkańcy muszą się tym zajmować. Nie pamiętam z jakiej dzielnicy jest ten projekt, ale brzmiał dokładnie tak: „potrzebujemy pieniędzy na naprawienie skrzyżowania, które zostało wadliwie zaprojektowane i jego oświetlenie zostało wadliwie zaprogramowane. Urzędnik powinien wiedzieć, że źle to zrobił i ma to sam poprawić, a nie scedować tego na budżet obywatelski, podsumował dziennikarz.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj