Do Polski przypłynął statek z węglem z Kolumbii. „Teraz najważniejsze, by kupować rozsądnie”

Prezes PGE Wojciech Dąbrowski powiedział w środę w Gdańsku, że spółka realizuje specjalne zadanie zasypania dziury, która powstała na polskim rynku po ogłoszeniu embargo na rosyjski węgiel. Jego wizyta w Trójmieście zbiegła się z przypłynięciem do gdańskiego portu statku z kolumbijskiego opału. Czy to pozwoli nam spokojnie przetrwać zimę? Nad tym zastanowiliśmy się w „Komentarzach Radia Gdańsk”. Bartosz Stracewski o zdanie zapytał Małgorzatę Fechner-Puternicką, dziennikarkę, blogerkę i autorkę książek, oraz Andrzeja Ługina z portalu „Gdańsk Strefa Prestiżu”.

– Ja taką nadzieję mam. Jest jeszcze jeden warunek, do którego wzywa premier Morawiecki i nie tylko zresztą, bo wspominał o tym również pan prezes Jarosław Kaczyński. Mianowicie o tym, żeby nie histeryzować i nie kupować na hurra, ponieważ, jak zwykle, gdy popyt jest tak ogromny, to ceny rosną i działamy na własną niekorzyść. Niestety pamiętamy o tym, że potrafimy nakupować sobie cukru, papieru toaletowego na pięć lat, w związku z czym rzeczywiście te ostrzeżenia, te prośby o ograniczenie zakupów i dzielenie na raty, są jak najbardziej zasadne. Tak się składa, że kiedyś pracowałam w Polfrachtcie i wiem co to znaczy przy popycie wzrost frachtu. Rosną ceny surowców i tutaj wiele zależy od tego, jak społeczeństwa się zachowają i czy będą rozsądne, bo wtedy rzeczywiście możemy uniknąć Armagedonu – mówiła Fechner-Puternicka.

– Zawsze mówię, że, gdy ludzie słyszą, że mają zachowywać się rozsądnie, to automatycznie zachowują się nierozsądnie. Ogólnie rzecz biorąc też mam nadzieję, że nie będzie braków węgla. Nie chodzi o sam surowiec, ale po prostu o to, żeby było nam ciepło. Takie komunikaty zawsze pobudzają wyobraźnię i każdy na drugi dzień czy nawet w ten sam pędzi, aby ten węgiel, czy jakąkolwiek inną rzecz, sobie dokupić. Taką samą sytuację mieliśmy w czasach pandemii, kiedy zniknął ryż i makaron, a później ludzie jedli to przez kolejne dwa lata. Jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że nie zmarzniemy, natomiast nie dowiemy się na pewno nigdy, kto załatwił te dwie rury Nord Streamu. Myślę, że to jest scenariusz na nowy film – tłumaczył Ługin.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj