Czy należy jeszcze zaostrzyć kary za nienoszenie maseczek? Ekspert: „Nie sądzę, żeby można było iść dalej”

Czy kary za brak maseczek pomogą w opanowaniu sytuacji epidemicznej i przekonają opornych do ich noszenia? Czy grozi nam drugi lockdown? M.in. o tym Iwona Wysocka rozmawiała w audycji „Ludzie i Pieniądze” z Rafałem Dadejem, prezesem Ambiton Group i Romanem Walasińskim, prezesem Swissmed.
– Wszystkie autorytety mówią, że nienoszenie maseczki to problem łatwości przekazywania sobie nawzajem wirusa. Pracując w branży medycznej, widzę, jakie kłopoty daje lekkie podchodzenie do sprawy. Mamy sytuację nadzwyczajną. Trzeba chronić zdrowie i życie. Takie myślenie daje dużo – powiedział Roman Walasiński.

– Chyba mamy zapisane w genach, że jeśli coś jest zabronione, to postępujemy wbrew tym zakazom. Trzeba pamiętać, że nosząc maseczkę, dbamy o innych, a nie o siebie. To mniej chroni nas, ale przede wszystkim chroni osoby, z którymi mamy kontakt. Szczególnie w zamkniętych przestrzeniach. Jeśli chodzi o penalizację, to zawsze jest kwestia wielkości kary do przewinienia. Przy okazji wprowadzenia nowych przepisów u nas te kary zostały zwiększone z bodaj 500 na 1000 złotych, a to już jest dla Polaka duża kara. Szczególnie, że w tej chwili będzie ona egzekwowana. To dotkliwa kara, nie sądzę, żeby można było iść dalej – zauważył Rafał Dadej.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj