Emocje podczas wystąpienia premiera w sali BHP. „Znamienne, że z dwóch stron popłynęły podobne głosy”

Mnóstwo emocji towarzyszyło niedzielnemu spotkaniu premiera Mateusza Morawieckiego w historycznej sali BHP w Gdańsku. Doszło do przepychanek. Ostatecznie spotkanie zostało przerwane, a premier opuścił salę w asyście policji. Zamieszanie rozpoczęło się po zakończeniu wystąpienia premiera, gdy zaczęła się faza pytań z sali. Dlaczego doszło do takiej sytuacji? Co było jej powodem? Między innymi o tym rozmawiali komentatorzy Radia Gdańsk.

Michał Stąporek podkreślał, że takie zachowania nie są czymś nowym. – W 2015 roku doprowadzono to chyba do perfekcji. Ale już wcześniej były takie sytuacje, kiedy podczas uroczystości państwowych albo organizowanych przez inne instytucje w Gdańsku na Placu Solidarności przed stocznią gdańską, kiedy odbywały się uroczystości związane z rocznicą sierpnia, też byli wygwizdywani, wtedy akurat przedstawiciele rządu, tworzonego przez PO – zwrócił uwagę dziennikarz Trójmiasto.pl.

– Oczywiście to jest zjawisko ponadnarodowe, to także część demokracji. Tylko powinniśmy tu zwrócić uwagę na jedną zasadniczą różnicę. Wydarzenia w roku 2015 w Polsce, czy wydarzenia w Niemczech w roku 2017, miały miejsce właśnie w czasie kampanii wyborczej, w czasie na przykład wieców, a nie w czasie spotkania premiera z mieszkańcami – zwrócił uwagę Andrzej Skiba z Instytutu Debaty Publicznej.

– Mnie zaciekawiły reakcje na to, co się działo w sali BHP. Znamienne było to, że z dwóch różnych środowisk ideowych popłynęły takie głosy pod hasłem „uratujmy dialog”. Z jednej strony zaapelował o to senator PiS Antoni Szymański, a z drugiej strony taki był wydźwięk – jak zrozumiałem – artykułu Rafała Kalukina w Polityce. To ciekawe, że z dwóch różnych stron popłynęły podobne apele i głosy – dodał Jan Hlebowicz z Gościa Niedzielnego.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj