Wystąpienie na Westerplatte miało pomóc prezydentowi w poprawie wizerunku na zakończenie kampanii, mówili komentatorzy Radia Gdańsk. W audycji rozmawiali o obchodach zakończenia II wojny światowej oraz kampanii prezydenckiej. Gośćmi Wojciecha Sulecińskiego byli dr Krzysztof Piekarski, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego, Jan Błaszkowski z Faktów TVN i Tomasz Sieliwończyk z TVP Gdańsk.
Krzysztof Piekarski uważa, że wizyta Bronisława Komorowskiego na Westerplatte to mocny akcent na koniec kampanii. Stwierdził, że przemówienie prezydenta było bardzo zachowawcze. – To tylko potwierdza, że bardzo ważny jest dla niego obszar bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Poroszenko usłyszał to, co chciał. Cała reszta także. Na Westerplatte przyjechała tzw. druga linia polityczna Europy. To tylko potwierdza, że w Europie jesteśmy z Ukrainą i bacznie się przyglądamy co tam się dzieje.
Z kolei Jan Błaszkowski uważa, że prezydent postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. – To zdecydowanie był element kampanii i tu chodziło raczej o kilka „sweet foci” z wielkimi tego świata, które prezydent Komorowski będzie mógł pokazywać w klipach w II turze wyborów. Ale myślę, że miały być to także alternatywne obchody zakończenia II wojny światowej, które stały się na miarę naszych możliwości. Na zaproszenie Polski odpowiedzieli ci, o których sojusz, współpracę i bliskie stosunki zabiegał Lech Kaczyński.
Zdaniem dziennikarza prezydent starał się na koniec kampanii polepszyć swój wizerunek i stworzyć wrażenie sojuszu. – To pokazuje miejsce Polski w Europie. Łatwiej się nam dogadywać w regionie, niż zachęcić do przyjazdu ważne osoby z Anglii, Francji, czy Niemiec.
Tomasz Sieliwończyk jest zdania, że prezydent chciał zarówno uczcić wydarzenia sprzed 70 lat, jak i podkreślić zakończenie swojej kampanii wyborczej. – Jedno i drugie było nie do końca udane, zwłaszcza jeśli spojrzymy na osoby, które miały przyjechać a się nie pojawiły. Mam tu na myśli na przykład prezydenta Francji i kanclerz Niemiec.
Posłuchaj całej audycji:
mar/mat
