Dlaczego nie ma tramwaju imienia Gedanii? „Gdańsk jest traktowany jak prywatne podwórko”

(fot. Radio Gdańsk)

Portal wybrzeze24.pl informuje, że władze Gdańska nie przystały na propozycję nazwania jednego z tramwajów imieniem Gedanii i Bohaterskich Gedanistów, tłumacząc, że nie ma już wolnych pojazdów. Niedawno jednak kolejnym patronem tramwaju został belgijski architekt Abraham van den Blocke. O tej sprawie w „Komentarzach Radia Gdańsk” Michał Pacześniak rozmawiał z Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Robertem Kwiatkiem, fotoreporterem i byłym działaczem opozycyjnym.

– W tym roku będzie stulecie Gedanii. Już w zeszłym zaproponowaliśmy w Gdańsku, by rozważyć nadanie ulicy, skwerowi lub tramwajowi nazwy Pokoleń Gedanii Gdańsk, Gedanii Polska lub Gedanii. To była inicjatywa naszej redakcji, podjęta przez pana radnego Gierszewskiego. Radni dowiedzieli się wtedy, że w Gdańsku nie ma tramwajów, nie ma skwerów i ulic. Wszystkiego brakuje poza tupetem lokalnej oligarchii samorządowej. Dzisiaj okazuje się, że znalazł się tramwaj, ale dla architekta, zresztą wybitnego, którego wkład w kształt przestrzeni publicznej Gdańska jest ewidentny. Ale to nie oznacza, że my mamy się godzić na wykluczenie Gedanii z pamięci publicznej, bo to jest kwestia naszej polskiej w Gdańsku tożsamości – argumentował Marek Formela.

– Zajmuję się tematami upamiętnienia. Chodzi o to, żeby budować te ślady polskie, gdańskie w naszym mieście. Pamiętamy o wybitnych postaciach z przeszłości, natomiast są to nazwiska często nie brzmiące polsko, mimo że dla Polski, dla Gdańska zrobiły wiele. Ale czas na bohaterów trochę „świeższych”. Gedania idealnie się w to wpisuje i ja też nie mogę tego zrozumieć. Mogę tylko powiedzieć, że skwerów jest dość dużo, bo sam występowałem o pewne nazwy i były takie możliwości. A jeśli chodzi o tramwaj, to nawet symbolicznie można podebrać jeden z tramwajów, gdzie jest imię i nazwisko jakiejś zacnej osoby, i na rok, na okrągłą rocznicę, udostępnić go i przemalować. A później, jak być może będą kolejne tramwaje kupione, taki tramwaj mógłby być na stałe. Co innego mnie niepokoi. Gdańsk jest traktowany jak prywatne podwórko i w zależności od tego, kto składa wniosek, tak się do niego podchodzi. Jeżeli składają wniosek nie ci, co powinni, nie z tego układu i nie tego klubu, to te wnioski przepadają, nawet najlepsze. Bo taki wniosek, jak ten z Gedanią, jest poza jakąkolwiek dyskusją – powiedział Robert Kwiatek.

W audycji rozmawiano również o wynikach wyborów we Francji.

– Wbrew temu, co chcą mówić politycy związani z KO, wyniki wyborów we Francji oznaczają, że relacje polsko-francuskie nadal będą chłodne i wykalkulowane. Jeżeli Tusk mówi, że będziemy mieli Paryż w Polsce, to chyba chce, żebyśmy się tłukli na ulicach, mieli marsze żółtych kamizelek, żeby paliły się przedmieścia w związku z kłopotami z asymilacją ludności, która przybyła do Francji z Afryki. Jest też tam brak słuchu społecznego, bo przecież te wszystkie konflikty, które targały Francją w ostatnich latach, wynikały z tego, że Macron był politykiem całkowicie impregnowanym na impulsy społeczne – zauważył Marek Formela.

– Problem polega na tym, że tam rzeczywiście był trudny wybór. Francuzi wybrali to, co już było, czyli święty spokój i bezpieczeństwo. Ale nie zdają sobie sprawy, że to, co już było, to już nie jest. Bo sytuacja na świecie się zmieniła i dzisiaj potrzeba silnych przywódców, którzy nadadzą ton Europie, ale też będą umieli się przeciwstawić Rosji czy ogólnie złu. Francja wybrała dalej ten sen, w którym błogo sobie śpi. Pytanie: czy coś ją wybudzi? To jest wybór Francuzów i trzeba go uszanować, ale też będą ponosić tego konsekwencje. Nie tylko oni, ale i my, bo to wpływa na całą Europe, a więc też na Polskę – ocenił Robert Kwiatek.

Komentatorzy odnieśli się również do padających w przestrzeni publicznej słów Artura Dziambora, że to nie jest nasza wojna i powinniśmy zrobić wszystko, by skupić się na naszym terenie, na tym, co jest u nas.

– My się bardzo skupiamy na tym, co jest u nas. Sprawy polskie od czasu pandemii prowadzone są z dużą pieczołowitością. Nie wszystko nam się udaje. Każda wojna, która jest u granic Polski, dotyczy spraw polskich, dotyczy geopolitycznego położenia Polski, dotyczy różnych estymacji, które się mogą pojawić w związku z rozwojem konfliktu. Myślę więc, że Artur Dziambor dość pochopnie sformułował tezę o braku związku Polski z tą wojną. Do granic Rosji z Gdańska jest 87 kilometrów – zauważył Marek Formela.

– To jest nasza wojna, jesteśmy w środku. Do tego znowu pomiędzy dwoma siłami, które starają się wspólnie coś ugrać. Nie chciałbym, żeby Polska była bezpośrednio wciągnięta w działania wojenne. Ale kiedy to będzie nasza wojna? Jak spadną rakiety? To ktoś powie, że przypadkowo spadły. A kiedy to nastąpi, to będzie za późno – stwierdził Robert Kwiatek.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj