Aleksandra Dulkiewicz chce być nadal prezydentem, choć nie ona o tym mówi. „Coś tu nie pasuje”

Ogłoszona przez Władimira Putina częściowa mobilizacja w Rosji już spowodowała protesty antywojenne na ulicach wielu rosyjskich miast. O tym mówią ludzie na całym świecie. A lokalnie  tematem jest zaskakujący sposób poinformowania o tym, że Aleksandra Dulkiewicz będzie kandydować w najbliższych wyborach na stanowisko prezydenta Gdańska. Zaskakujący dlatego, że ogłosiła to nie sama zainteresowana, ale… brat jej poprzednika, Pawła Adamowicza. Dlaczego o kandydaturze poinformowano w ten sposób? Na te tematy dyskutowano w programie „Komentarze Radia Gdańsk”. Rozmówcami Jarosława Popka byli Maciej Naskręt z „Dziennika Bałtyckiego” oraz Krzysztof Puternicki, publicysta i twórca telewizyjny.

– W Rosji, po ogłoszeniu częściowej mobilizacji, już zatrzymano ponad tysiąc osób uczestniczących w manifestacjach antywojennych, głównie w Moskwie i Petersburgu. Czy to oznacza, że zwykli Rosjanie zaczynają przeglądać na oczy i widzieć, że ta wojna do niczego nie prowadzi i może się to zakończyć jakąś wewnętrzną „rozróbą”? – rozpoczął rozmowę Jarosław Popek.

– Rozróbą to na pewno może się zakończyć, bo to, czego jesteśmy świadkami, ewidentnie wymyka się Rosji spod kontroli. Pierwszy raz w historii jesteśmy świadkami exodusu Rosjan i to są obrazki nie tylko z Moskwy czy Sankt Petersburga, gdzie są manifestacje, ale też z granic. Wszystkie bilety do Turcji czy Armenii zostały wyprzedane w ciągu kilku godzin. A te, które są dostępne, kosztują w przeliczeniu kilkadziesiąt tysięcy złotych. Oglądałem tez dzisiejsze nocne obrazki z granicy z Gruzją, tam stoją tysiące samochodów w kolejce do tego, by uciec z Rosji. Nikt nie chce walczyć o taką sprawę, która jest ewidentna. W Rosji istnieje blokada informacyjna, ale młodzi ludzie korzystają z VPN-a, dzięki któremu mają dostęp do prawdziwych informacji ze świata. I wiedzą, co się dzieje na Ukrainie. I to jest klucz do tego, żeby zrozumieć, skąd jest taka świadomość i niechęć do uczestniczenia w tej wojnie – wskazywał Krzysztof Puternicki.

– Czy ogłoszenie tej powszechnej mobilizacji jest częściowym przyznaniem się do tego, że Putin przegrywa tę wojnę w Ukrainie? – dopytywał prowadzący rozmowę.

– Moim zdaniem nie jest przyznaniem się. W tej całej historii główną rolę gra to, że Rosja jest potężnym obszarem na mapie świata. Świadomość społeczna w niektórych częściach jest na tragicznym poziomie i znajdą się ludzie, którzy jednak będą chcieli walczyć na Ukrainie, ale będą nieświadomi tego, gdzie, po co i dlaczego jadą. Dla Rosji przyjdzie problem z takich państw, jak Azerbejdżan czy Kazachstan. Te państwa będą rosły w siłę i tu Putin powinien czuć zagrożenie. Kazachstan już teraz współpracuje z Chinami w zakresie dostaw źródeł energetycznych. Wracając do pytania: czy to jest wstęp, preludium do przegranej Rosji w Ukrainie? Myślę, że tak, ale to dopiero jest początek – mówił Maciej Naskręt.

Kolejnym tematem dyskusji były zbliżające się wybory samorządowe. Wprawdzie nie jest jeszcze znana dokładna data, kiedy zostaną one przeprowadzone (niewykluczone, że zostaną przeniesione na wiosnę 2024 roku), ale już zaczynamy poznawać pierwszych kandydatów. W Gdańsku jest to obecna prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz, która ma startować nie do Europarlamentu ani polskiego Sejmu czy Senatu, tylko na stanowisko prezydenta Gdańska. Co ciekawe, to nie sama Dulkiewicz przekazała tę informację.

– To jest jakaś dziwna sytuacja, bo okazuje się, prezydent Gdańska zdecydowała się na udział w kolejnych wyborach nie swoimi ustami, ale ustami brata swojego poprzednika, śp. Pawła Adamowicza. To właśnie on ogłosił, że Aleksandra Dulkiewicz wystąpi w roli kandydata na prezydenta Gdańska – nie krył zaskoczenia Puternicki.

– Bardzo bezpieczna pozycja do ogłoszenia tej informacji. Pani Dulkiewicz „nie przyjmuje na klatę” tych wszystkich opinii i komentarzy, związanych ze swoją decyzją. Ta deklaracja w jakiś sposób rozmywa się po całości opozycji. Uważam, że to był taki ruch wyprzedzający przede wszystkim Platformę Obywatelską, która widzi, co się dzieje w mieście, bo jest mnóstwo problemów, one się nawarstwiły. Aleksandra Dulkiewicz chce odwrócić kartę i powiedzieć wszystkim: „słuchajcie, ale to ja ciągle jestem prezydentem”. I to zazwyczaj jest tak, że jak prezydent danego miasta startuje w wyborach, to zwykle jest i tak wybierany. I taki to ma być sygnał – dodał Naskręt.

– Ale ten PR pani prezydent, który jest idealny, jeśli chodzi o funkcjonowanie (ta maszyna działa za grube setki tysięcy złotych podatników gdańskich), czego dowodem jest chociażby nagroda Złotego Lajka, którą odebrała pani prezydent. To nagroda za największą liczbę polubień i aktywności w przestrzeni cyfrowej. Przy tak działającym mechanizmie promującym takie niedopatrzenie, że to ktoś zamiast pani prezydent składa deklarację o jej udziale w wyborach, to mi tu coś bardzo nie pasuje – zauważył z kolei Puternicki.

– Ja uważam, że kreowany wizerunek Aleksandry Dulkiewicz nie jest idealny, tylko fatalny. Prezydent, poruszając się po tej szachownicy politycznej, traci kolejne pionki. Już nie wspominając o pracownikach z Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, którzy zostali zdymisjonowani. Do tej pory to już trzech urzędników, z tego ważna postać, jaką jest Michał Szymański, który był człowiekiem związanym z FRAG-iem (to organizacja związana z Platformą Obywatelską, która teoretycznie miała zajmować się interesem mieszkańców, nierzadko w opozycji do władz miasta). GZDiZ jest ostatnio „pod ostrzałem” PiS-u i zauważmy, że tam nie funkcjonuje żadna informacja, żadne odpieranie zarzutów – wskazywał redaktor „Dziennika Bałtyckiego”.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj