Kandydaci nie przychodzą na debaty. Ostentacja czy obawa przed konkurentami?

Za nami kolejne dni wyborczej kampanii i kolejne debaty kandydatów na prezydenta Gdańska. Czy o problemach miasta wiemy więcej i jak należy rozumieć nieobecność faworytów przedwyborczego wyścigu w poszczególnych debatach?

Wojciech Stobba rozmawiał z Michałem Stąporkiem z portalu Trójmiasto.pl oraz publicystą i związkowcem Jackiem Rybickim.

Paweł Adamowicz i Jarosław Wałęsa nie stawili się na debatę Radia Gdańsk. Z kolei na debacie Gazety Wyborczej nie było Kacpra Płażyńskiego i Jarosława Wałęsy. Jak odbierają to komentatorzy?

– Kandydaci mają prawo przychodzić tam, gdzie mają na to ochotę. Pytanie czy to w porządku wobec wyborców, słuchaczy i czytelników – mówił Michał Stąporek. – Zapytaliśmy naszych czytelników o to, jak oceniają to, że kandydaci wybierają sobie miejsca, w których chcą debatować. Najbardziej popularną odpowiedzią było to, że kandydaci boją się dociekliwych dziennikarzy. Była też odpowiedź, że boją się siebie nawzajem. Ale część czytelników uważa, że nie chodzą na debaty ci kandydaci, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Że to próba przykrycia braku wiedzy merytorycznej – mówił dziennikarz.

– Ja myślę, że to jest pewna ostentacja, że akurat Paweł Adamowicz nie zaszczycił Radia Gdańsk swoją obecnością, a Kacper Płażyński Gazety Wyborczej – uważa Jacek Rybicki. – Jarosław Wałęsa wybrał złoty środek, czyli nieobecność wówczas, kiedy nie będzie pełnej palety kandydatów. Ale zgadzam się z moim przedmówcą, że mam takie wrażenie, że kandydaci boją się siebie nawzajem – dodał publicysta i związkowiec.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj