Solidarność najbliżej rządzących w historii? „Dzięki PiS przyszedł czas na dopełnienie ich rewolucji”

Likwidacja syndromu pierwszej dniówki w pracy, obecność prezydenta na zjazdach związku, planowane zmiany w Kodeksie pracy. Odkąd PiS objął władzę, współpraca rządzących z Solidarnością układa się lepiej niż nigdy dotąd. – Solidarność od dziesiątków lat jest istotną częścią polskiego pejzażu społecznego i ma duży wpływ na politykę. Ale dopiero teraz ma szansę dopełnić dzieła rewolucji – oceniają goście Komentarzy Radia Gdańsk.
Komentatorzy zauważają, że w ciągu ostatnich 9 miesięcy wiele związkowych postulatów zostało spełnionych. Dzięki temu zlikwidowano tzw. syndrom pierwszej dniówki w pracy.

– Dawniej umowę o pracę można było podpisać po pierwszym dniu w pracy, w ten sposób wszyscy byli wiecznie „pierwszy dzień w pracy”. A teraz umowę podpisuje się przed rozpoczęciem pracy. To szczegóły istotne, a nie mówi się o nich. Jakoś poprzednim rządzącym nie udało się tego zrealizować – podkreśla w programie Wojciecha Sulecińskiego Jacek Rybicki, działacz związkowy.

PLATFORMA WSPÓŁPRACY NIE CHCIAŁA

– Jest jeszcze wiele problemów, które trzeba rozwiązać, np. kwestie górników – dodaje. – Mówi się o fundamentalnej zmianie prawa pracy, był postulat przejścia na dwa kodeksy – stosunków zbiorowych i indywidualnych. Współpraca jak na razie przebiega dobrze. Piotr Duda w 2010 roku proponował taką współpracę także rządowi PO, ale wtedy pałeczki nie podjęto – kończy Jacek Rybicki.

Zdaniem Romana Daszczyńskiego z portalu gdansk.pl, Donald Tusk „gdzieś w głębi ducha” był neo-liberałem i dlatego kilka lat temu współpraca nie przebiegała tak dobrze. – To, co dzieje się obecnie w polityce, to ogromny zwrot w stronę socjalną. Działanie w przeświadczeniu, że przyszedł czas na dopełnienie rewolucji Solidarności, która kiedyś została zdradzona – mówi.

SĄ I TEMATY TRUDNE

Zwraca jednak uwagę, że nie w każdej materii negocjacje na linii Solidarność – władza przebiegają tak bezproblemowo. – Dudzie (Piotrowi, przewodniczącemu NSZZ Solidarność – przyp. red.) sprzyja głęboki podział emocjonalny społeczeństwa. Ale są tematy bardzo trudne, za które związek już teraz płaci. Na przykład Solidarność nauczycielska dość negatywnie ocenia reformy edukacji – dodaje Daszczyński.

Wątpliwości ma także Jan Błaszkowski z Faktów TVN. Dziennikarz twierdzi, że Solidarność przecenia swoją obecną pozycję. Zwrócił uwagę m.in. na to, że związkowi nie udało się przeforsować reform dotyczących stażu pracy. Był to jeden z najważniejszych postulatów, o który walczono. – To sygnał dla rządzących, że w relacjach z Solidarnością można sobie na dużo pozwolić, bez ryzyka utraty poparcia.

„SOLIDARNOŚĆ NIE MA INNEJ ALTERNATYWY NIŻ ZAUFAĆ WŁADZY”

Z drugiej strony dostrzega pułapkę, w którą jak mówi – „Solidarność sama wpadła”. – To pułapka bezalternatywności. Nie ma innej liczącej się siły politycznej, na którą Solidarność mogłaby postawić, chcąc realizować swoje postulaty pracownicze. A rząd osłabiając Solidarność, otwiera furtkę do odzyskania poparcia nowej rodzącej się klasy średniej w perspektywie najbliższych wyborów. Tylko oni mogą dać PiS zwycięstwo za trzy lata. Wygranie wyborów rok temu wśród elektoratu najuboższego, czyli pracowników najemnych nie wystarczy już, by wygrać kolejne wybory.

Posłuchaj audycji:

Dominika Raszkiewicz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj