Otoczenie przy molo w Brzeźnie ma się zmienić. Stąporek: „To nie będzie nic wysokiego”. Kosycarz: „Nic jeszcze nie wiadomo”

Otoczenie molo w Brzeźnie ciągu najbliższych lat ma się zmienić. Czy na lepsze? Michał Stąporek z trojmiasto.pl uspokajał: Nie chodzi o budowę wieżowców. Ale Maciej Kosycarz był raczej ostrożny. – To dopiero plany – przypominał. Gośćmi Komentarzy w Radiu Gdańsk byli: Maciej Kosycarz – Agencja KFP, Sławomir Kitowski – Towarzystwo Przyjaciół Orłowa I Michał Stąporek – Trójmiasto.pl. Audycję prowadził Tomasz Olszewski.

„NIC WYSOKIEGO”

Na czym miałyby polegać zmiany w Brzeźnie? Miejscy planiści dopuszczają nieco wyższą zabudowę, niż ta, która jest obecnie. – Na szczęście nie chodzi o nic wysokiego – 15 metrów – zapewniał Michał Stąporek. – Tam jest wiele osób, które spacerują, są dwa niewielkie pawilony przy obu stronach molo, jednym z nich jest restauracja, a w drugim mają biuro ratownicy MOSiR. I będzie dokładnie tak samo – ratownicy będą mieli swój pawilon, który będzie nieco większy, obok będzie drugi lokal, a restauracja po drugiej stronie, która obecnie ma 250 metrów, będzie miała 1000 metrów kwadratowych. Wszyscy miłośnicy spacerów nad morzem nie powinni się lękać, że tam stanie jakiś kolos – uspokajał dziennikarz.

„TO DOPIERO PROPOZYCJA”

Maciej Kosycarz był nieco bardziej sceptyczny. Przypomniał, że to dopiero plany, a prace mają ruszyć nie szybciej, niż w 2018 roku. – To jest tylko propozycja. Ale projektów nie ma. Nie widzieliśmy żadnych wizualizacji. Brzeźno powinno mieć jako gdański kurort infrastrukturę dla osób, które tam przyjeżdżają odpocząć i pospacerować, w tym również dla mieszkańców – uważa fotoreporter.

Jego zdaniem nie powinno tam powstać kolejne osiedle mieszkaniowe. – Ani nie ożywi ono Gdańska, ani nie ożywi Brzeźna, ani nie da zatrudnienia. Natomiast inwestycje, które spowodują, że więcej ludzie spędzi wolny czas w Brzeźnie – na przykład w restauracji, która powiększy swoją powierzchnię – są jak najbardziej korzystne – mówił.

NIEBIESKA KACZA

Komentatorzy poruszyli również temat rzeki Kaczej w Gdyni, która z roku na rok staje się coraz większym „ściekiem”. Na ten temat wypowiedział się między innymi Sławomir Kitowski, który jest znawcą i miłośnikiem Orłowa.

– Do rzeki Kaczej spływa cała deszczówka i wszystko co przy braku kultury cywilizacyjnej zostaje do niej wrzucone. Czasami o północy wychodzę z psem i widzę, że Kaczą spływają różne mieniące się kolorowe rzeczy. Czasem zdarza się to w ciągu dnia i wtedy podnosi się wielki raban, że Kacza jest niebieska. Rzeka obecnie, przy takiej liczbie osiedli, które pojawiły się wokół jej dorzecza, stała się ściekiem deszczówki – mówił Kitowski.

Podkreślił, że woda deszczowa musi najpierw spłynąć ze wzgórz, na których stoją osiedla. Często mówi się o powierzchni biologicznej czynnej. – Jednak przestaje ona działać, bo te osiedla jej nie mają. Wszystko, co spływa na osiedle zamiast wsiąknąć w ziemię, wpada do kanału deszczowego, a on odprowadza to do Kaczej – wyjaśniał znawca dziejów Gdyni.


mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj