W środę przesłuchano pierwszych świadków w procesie wytoczonym przez byłą dyrekcję Muzeum II Wojny Światowej obecnym władzom placówki. Twórcy pierwotnej wystawy domagają się przywrócenia jej pierwotnego stanu i chcą przeprosin od obecnego dyrektora muzeum Karola Nawrockiego. Co o tym sporze sądzą komentatorzy? Gośćmi Radia Gdańsk byli: fotoreporter Maciej Kosycarz z Agencji KFP i Adam Chmielecki z Magazynu Solidarność.
– Sam jestem autorem, sam tworzę wystawy i książki. Każde dzieło, wystawę, książkę układam w pewien schemat – mówił Maciej Kosycarz. – Jest to ciąg pozornie nieistotnych dla odbiorcy zdjęć, ale one się układają w pewną historię. Miałem już takie sytuacje, kiedy ktoś próbował ingerować. Przeważnie słyszę „a wie pan, panie Maćku, a może dołożymy takie zdjęcie, tu jest nasz znajomy, dobrze jakby ta osoba X się pojawiła”. A ja mówię „nie, bo to mi zaburza cykl wystawy”. Ja rozumiem autorów, rozumiem ludzi, którzy protestują, którzy nie zgadzają się w to, żeby ingerować w ich dzieło, zakładając, że wystawa w Muzeum II Wojny Światowej jest dziełem. Oczywiście sąd rozstrzygnie, czy mają rację czy nie – dodał fotoreporter.
– Dla mnie sprawa jest absolutnie polityczna – uważa Adam Chmielecki. – Też jestem twórcą pierwszej książki i też jestem bardzo wyczulony na prawa twórców, też nie lubię jak mi się w moim dziele próbuje coś narzucać i zmieniać, natomiast ten opis w ogóle nie pasuje do tej sytuacji. Tutaj mamy do czynienia z absurdem. Pan dyrektor Machcewicz i pozostałe trzy osoby – byli pracownicy muzeum – mówią, że wystawa, czy scenariusz jest pewnym dziełem zamkniętym, integralnym, którego nie można zmieniać. To jest pewien absurd, bo przecież siłą rzeczy każda wystawa w każdym muzeum musi być dziełem otwartym. Przecież cały czas prowadzone są badania naukowe, cały czas historycy dochodzą do nowych ustaleń i nie można z góry wykluczyć, że jeśli coś się zmieni to my tego nie publikujemy – mówił.
