„Gratulujemy im pomysłu”. Gdyńskie „nie” dla plakatów referendalnych [AUDIO]

Gdynia nie chce szpetoty na swoich ulicach. W mieście wyznaczono specjalne strefy, w których nie można wieszać m.in. plakatów związanych ze zbliżającym się referendum. – Z estetycznego punktu widzenia, to bardzo dobry pomysł, mówili komentatorzy Radia Gdańsk.

Gośćmi Tomasza Olszewskiego byli Maciej Kosycarz z agencji KFP, Jan Hlebowicz z Gościa Niedzielnego, Elżbieta Rutkowska z Krytyki Politycznej oraz Michał Stąporek z trojmiasto.pl.

Zdaniem fotoreportera Macieja Kosycarza ta decyzja jest słuszna. Gdynię porównał ze szwedzką Karlskroną, w której zastosowano podobne rozwiązania. – Rok temu byłem w Szwecji. Akurat były tam wybory samorządowe. Widziałem, że mieli specjalnie wydzielone strefy agitacji wyborczych. Na skwerku, na patykach wetknięte były plakaty wyborcze. Miały różne rozmiary. Podobało mi się to, coś podobnego można zrobić w Polsce. Całym sercem wspieram pomysł Gdyni.

– Myślę, że z punktu estetyki to dobre przedsięwzięcie, ale z demokratycznego punktu widzenia to może wydawać się złe, powiedział Michał Stąporek. – Naklejanie plakatów to bardzo stara metoda, a świat się zmienia. Są inne sposoby dotarcia do wyborców niż zakrywanie plakatami połowy miasta, a potem szpecenie go poprzez ich nie ściąganie. Jednak w wyborach parlamentarnych, prezydenckich, samorządowych w miarę łatwo można wyegzekwować od kandydata ich ściągnięcie. Po referendum to może być trudniejsze, bo nie do końca wiemy, kto stoi za jakim plakatem. Dlatego cieszę się, że Gdynia wprowadziła taką akcję i gratuluję im tego pomysłu, dodał dziennikarz.

Elżbieta Rutkowska mówiła o nieładzie, jaki plakaty wprowadzają do miasta. Dodała, że  do akcji mogłyby dołączyć pozostałe trójmiejskie miasta. – Kibicuję Gdyni i mam nadzieję, że uda się tę akcję rozszerzyć. Mam nadzieje, że Gdańsk pomyśli o czymś podobnym. Wieszanie reklam i plakatów w dowolnych miejscach wprowadza chaos, bo zasłaniają one punkty orientacyjne.

Z kolei Jan Hlebowicz stwierdził, że przykład powinniśmy brać z Brukseli. – Tam plakaty mają określoną wielkość i wszystkie wiszą na tej samej wysokości. W Polce też można by coś takiego wprowadzić. Pomysł Gdyni jest dobry, bo zmniejszy samowolkę w wieszaniu plakatów. Często znajdowały się one na tablicach z nazwami ulic czy innych znakach informacyjnych.

mz/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj