To nie jest pigułka rozpusty, to pigułka rozpaczy [AUDIO]

Ostra dyskusja w Radiu Gdańsk o możliwej w Polsce sprzedaży tzw. pigułki dzień po bez recepty. Komentatorzy spierali się w związku z informacją, że polski rząd pracuje nad takim rozwiązaniem. Komisja Europejska zdecydowała, że środek ten może być dostępny w krajach UE bez recepty, ale ostateczna decyzja należy do danego kraju.

Tabletkę, która wzbudza kontrowersje kobieta może przyjąć do 72 godzin po stosunku. Uniemożliwia ona zapłodnienie, a jeśli już do niego doszło – zapobiega zagnieżdżeniu się komórki jajowej.

Prowadzący audycję Komentarze Radia Gdańsk Tomasz Olszewski poprosił jako pierwszą o zabranie głosu jedyną kobietę wśród komentatorów, czyli Ryszardę Wojciechowską z Dziennika Bałtyckiego. – Dziękuję, o sprawach kobiet, bo to one rodzą, najczęściej dyskutują mężczyźni. Jestem za edukacją seksualną w szkołach – podkreśliła dziennikarka. – Ale nie taką jak w Szwecji, że dzieci w wieku od 3 do 6 lat oglądają film rysunkowy z podskakującym penisem i waginą, zapytał Tomasz Olszewski.

– Jeśli pani Terlikowska (Małgorzata Terlikowska, publicystka katolicka – przyp. red.) mówi, że kobiety w Polsce nie wiedzą co to są dni płodne i jak to wszystko wygląda, bo to właściwie jest za tym, by wprowadzić edukację seksualną, żeby ona była w szkołach. Kolejna sprawa – mnie rozczarował minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, który był człowiekiem lewicy, a nagle zastanawia się czy wprowadzić pigułkę „dzień po” bez recept w aptekach. To nie jest „pigułka rozpusty”, jak ją niektórzy nazywają, to jest „pigułka rozpaczy”. Być może zniknęłaby choć część problemu niechcianych ciąż lub ciąż z gwałtu.

– Na rynku europejskim ta pigułka była wprowadzona w latach 2008/2009. Pomijamy działanie lobby firm farmaceutycznych. Komisja Europejska jakoby nakazuje nam wprowadzenie jej bez recepty. I tu jest spór, podkreślał Artur Górski z Magazynu Solidarność i Gazety Gdańskiej. – Jest to wysoce inwazyjny środek. Nie powiem, że jest to lekarstwo, bo nie jest. Bez konsultacji z lekarzem, szczególnie u młodej dziewczyny, może to wywołać spore powikłania. To jest manipulacja rzecznika ministerstwa zdrowia, który twierdzi, że Komisja Europejska narzuca nam konieczność wprowadzenia tego bez recepty. Otóż Komisja Europejska nie ma takich kompetencji.

– Ginekolog się znalazł! Wypowiadasz się bardzo poważnie, jak lekarz, powiedziała Ryszarda Wojciechowska. W głośnym sporze poparli ją inni uczestnicy audycji. – Ta pigułka ułatwia ryzykowne kontakty seksualne. Poczytałem wpisy w internecie i sam język używany przez dziewczęta jest dość dziwaczny. A ja jestem przekonany, że chłopak bardziej szanuje dziewczynę, która w cudzysłowie „dobrze się prowadzi”, niż „puszczalską”, ripostował Artur Górski.

– Niektórzy twierdzą, że ta tabletka to wczesna aborcja. To ja mam pytanie: czy chęć podjęcia współżycia trzeba będzie zgłaszać jakiemuś urzędowi, pytał retorycznie Tomasz Olszewski. – Odrobina odpowiedzialności wystarczy, dodał Artur Górski.

– Już się przyzwyczaiłam, że Artur ma proste i gotowe recepty na życie. Niestety życie nie jest tak proste, to są często bardzo dramatyczne historie – stwierdziła Ryszarda Wojciechowska. Zwróciła uwagę, że część farmaceutów już zgłasza, że jeśli tabletka będzie dostępna bez recepty, to ich sumienie nie pozwoli im na sprzedaż. – Mają do tego prawo. Dziewczyna więc będzie chodzić i szukać. Ale jest rzeczywiście niebezpieczeństwo, że młode dziewczyny mogą to traktować jako środek antykoncepcyjny, czyli za każdym razem. I dlatego potrzebna jest edukacja, podsumowała dziennikarka Dziennika Bałtyckiego. W audycji wzięli także udział Tomasz Sieliwończyk z TVP Gdańsk i Marek Sterlingow z gazeta.pl

Posłuchaj fragmentu audycji, którą nadawaliśmy na żywo

marz/mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj