Wyjazd Morawieckiego i Kaczyńskiego do Kijowa. Komentatorzy: Dziwne, że „tłuste koty” z Europy Zachodniej tam nie lecą, tak naprawdę od zawsze handlują z Rosjanami

Andrzej Ługin i Rafał Otoka-Frąckiewicz (fot. Radio Gdańsk)

Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński z premierami Czech oraz Słowenii wyjechali do Kijowa (nasza relacja >>>TUTAJ). Mają tam spotkać się z prezydentem i premier Ukrainy. Ich wyjazd oceniali goście Piotra Kubiaka w audycji „Komentarze Radia Gdańsk”: Andrzej Ługin z portalu Gdańsk Strefa Prestiżu oraz Rafał Otoka-Frąckiewicz, dziennikarz i publicysta Politico.tv.

Rafał Otoka-Frąckiewicz wyraził się sceptycznie o pomyśle wyjazdu. – Nie wiem, jaki jest poziom zagrożenia na miejscu, skoro tak swobodnie sobie lecą. A jeżeli chodzi o zaangażowanie Europy, należy przypomnieć rzecz chyba banalną, że Europa przez całe lata wspierała pana Putina. Przed wybuchem wojny Niemcy blokowały wszelką pomoc dla Ukrainy. Po dwóch dniach ostrej polityki polskiej Niemcy nagle teoretycznie się przebudzili, zorientowali, że coś idzie nie tak. To, że Zachód ciągle nie angażuje się dyplomatycznie w tę wojnę, nie powinno nas dziwić. Dziwi mnie wyjazd naszych oficjeli w to miejsce. Przypominam, że w 2010 roku nie było żadnego zagrożenia, a zniknął nam prezydent oraz cała „wierchuszka” wszystkich służb specjalnych i wojska. Czy teraz zagrożenie jest mniejsze niż 12 lat temu? To pytanie otwarte, bo wygląda na to, że na miejscu nie dzieje się nic złego, skoro można latać, występować, spotykać się i tak dalej. Jeżeli Putin w 2010 roku, kiedy nie było żadnej wojny, miał pomysł na to, żeby zlikwidować naszego prezydenta, to jaki jest problem w tej chwili, żeby wysłać jakieś rakiety w miejsce, gdzie będzie lądowanie? Wiadomo, gdzie się ląduje, bo lotnisko jest jedno – zauważył.

Inne zdanie miał Andrzej Ługin. – Skutkiem ma być przede wszystkim poparcie prezydenta Zełenskiego przez – jak się okazuje – polityków Europy Środkowej i tej Europy, która jest nową częścią wspólnoty europejskiej. Dziwię się, że „tłuste koty” z Europy Zachodniej tam nie lecą. Czegoś się obawiają? Czy to po prostu strach, czy są na tyle skompromitowani, że pan Zełenski wcale nie będzie chciał ich słuchać? Wydaje mi się, że obecnie szczególnie politycy z Niemiec, Francji i Holandii są niezbyt mile widziani w Kijowie. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że na rosyjskim uzbrojeniu są francuskie rakiety – sugerował.

Czy wobec tego Unia Europejska powinna ukarać Francję? Rafał Otoka-Frąckiewicz zauważał, że jedynym krajem, na który w ciągu ostatnich kilku tygodni nałożono sankcje, jest Polska. – Zachód handluje z Rosjanami tak naprawdę od zawsze. Powtarza się 1939 rok, kiedy to Niemcy mocno dozbroili Rosjan, którzy później chcieli na nich uderzyć, ale Niemcy uprzedzili to uderzenie. Wojna na Ukrainie trwa od 2014 roku, o czym chyba wszyscy kompletnie zapomnieli. Majdan zaowocował wojną na Ukrainie, która od tego czasu trwa i przez cały ten czas Rosjanie byli zbrojeni przez Niemców i Francuzów. Przypomnę, że dwa dni po rozpoczęciu ostatniej wojny na serwerach rosyjskich został opublikowany dokument, z którego wynikało, że spodziewano się, iż Rosjanie w ciągu dwóch dni zajmą całą Ukrainę. Z automatu wyskoczył materiał przygotowany na Dzień Zwycięstwa, w którym Rosjanie wprost piszą, że muszą uporządkować teren w związku z wielkim resetem światowym i zająć swoje prowincje, które sąsiadują z Niemcami. Nie mówili o Unii Europejskiej, tylko o Niemcach, z którymi musza znowu graniczyć bez żadnych stref buforowych, bo jest nowe rozdanie. Jak spojrzymy na politykę niemiecką ostatnich tygodni, to wynika, że Rosjanie są dokumentnie dogadani z Rosjanami, że w naszej strefie jest nowy podział. Pytanie, jak daleko Rosjanie zamierzają odzyskać swoją strefę? Czy okupacja gospodarcza Polski jest dla Niemiec na tyle istotna, że nie odpuszczą jej Rosji, czy po prostu dogadają się, że granica będzie na przykład na Wiśle? Nie wiemy tego. Rosja ewidentnie chce odzyskać wszystkie żyzne ziemie, na których można uprawiać ziemię, a Niemcy trzymają tę część Europy, gdzie są twarde surowce, nie pozwalają penetrować swoich kopalni na terenie Polski. Sytuacja jest rozwojowa, ale stoimy przed faktami, które już zostały „zaklepane”, tylko że już nie wiemy, o co chodzi. Dlatego ci politycy nie będą tam jeździć, bo to nie jest ich strefa wpływów – wskazywał.

Z kolei Andrzej Ługin skoncentrował się na działaniach Francji. – Jest kilka francuskich firm, które dalej radzą sobie w Rosji. W końcu to olbrzymi rynek. Jest Decathlon, Auchan, Leroy Merlin, które świetnie tam działają i maja gdzieś wojnę i Putinowskie zbrodnie – przypominał.

Komentatorzy odnieśli się też do postawy polskich europarlamentarzystów, którzy domagali się zawieszenia wypłat funduszy unijnych dla Polski w związku z rzekomym łamaniem praworządności i atakami na migrantów. Andrzej Ługin bardzo negatywnie ocenił działania takich osób, na przykład Magdaleny Adamowicz. – Ona jest chyba chora. Z tego, co wczoraj przeczytałem, przez długi czas nie stawia się na swój proces w Gdańsku, który przez to nie może wystartować. Mają ją badać biegli. Nie wiem, czemu dopiero teraz? Czy przypadkiem nie powinni zbadać jej w miejscu odosobnienia? Z jednej strony ze swoimi kolegami głosuje w Parlamencie Europejskim przeciw Polsce, a z drugiej jest na bakier z pojmowaniem praworządności, nie stawiając się w sądzie i nie odpowiadając za swoje czyny – mówił.

Natomiast Rafał Otoka-Frąckiewicz, stwierdził, że „chyba nie mamy państwa”. – Nasze państwo w żaden sposób nie reaguje na agenturę, która działa u nas jawnie od kilku dekad, nie potrafi przyprowadzić przed sąd pana Giertycha, który też sieje rosyjską propagandę i według dokumentów, które pojawiły się w Internecie, współgra z nią. Pani Adamowicz rzekomo jest ciężko chora, a występuje w Parlamencie Europejskim. Nie mamy państwa, które potrafiłoby obronić się przed tego typu postaciami.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj