„Żona generała Kiszczaka musiała zostać zmanipulowana. Teraz zacznie się fala kolejnych szaf”. W RG o dokumentach ws. „Bolka”

– Wydawałoby się, że generałowa powinna mieć świadomość tego, że samo posiadanie tych dokumentów jest w punktu widzenia prawa nielegalne. Jestem niemal przekonany, że została przez kogoś zmanipulowana – mówił w Radiu Gdańsk Mieczysław Abramowicz. Gościem Komentarzy oprócz pisarza i historyka był także Jan Hlebowicz z Gościa Niedzielnego. Prowadził Tomasz Olszewski.

TO NIE PRZYPADEK

Mieczysław Abramowicz uważa, że pomysł żony gen. Kiszczaka, żeby pójść do IPN z propozycją sprzedania jest niezrozumiały. – Spotykają się teraz różne zdarzenia i to najprawdopodobniej nie jest przypadkowe, że została wykorzystana jako pionek w większej grze politycznej. Jej pomysł, żeby pójść do IPN z propozycją sprzedania jest niezrozumiały. Zastanawiam się, czy to odkrycie nie jest pierwszym i czy teraz nie zacznie się fala kolejnych szaf, kolejnych generałów i tak dalej – mówił.

BOMBA W KOŃCU WYBUCHNIE

Zdaniem historyka to dopiero początek odkrywania tego typu dokumentów. – Mamy pierwsze, jak sądzę, z wielu odkrycie „tajnych” archiwów, które gdzieś są jeszcze pochowane. Jestem przekonany, że najważniejsze dokumenty dotyczące PRL są w pochowane w prywatnych miejscach. Bomba, która może zagrozić całemu krajowi kiedyś wybuchnie. „Szafa Kiszczaka” jest pierwszym tego przejawem. Nigdy nie wierzyłem w to, że dokumenty dotyczące lat PRL gdzieś zostały spalone. Wydaje mi się, że robione były dublety tych archiwów i one gdzieś są – mówił Mieczysław Abramowicz.

Jan Hlebowicz uważa, że sprawa ma kilka wątków, ale dokumenty powinny być najpierw dokładnie zweryfikowane. – To jest pierwszy taki przypadek, być może najważniejszy. Wydaje mi się jednak, że moje zainteresowanie i wszystkich Polaków wymaga czasu i analizy historyków. Myślę, że ważniejsza jest merytoryczna praca nad tymi dokumentami.

WIELE WĄTPLIWOŚCI

Samą wątpliwością jest motywacja wdowy po gen Kiszczaku, mówił dziennikarz. – Ta świadomość, którą powinna mieć, że nie może sprzedać dokumentów IPN. Kolejne pytanie – czy gen. Kiszczak przed śmiercią, którą mógł przewiedzieć nie zabezpieczył dokumentów poprzez na przykład rozmowy z innymi funkcjonariuszami, innymi współpracownikami, czy nie zlecił im jakichś instrukcji. Trzecia wątpliwość i pytanie – czy ma to związek i jeśli tak to jaki w kontekście tej debaty, o której niedawno dyskutowaliśmy. Nie wierzę w przypadkowość tych dwóch wydarzeń.

KIM SĄ „ONI”?

Lech Wałęsa na portalu wykop.pl skomentował całą sytuację. Pisaliśmy o tym >>> tutaj. – Wczorajsza odpowiedź Lecha Wałęsy w moim przekonaniu po raz kolejny nie do końca dotyczy meritum, nie do końca wiadomo, co chce nam powiedzieć. Jacy „oni”? Kogo ma na myśli, pisząc to? To byli funkcjonariusze SB? Historycy? Pracownicy IPN? Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka – mówił Jan Hlebowicz.

– Dla mnie to dziwne jest też to, że w dokumencie nie ma ani słowa o Wałęsie, tylko o TW „Bolek”, a były prezydent tak zareagował – dodał.

AUTOMATYCZNA OBRONA

Mieczysław Abramowicz uważa, że Wałęsa bronił się niejako automatycznie. – Może dlatego były prezydent odniósł się do tego tak emocjonalnie ze względu na to, że związek między „Bolkiem” a Wałęsą jest oczywisty dla wielu Polaków od wielu lat – tłumaczył.

We wtorek wdowa po gen. Kiszczaku przedstawiła IPN-owi zapisaną obustronnie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowana ze słów TW Bolek z odbytego spotkania w dniu 16 listopada 1974 roku”. Jednocześnie poinformowała, że takich dokumentów posiada więcej i zaoferowała ich odsprzedanie.

Posłuchaj audycji:

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj