Czy Niemcy dołączą do koalicji państw wpierających Ukrainę? „Scholz się coraz bardziej ugina”

(Fot. Radio Gdańsk)

W dzisiejszej audycji “Komentarze Radia Gdańsk” powrócił temat Niemiec i ich wsparcia dla Ukrainy związanego przede wszystkim z dostawą czołgów. Niemcy otrzymali wniosek polskiego rządu o wyrażenie zgody na przekazanie pojazdów naszym walczącym sąsiadom. Jednocześnie wicepremier Mariusz Błaszczak apeluje do strony niemieckiej o przyłączenie się do koalicji państw wspierających Ukrainę czołgami. Prowadzący audycję Andrzej Urbański zapytał gości – profesora Krzysztofa Kornackiego, historyka i filmoznawcę z Uniwersytetu Gdańskiego, oraz Piotra Piotrowskiego, publicystę z „Gościa Niedzielnego” i wykładowcę akademickiego – między innymi o to, dlaczego Niemcom z taką trudnością przychodzi podjęcie jakichkolwiek decyzji ws. pomocy wojennej.

– Najkrócej dlatego, że nie są Polakami. Czyli mają inne doświadczenia, a w tym doświadczenie polityczne – odpowiadał Krzysztof Kornacki. – My najczęściej narzekamy na Niemców, że nie robią tego w sposób zbyt dynamiczny. Zaproponowałbym dzisiaj może jednak odwrócenie tej perspektywy. To znaczy nie mówienie, że szklanka jest do połowy pusta, tylko że jest do połowy pełna. Jeśli na to tak spojrzymy, to Niemcy jakoś tam się kruszą. Chyba z wczoraj jest informacja, że prawdopodobnie zgodzą się na dostarczanie też swoich czołgów. Po drugie, jak się patrzy na nastroje społeczne niemieckie, to Niemcy w przeciwieństwie do Polaków czy innych nacji, nie są tacy wyrywni do tego, żeby Ukrainie pomagać bronią. Zdaje się, że połowa Niemców jest przeciw temu. Jest nawet gotowa na taki zgniły pokój, żeby po prostu dalej wojna się nie toczyła i żeby tym samym Ukraina straciła część terytorium, ale żeby zapanował pokój. Co ciekawe, sprawdzałem, że większość tych, którzy wypowiadają się przeciwko dostarczaniu tej broni, to są Niemcy ze wschodniej części kraju. To jest też pewien paradoks socjologiczny, który wart byłby wyjaśnienia. Poza tym wszystkim Niemcy są po prostu takim społeczeństwem, które po II wojnie światowej mocno poszło w pacyfizm, czyli takie dalekie dystansowanie się, a nie skuteczne walczenie z wojną, tak jak to powinno wyglądać. Więc jeśli tak na to spojrzymy, to to, że kanclerz Scholz się jednak coraz bardziej ugina pod presją także Ameryki, może sprawiać, że dzisiaj widzę już tę szklankę do połowy pełną. Bo na początku tej wojny na dnie nic nie było – tłumaczył historyk.

Swoją perspektywę i ocenę sytuacji wsparcia Ukrainy czołgami, przedstawił także Piotr Piotrowski. – Myślę, że przede wszystkim całą sprawę implikuje obecny rząd niemiecki, który jest rządem lewicowym – mówił. – Indoktrynacja, która została wprowadzona w życie po II wojnie światowej w Niemczech, robi swoje. Po pierwsze indoktrynacja w dawnej Republice Demokratycznej Niemiec, czyli wielka przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, bazująca przede wszystkim na podskórnym strachu, bo kto pamięta te czasy, ten wie, jak oni reagowali w ogóle na Rosjan, którzy przecież w setkach tysięcy przebywali na ich terenie. Druga strona, czyli te tereny Republiki Federalnej, czyli Niemcy Zachodnie, to jest ten pacyfizm, o którym pan profesor wspomniał, mocno lewicujący – taki z końca lat 60. i 70. To przynosi swoje owoce – oceniał Piotrowski. – Patrząc od strony gospodarczej, to jest klasyka przemysłu niemieckiego. Czyli tak długo, jak oni są właścicielem jakiejś technologii, tak długą ją będą trzymać w swoich rękach. I jestem prawie pewien, że nawet w momencie, kiedy czołgi się tam pojawią, to zaczną się problemy z częściami zamiennymi, z serwisem czy z dostępem do technologii. To jest pierwsza kwestia. I jest jeszcze kwestia relacji gospodarczych Niemcy-Rosja, które znamy jedynie powierzchownie, bo znamy tylko z tego, co Niemcy przekazały publicznie. Natomiast, jak to wygląda podskórnie, to już są ich tajemnice – dodawał.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj