Zgodnie z przyjętym przez rząd projektem ustawy, pośrednicy, działający za pomocą aplikacji mobilnych, będą mogli w Polsce działać legalnie, ale z pewnymi ograniczeniami. Taksówkarze sprzeciwiają się legalizacji pośredników, żądają wycofania się rządu z tych planów i ograniczenia działalności przewoźników. korzystających z technologii mobilnych. Żądają też zablokowania aplikacji Ubera. Jaka więc będzie przyszłość aplikacji w Polsce?
Gośćmi Iwony Wysockiej byli Łukasz Brzeźiński, MojaNorwegia.pl oraz Andrzej Chmielecki, etyk biznesu.
– Trzeba zwrócić uwagę na to, że Uber jest dużą, zagraniczną korporacją. One zazwyczaj nie mają sumienia i będą wykorzystywać każdą możliwość wejścia na rynek i rozszerzenia swojej działalności. Jeśli nie ma pewnych regulacji, to nie będą się na siłę dostosowywać do zasad ogólnie przyjętych. To jest spora wada takiej usługi. Zaletą jest duża wygoda. Ludzie lubią korzystać z tego typu rozwiązań, ale ono podparte jest też ryzykiem. Wsiadając do taksówki mamy pewność, że kierowca zdał egzamin, ma odpowiednią licencję. W przypadku Ubera mam wątpliwości, czy jadę z odpowiednio wykwalifikowaną osobą – przyznaje Łukasz Brzeźiński
PROTEST MOŻE PRZYNIEŚĆ ZMIANY
– To klienci wybierają. Nie sądzę, aby kierowcy taksówek wymogli na rządzie wyrzucenie Ubera z Polski. Zapewne pójdą jakieś wzmożone środki dla samych kierowców i pojazdów. Będą licencje na przewóz, nie tylko na samochody, ale i na osoby, które wykonują tę usługę. Prawdopodobnie wejdą jakieś egzaminy z topografii, przynajmniej w mieście, w którym ktoś jeździ. Rozwiązaniem mogłaby być jedna aplikacja dla wszystkich korporacji taksówkarskich. Procesy koncentracyjne w tym środowisku mają miejsce. Kiedyś w Gdańsku jeździło dwa razy tyle korporacji, co teraz – przypomina Andrzej Chmielecki.