Sankcje dla Ukrainy niczego nie rozwiążą

– Mam wrażenie, że sankcje, o których mówi polski rząd, mają być wprowadzone na takiej zasadzie, jak wobec Białorusi. Tam też chciano uderzyć w tych, którzy dopuszczali się niehumanitarnych działań, czyli w reżim prezydenta Łukaszenki. I te działania nie przyniosły tam skutku, mówił prowadzący Komentarze Radia Gdańsk Marek Lesiński. Sytuacja na Majdanie się zaognia. Nad ranem w centrum Kijowa wybuchły gwałtowne walki. Jest coraz więcej doniesień o rosnącej liczbie zabitych i rannych. Dziennikarz niezależny Andrzej Urbański nie krył swoich emocji w związku z wydarzeniami. – Jestem przerażony. Ten strach towarzyszy chyba nam wszystkim, gdy oglądamy to, co dzieje się w Kijowie. Tym bardziej, że dzięki dostępności mediów widzimy to z bardzo bliska. Komentarze mogą trochę tę sytuację wyciszać, ale to co widzimy – ogrom ludzi protestujących, ataki agendy rządowej, czyli oligarchów – to przypomina nam to, co działo się u nas w latach 70. i 80. To była tylko inna skala i inne proporcje.

Unia Europejska zapowiedziała sankcje dla Ukrainy. Do takiego rozwiązania sceptycznie podchodzi Marek Lesiński. Dziennikarz porównał proponowane rozwiązanie sytuacji na Majdanie z tym, jak rozwiązano to na Białorusi. – Mam wrażenie, że sankcje, o których mówi polski rząd mają być wprowadzone na takiej zasadzie, jak wobec Białorusi. Tam też chciano uderzyć w tych, którzy dopuszczali się niehumanitarnych działań, czyli w reżim prezydenta Łukaszenki. Te działania nie przyniosły tam skutku. Ale być może to jedyna możliwość, jaką Polska i Unia Europejska mogą teraz przyjąć. Bo interwencja w postaci blokady gospodarczej uderzy w społeczeństwo ukraińskie, które jest w trudnej sytuacji.

Mikołaj Chrzan z wrocławskiej Gazety Wyborczej przede wszystkim chciał zwrócić uwagą na pozytywy, jeśli takie w ogóle istnieją. – W tej trudnej sytuacji, którą znamy z mediów, pozytywna była dla mnie wczorajsza wiadomość o tym, że polscy politycy, na co dzień skłóceni, potrafili powiedzieć jednym głosem. Odbieram to jako pakt, że w tej sprawie będziemy potrafili być jednomyślni. To dobre zjawisko, że są rzeczy, które potrafią nas łączyć ponad podziałami.

Dziennikarz podzielił także obawy Lesińskiego, że sankcje nie naprawią sytuacji na Ukrainie. – Sankcje mogą mieć jakiś wpływ na to, co się teraz dzieje. Jest to oczywiście jakieś utrudnienie, że któryś z urzędników najwyższego szczebla nie będzie mógł pojechać do Stanów Zjednoczonych czy do krajów Unii Europejskiej, albo będzie miał zablokowane jakieś swoje środki. Natomiast nie spodziewajmy się, że to jest coś, co może sprawić, że nagle na Majdanie zapanuje pokój. Te sankcje nie są tak twardym instrumentem, który może zupełnie zmienić oblicze wydarzeń, mówił Chrzan.

– Sankcje nic nie dadzą, zgodził się Marek Wałuszko z TVP Gdańsk. – Jeżeli mówi się od kilku miesięcy, że się komuś zablokuje konto w Szwajcarii, to jestem przekonany, że on już tam dawno pojechał i pieniądze przeniósł na inne konto. Jeśli oligarcha nie będzie mógł wjechać do Stanów Zjednoczonych albo do Europy Zachodniej na wakacje, to będzie jeździł do Australii. Sankcje mają sens symboliczny. Bo pokazują jedność Unii Europejskiej, jeśli Unia podejmie taką decyzję.

Marek Lesiński zasugerował pakt między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, który zaoferowałby pomoc finansową Ukrainie. – Nikt z Zachodu nie da teraz pieniędzy Ukrainie, która jest pogrążona w chaosie, zaprotestował Wałuszko. – Nie wiadomo tak naprawdę czy ta władza będzie tam jeszcze rządzić i jaka władza będzie później. Załóżmy, że dojdzie tam do porozumienia i będą nowe wybory. One mogą wyglądać inaczej, niż chciałaby Europa Zachodnia.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj